|
[Strona 86]
Translated by Ireneusz Socha
[Strona 87]
Bendet Fett napisali R. B., D. L.
{tekst w jidysz s. 87}
{Fotografia Bendeta Fetta w górnym prawym rogu na s. 87}
{Fotografia Pinchasa Laufbahna w górnym prawym rogu na s. 88}
{Fotografia w dolnym prawym rogu s. 89 Dr. Pinchas Laufbahn i jego brat Izrael}
Pinchas Wolf Laufbahn i jego brat Jicchak byli moimi szwagrami. Nie podjąłbym się opisania jego wspaniałej osobowości, gdyby wśród nas znalazła się osoba z większą od mojej wiedzą na ten temat. Księga pamięci o Dębicy gdzie się urodził i działał ponad 30 lat byłaby niepełna bez wzmianki na jego temat. Spróbuję zatem opisać niektóre cechy jego osobowości.
Pinchas Laufbahn urodził się w roku 1892. Był synem reb Eliakima Gecela. Podobnie, jak jego brat Jicchak, poznawał Talmud i prawo rabiniczne u swojego dziadka reb Jehudy Lejba sędziego rabinicznego, który pragnął, aby jego wnuki uczyły się wyłącznie Tory. Wola starca nie szła z duchem czasu i dlatego najmłodszy Laufbahn wybrał inną drogę. Pod wpływem swojego starszego brata, Jicchaka błogosławionej pamięci, jeszcze przed jego aliją, pilnie i szybko przyswajający wiedzę Pinchas zaczął eksternistyczną naukę w gimnazjum, które ukończył po czterech latach. Wcześniej wstąpił do miejskiego oddziału Poalej Cyjon i brał udział w jego działaniach kulturalnych. Pinchas Laufbahn, wówczas student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wraz z Naftalim Szneurem, Mendelem Wilnerem oraz Ruchamą and Szymonem Grünspanami, szybko piął się w hierarchii lokalnego oddziału Poalej Cyjon. Już w 1912 roku wziął udział w kampanii wyborczej do austriackiego parlamentu jako stronnik dr Siropa, jednego z posłów [o poglądach] syjonistycznych. Należy zaznaczyć, że ówcześnie większość prelegentów popularyzujących syjonizm nie tylko słabo mówiła w języku miejscowym, lecz ponadto prowadziła życie zupełnie niezgodne z zaleceniami Tory. Na tym tle Pinchas Laufbahn korzystanie się wyróżniał: wywodził się z bogobojnej, praktykującej rodziny, [po polsku] wypowiadał się błyskotliwie i zrozumiale, chłonął ducha kultury izraelskiej oraz walczył o prawo Żydów do autonomii państwowej, o demokrację i o ideały haskali.
Wraz z wybuchem I wojny światowej i ucieczką dębickich Żydów z rodzinnego miasta, ustały wszystkie przejawy działalności [syjonistycznej] w Dębicy i poza nią. Żydzi wrócili do Dębicy dopiero w roku 1916, a ich życie zaczęło wolno powracać do normy. Zakończenie wojny i rozpad monarchii habsburskiej stanowiły świetną okazję, aby na nowo podjąć przerwaną działalność społeczną. Prym wiódł w tym między innymi Pinchas Laufbahn. Jednak wojna spowodowała zauważalne zmiany w strukturze życia społecznego gminy żydowskiej w Dębicy. Dawni przywódcy, zarząd gminy i chasydzi byli zupełnie zagubieni w nowej rzeczywistości i nie mieli pomysłu, jak podejść do odbudowy zniszczonego miasta, a w szczególności byli bezradni w obliczu nowego zadania, polegającego na zapewnieniu [dębickim Żydom] godnych warunków życiowych, które zostały realnie zagrożone w wyniku wzbierającej fali polskiego nacjonalizmu w realiach świeżo wywalczonej przez Polskę niepodległości. To właśnie wówczas Pinchas Laufbahn jako świeżo upieczony prawnik zaczął się angażować we wszystkie działania służące budowaniu organizacji gminy żydowskiej w Dębicy. Ramię w ramię z młodszym od siebie Szymonem Grünspanem, przewodził lokalnemu oddziałowi Poalej Cyjon i był uznawany przez wszystkie odłamy syjonistyczne reprezentowane w mieście. Był jednym z założycieli miejscowej filii Żydowskiej organizacji narodowej Zachodniej Galicji, jak również organizatorem akcji pomocy dla dębickich potrzebujących. Nie zaniedbywał także zadań o charakterze politycznym i kulturalnym. W późniejszym okresie wspierał wszelkie działania służące odnowie życia w mieście, jak również pomagał Żydom w awansie społecznym.
Pinchas Laufbahn był jednym z kluczowych rzeczników [gminy żydowskiej] i działaczem w nowym stylu. Z powodzeniem przewodził partii Poalej Cyjon w Dębicy i wpływał pozytywnie na jej członków. Funkcję przewodniczącego partii w mieście pełnił od roku 1920, aż do Holokaustu. Odgrywał także pierwszoplanową rolę w polityce samorządowej miasta i w życiu gminy żydowskiej.
Wraz z Szemają Widerspanem, liderem dębickich syjonistów, Pinchas Laufbahn i jego towarzysze odnosili sukcesy w pracy na rzecz społeczności żydowskiej. Zarząd wojewódzki [partii] w Krakowie wyznaczył Szemaję Widerspana jako tymczasowego przewodniczącego gminy [żydowskiej w Dębicy]. Kilka lat później, podczas wyborów [samorządowych], partia syjonistyczna wystartowała po raz pierwszy i od razu zdobyła większość głosów. Dr Pinchas Laufbahn i Szymon Grünspan zostali wybrani do rady miejskiej. Pinchas pełnił swoją rolę odpowiedzialnie i stanowczo, co było zjawiskiem dotąd niespotykanym w [historii żydowskiej] społeczności Dębicy. Podczas ustalania budżetu dla gminy [żydowskiej], zaproponował utworzenie niewielkiego funduszu na rzecz Keren Hajesod[1], co wywołało sprzeciw ze strony całego obozu antysyjonistycznego. Kiedy na posiedzeniu rady miejskiej chasydzi ostro zaprotestowali przeciwko temu pomysłowi, grupa radnych była gotowa odstąpić od projektu dla świętego spokoju. Jednak Pinchas Laufbahn nie zamierzał rezygnować ze swojej propozycji i bronił jej jak swojej wiary, dzięki czemu [wniosek o utworzeniu funduszu] został przyjęty.
Pinchas Laufbahn miał wyjątkową pamięć. Jego efektowny dar ujawnił się między innymi podczas strajku rytualnych rzezaków (szochetów), którzy zażądali od przewodniczącego gminy [żydowskiej] oprócz comiesięcznej pensji wypłacanej przez radę miejską prawa do zatrzymywania 2 kilogramów mięsa z każdego zwierzęcia, które szlachtowali. Dowiedziawszy się o tym, właściciele sklepów mięsnych wyrazili opinię, że rozwiązanie to nie będzie możliwe do wprowadzenia, gdyż każde [ubite] zwierzę określone jako rytualnie niezdatne (trefne), jest sprzedawane za pół ceny katolikom. Usłyszawszy to, jeden z radnych zaproponował kompromis. Właściciele sklepów mięsnych mieli przekazywać szochetom 2 kilogramy mięsa z każdego zwierzęcia, które zyska certyfikat koszerności[2], nie mogli natomiast oddawać im ani grama mięsa określonego jako trefne. Pinchas Laufbahn zastrzegł, że jest prawnikiem i nie orientuje się w poruszanej sprawie, lecz zaripostował, iż jest zaskoczony przedłożoną propozycją. A to dlatego, że w Szulchan aruch[3] (kodeksie żydowskiego prawa), w części Jore dea, w rozdziale poświęconym przepisom rytualnego uboju, w wersie takim a takim, gdzie rozważa się uposażenie dla szocheta, wyraźnie zabrania się stosowania kryterium koszerności, jeśli zachodzi podejrzenie dopuszczenia zakazanego zwierzęcia w celu osiągnięcia korzyści materialnych. Replika Laufbahna była szeroko omawiana przez wszystkich.
Pomimo iż był wziętym prawnikiem, chętnie znajdował czas, aby zajmować się sprawami związanymi z gminą i syjonizmem. Trudno było o przejawy działalności politycznej czy kulturalnej, które nie odbywałyby się z jego udziałem lub przynajmniej za jego wiedzą. Wysłannicy organizacji syjonistycznych znali w Dębicy jedynie dwa adresy dr Pinchasa Laufbahna oraz Szemai Widerspana. Obaj osobiście dawali składki i organizowali różne imprezy. Laufbahn przez długie lata z powodzeniem kierował popularną biblioteką Poalej Cyjon i pracował nad jej rozwojem. Ponadto, był inspicjentem w kole dramatycznym, działającym pod patronatem komisji ds. kultury ruchu [Poalej Cyjon].
Wypełniając tak liczne obowiązki, zawsze chętnie przyjmował każdego człowieka, który znajdował się w potrzebie czy to ofiarując datki na cele dobroczynne, czy udzielając darmowych porad prawnych. W jego biurze zawsze wysłuchiwano próśb biednych ludzi.
Jako znawca Tory i intelektualista, potrafił harmonijnie i łagodnie łączyć ducha namiotów Sema i piękna Jafeta[4]. Dzięki temu zdobywał zaufanie całego dębickiego żydostwa.
Laufbahn opuścił Dębicę na początku nazistowskiego podboju. Przeniósł się do części [kraju] kontrolowanej przez Sowietów, a potem, dzieląc los wielu innych Żydów, został zesłany w głąb Rosji. Będąc na zesłaniu, próbował się dostać do Izraela. Jego starszy brat Jicchak robił wszystko, co w jego mocy, aby mu to umożliwić. Jednak w chwili, gdy już wydawało się, że zamysł się powiedzie, kiedy nadarzyła się sprzyjająca okazja, właśnie wtedy złożyła go poważna choroba. I tak ów niezmordowany działacz zamknął na zawsze swoje oczy. Nie było mu dane ujrzeć Ziemi [Izraela].
Móc go wspominać, to wielki honor.
{Fotografia Cwi Wolfa w górnym lewym rogu na s. 89}
Hersz Wolf
[Strona 90]
{Fotografia Szemai Widerspana w prawym górnym rogu}
W pięknie urządzonym pokoju, który świadczył o dostatku właściciela, niemłody już mężczyzna chodził tam i z powrotem, nieustannie powtarzając pod nosem następujące słowa: ołówek iparon, ołówek iparon, ołówek iparon[5]. Miał przy tym minę, jakby nie mógł zapamiętać tych słów.
Z dziecięcym uporem, raz za razem, wytrwale powtarzał to słowo, aż w końcu wryło mu się w pamięć. Jego twarz promieniała z radości. Teraz był zadowolony.
Nazywał się Szemaja Widerspan i miał niedługo wyjechać do Ziemi Izraela. Przygotowywał się do tej podróży z wielką energią i entuzjazmem. Mało było ludzi, którzy w jego wieku tak bezgranicznie poświęcali się ruchowi syjonistycznemu. Co prawda, nigdy nie brakowało nam głęboko zaangażowanych osób, które dla dobra ruchu chętnie przyjmowały na siebie nowe wyzwania, lecz bardzo mało było takich, do których mogliśmy się zwrócić o każdej porze dnia i nocy, aby pozyskać ich dla nowej akcji lub świeżego pomysłu.
Był honorowy. Nie zważał na swój status społeczny, wiek ani przyjęte reguły. Wielokrotnie można go było zobaczyć, jak siedzi i roztrząsa błahe sprawy z taką samą powagą jak rzeczy poważne. Rozmawiał z młodzieżą tak samo, jak z szanowanymi członkami gminy. Nie widział różnicy pomiędzy wielkimi a małymi zadaniami. Chętnie przyjmował każde zadanie i realizował je w całości do samego końca. Był długoletnim prezesem lokalnego komitetu syjonistycznego. Przez wiele lat patronował młodzieżowemu ruchowi syjonistycznemu i uczestniczył w każdej akcji i w każdym spotkaniu organizowanym na rzecz funduszy narodowych, Uniwersytetu Hebrajskiego [w Jerozolimie], obozów letnich, kibuców hachszary[6] czy szkoły hebrajskiej. Jakby tego było mało, udzielał się również w miejskim samorządzie i instytucjach komunalnych. Gdy trzeba było oddelegować kogoś na kongres ruchu [syjonistycznego], jechał Szemaja. Gdy trzeba było wyłonić silną reprezentację ruchu w wyborach do sejmu [RP], zapewniał to nikt inny, jak Szemaja. Nigdy nie skąpił czasu ani pieniędzy. Nie był [wielkim] mówcą ani ideologiem, ale wszędzie potrafił wzbudzić [w ludziach] szlachetne uczucia. Działo się tak głównie dzięki [prezentowanej przez niego w kontaktach z innymi] szczerości. Napotykane problemy badał z taką samą uwagą, z jaką studiował i poprawiał hebrajskie teksty. Proponowane przez niego rozwiązania były całkowicie szczere. Łagodność, z jaką tę szczerość okazywał, zjednywała mu ludzi. Stronił od zajadłego ekstremizmu. Chętnie odgrywał rolę arbitra w konfliktach [rodzących się] między różnymi frakcjami. Proponował wówczas rozwiązania kompromisowe i sam angażował się w sprawę bez względu na to, czy była mniej, czy bardziej istotna.
Aż do śmierci, był najważniejszą osobą kontaktową dębickiego ruchu syjonistycznego. Kiedy powrócił z wyprawy do Ziemi [Izraela], opowiadał nam o pięknych rzeczach i cudach, które tam widział. Nawet i w tym względzie przejawiał [wprost] dziecięcą naiwność i bezgraniczny entuzjazm. I właśnie ów entuzjazm nie pozwalał mu koncentrować się na problemach [istniejących] w Ziemi [Izraela] ani dostrzegać ciemnych stron [tamtejszego życia]. Opowiadał jedynie o przyjemnych rzeczach. Opisując Galileę i kibuce, uważał się za szczęśliwca, któremu dane było zobaczyć wszystkie te rzeczy na własne oczy.
Mówiono, że w późniejszym okresie Szemaja planował dokonać alii. I faktycznie poczynił nawet w tym celu stosowne przygotowania, lecz śmierć nie pozwoliła mu zrealizować planów. Wiadomość o jego odejściu zastała nas już w Ziemi [Izraela], bo wyjechaliśmy właśnie dzięki jego zachęcie. Jego śmierć pogrążyła nas w głębokiej żałobie. Pisano nam, że opłakiwało go całe miasto. I nic dziwnego, skoro szanowali i kochali go wszyscy. Dlatego wszyscy powinniśmy pamiętać jego imię bo poświęcił tak wiele dla dębickiego żydostwa i dla ruchu syjonistycznego.
[Strona 90]
{Fotografia Ben-Cyjona Widerspana na s. 90 po lewej}
Ben-Cyjon Widerspan błogosławionej pamięci to postać, którą już od kilkudziesięciu lat wspominam, jako jednego z najbardziej znaczących dębiczan. Jego ideologia nie wywodziła się z klojza (chasydzkiej modlitewni) czy betmidrasza. Był rzecznikiem zwykłych ludzi, robotnikiem, a jego umiłowanie narodu [żydowskiego], jego języka i przyszłości nie znało granic. Prowadząc działalność społeczną, nie szczędził pieniędzy, czasu ani trudu. Pracował dla dobra wszystkich. Był współzałożycielem miejscowej szkoły hebrajskiej i jedną z głównych osób, które trudniły się jej utrzymaniem. Pomimo iż sam nie był odpowiednio zabezpieczony finansowo, niesłychanym nakładem sił i środków pozyskał budynek dla tej instytucji. Dzięki niemu i staraniom grupy równie zdeterminowanych osób, jak Bendet Fett, Meir Steiglitz, Szemaja Widerspan, Jochanan Sommer, Mosze Kerner, Ruben Sommer, Fiszel Kessler oby cieszył się długim życiem, Daniel Kerner błogosławionej pamięci oraz Judeł Grünspan (Bar-Natan) oby cieszył się długim życiem, które wielokrotnie odpowiadały na apele komitetu [syjonistycznego w Dębicy], udało się zebrać ten cel znaczącą sumę pieniędzy i budynek zakupiono. Mieściła się w nim nie tylko szkoła: skupiał wszelką lokalną działalność kulturalną i pełnił funkcję siedziby głównej dla grup młodzieżowych i pionierskich wszelkiej maści i wszystkich przedziałów wiekowych.
Wszyscy mieszkańcy miasta i regionu zarówno Żydzi, jak i goje słyszeli o szkole [hebrajskiej]. Wiedział o niej nawet starosta, który był antysemitą i wielokrotnie próbował ją zamknąć siłą przy użyciu policji.
Ta instytucja która [w rzeczywistości] nie była jeszcze pełnoprawną szkołą z powodzeniem spełniała swoją misję, a wielu jej absolwentów obecnie mieszka i działa wraz z nami w Izraelu. Spośród jej wychowanków i nauczycieli należy wyróżnić przede wszystkim nauczyciela Weinberga, autora Pinchasa Landera oraz Chanę Grün.
Ben-Cyjon Widerspan służył przez wiele lat jako gabaj[7] Wielkiej Synagogi[8] w Dębicy. W większości uczęszczali do niej Żydzi, którzy nie nosili sztrejmli[9] rzemieślnicy i przedstawiciele wolnych zawodów.
Powracając do rodzinnego miasta po I wojnie światowej, dębiccy Żydzi stwierdzili, że synagoga podobnie, jak reszta budynków jest zdewastowana. Rosyjscy najeźdźcy urządzili w synagodze stajnię. Całe wyposażenie pulpit do czytania Tory, ławki i święta arka zostało spalone. Widerspan nie tylko przywrócił synagogę do pierwotnej świetności, lecz ponadto wprowadził w niej szereg ulepszeń. Dużą część kosztów pokrył z własnej kieszeni. W święta i szabat pełnił funkcję administratora synagogi z radością i należną czcią. Ci, którzy widzieli, jak wraz ze swoimi pomocnikami szamaszem[10] Jisraelem Einbinderem i kantorem Rubenem, synem kantora reb Moszego odziany w białe szaty i szal modlitewny, koncelebruje nabożeństwo, zmawiając Kol nidre[11], wzywając do alijot (odczytywania Tory) w czasie świąt lub do hakafy (procesji ze zwojem Tory) w dzień Radości Tory[12], przy tym wszystkim zachowując najwyższą ostrożność, aby broń B-e nie stało się to z uszczerbkiem dla honoru lub ambicji zarówno stałych wiernych, jak i gości, już nigdy nie zapomną tego widoku.
Ale, gdy sytuacja tego wymagała, potrafił zareagować bardzo ostro. W roku 1924 grupa fanatycznych Strażników Wiary Izraela próbowała podważyć kompetencje kantora (tego samego, który obecnie jest kantorem w jednej z miejscowości na południu Izraela), oskarżając go o śpiewanie w chórze mieszanym na zebraniu syjonistów. Co więcej, [fanatycy] próbowali usunąć go z synagogi siłą. Widerspan się jednak nie ugiął, dzięki czemu kantor zachował stanowisko: stanął przed sądem dyscyplinarnym zwołanym przez rabina miasta, ale twardo obstawał przy swoim i ostatecznie wyszedł [ze sporu] zwycięsko.
Jako członek rady miejskiej, odgrywał ważną rolę w zwalczaniu przejawów antysemityzmu, który w owym czasie szerzył się w całej Galicji, szczególnie zaś w Dębicy. Potrafił namówić swoich żydowskich przyjaciół, aby pracowali dla dobra całej społeczności miasta. Sympatyzująca z ruchem syjonistycznym rodzina Widerspanów przyczyniła się w dużym stopniu do rozwoju Dębicy. Za młodu wybudowali własnymi rękami wiele domów dla Żydów i katolików, a w późniejszym okresie służyli [społeczeństwu miasta] jako budowlańcy i architekci.
Przez całe życie a zwłaszcza niedługo przed Holokaustem Ben-Cyjon Widerspan przeczuwał zbliżającą się katastrofę. Pragnął dokonać alii do Ziemi [Izraela] i nawet poczynił przygotowania w tym celu, jednak jego plan się nie powiódł. Sam nie potrafił wyjechać, ale jego dwie córki najstarsza i najmłodsza dokonały alii i spełniły jego marzenia.
Wychował dzieci w duchu judaizmu i syjonizmu. Niektóre z nich ukończyły szkoły wyższe. Jednym z jego zięciów w Izraelu był Cwi Wolf również dębiczanin, uczestnik drugiej alii, jeden z pierwszych strażników i obywateli Ziemi [Izraela]. Ben-Cyjonowi Widerspanowi nie udało się wymknąć z nazistowskich szponów. Opadł z sił w wyniku morderczej pracy i został zgładzony w dębickim getcie wraz ze swoim przyjacielem z lat dziecinnych Jochananem Sommerem błogosławionej pamięci.
[Strona 91]
{Fotografia Szymona Grünspana w lewym górnym rogu}
W okresie międzywojennym Dębica miała trzech wyróżniających się działaczy społecznych: dr Pinchasa Laufbahna, Szemaję Widerspana i najmłodszego z nich Szymona Grünspana.
Szymon był synem Natana Grünspana jednego z najbardziej szanowanych i zamożnych obywateli miasta, sympatyka Mizrachi[13] oraz Dworci, córki reb Mendela Mahlera. Urodził się w roku 1894 i odebrał tradycyjne wykształcenie religijne w zakresie Tory oraz świeckie zgodne z duchem haskali[14]. Przewodził grupie inteligentów, mających za sobą naukę w chederze i betmidraszu a zafascynowanych kulturą europejską. Posiadał wiele różnych talentów. Od małego marzył o szkole wyższej i zgłębianiu tajników nauki. Podobnie jak wielu rówieśników, zdobywał ogólne wykształcenie w systemie eksternistycznym. Jednak formalna nauka nie szła mu dobrze. Musiał pokonać wiele piętrzących się przeszkód, zanim zdobył dyplom [szkoły średniej]. Żył pod nieustanną presją, jak więzień w klatce. Bardzo się starał uwolnić od [nacisków] rodziny i wyjechać z miasta, ale wciąż mu się to nie udawało
W roku 1912 uciekł z domu z zamiarem wyjazdu do Ziemi Izraela, jednak nie dotarł tam
Kilka lat później podjął ponowną próbę, wyjechał z miasta i spędził jakiś czas na [dobrowolnym] wygnaniu, stukając do drzwi wyższych uczelni, lecz znów powrócił. Tak oto jedno po drugim, niewidoczne niczym gwiazdy o brzasku, jego ukryte pragnienia pogasły i zetlały w cichym cierpieniu.
Wiele wody upłynęło w Wisłoce od tamtego czasu. Wszedł w wiek dojrzały i osiągnął zaszczytną pozycję w mieście, lecz pomimo to kiedy rozmawiało się z nim w zaufaniu odnosiło się wrażenie, że pragnął całkowicie zmienić swoje życie: zachował łagodne, młodzieńcze usposobienie i nadal usiłował wykluć się z jajka, czyli opuścić swoje rodzinne miasto. Wydawało się, że jego ostatnie pragnienie ukryło się na dnie jego duszy, a on przez całe życie usychał za nim z tęsknoty. Jeśli miało się uszy dostatecznie wyczulone na znaczenie jego słów, jeśli zwracało się uwagę na poufny ton jego głosu, to odnosiło się wrażenie, że wszystko, co robił w swoim życiu prywatnym, zawodowym i społecznym a robił rzeczywiście bardzo wiele stanowiło jedynie namiastkę czegoś, co się nie zmaterializowało, co było jedynie substytutem niespełnionych marzeń, zetlałych pragnień.
Jak wspomnieliśmy, dokonał bardzo wiele w wielu dziedzinach życia. Co prawda, nie miał tytułu naukowego przyznanego przez politechnikę czy szkołę biznesu, tym niemniej jako samouk i mól książkowy posiadł rozległą i dogłębną wiedzę w dyscyplinach, które były bliskie jego sercu. Potrafił też przekuć zdobytą wiedzę w czyny. Bystrość umysłu i życiowy spryt odziedziczył niewątpliwie po ojcu Notele[15], który był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i energicznym. Były to cechy bardzo rzadkie u Żydów mieszkających w małych galicyjskich miasteczkach. Natan Grünspan założył w mieście wielką fabrykę i jako pierwszy dębiczanin zainstalował w swoim domu oświetlenie elektryczne już kilkadziesiąt lat przed I wojną światową. Z kurków przy jego wannie płynęła gorąca woda. Dlatego też Szymon był inżynierem-praktykiem właściwie od urodzenia. Poszerzał i udoskonalał możliwości wytwórcze zakładu swojego ojca. Rozbudował jego fabrykę taczek, wagonów itp. Wzniósł nowoczesny młyn, który obsługiwał cały powiat. Ponadto, sam prowadził księgowość, sporządzając wymagane rachunki w dwóch, a gdy trzeba było, nawet trzech egzemplarzach. Gdyby nie Holokaust, z pewnością jeszcze bardziej rozwinąłby rodzinną firmę.
Był równie aktywny w życiu społecznym, jak i w zawodowym. Dzięki rozlicznym talentom i przymiotom głębokiej wiedzy, pracowitości, etyce zawodowej, miłemu obejściu, osobistemu urokowi, uczciwości, jak również dojrzałości i wrażliwości emocjonalnej potrafił sobie zjednać poznanych ludzi i wraz z m.in. Pinchasem Laufbahnem przewodził w działalności społecznej.
Jako jeden z liderów miejskiego oddziału Poalej Cyjon, był związany z jednym nurtem politycznym, a mimo to potrafił przedłożyć potrzeby szerokich rzesz ludności żydowskiej nad ciasne interesy własnej partii. W swojej pracy społecznej kierował się miłością braterską. Miłość tę manifestował w pełni podczas trudnych i ważkich posiedzeń rady miejskiej, w których brał udział w ramach swojej upartej i nieustannej walki o prawa [obywatelskie] żydowskiej ludności miasta. Era panowania Habsburgów kiedy dorastali członkowie żydowskiej starszyzny miasta nieodwołalnie dobiegała końca. Nadeszły nowe czasy, pojawili się nowi przywódcy gminy, do miasta przyjeżdżali nowi ludzie, do głosu coraz częściej dochodzili antysemici, nad dębicką gminą żydowską zawisły czarne chmury, rósł niepokój o jej dalsze istnienie, sytuacja wymagała podjęcia zdecydowanej walki. Szymon Grünspan i Pinchas Laufbahn byli do niej przygotowani. Grünspan stanął do walki z otwartą przyłbicą: bogaty w wiedzę o swoim środowisku i mocny dumą narodową.
Ileż to razy Grünspan wstawiał się w imieniu własnym lub gminy za swoimi współbraćmi w różnych biurach i urzędach, u starosty i u wojewody. Kto zliczy prośby, jakie pisał w imieniu swoich ziomków do urzędników miejskich i centralnych. Jego prośby były najczęściej rozpatrywane pozytywnie, z uwagi na stanowczy ton i szczególny styl zdradzający zarówno głębokie zrozumienie sprawy, jak i empatię dla danej osoby w konkretnej sytuacji. Nie były to zatem pisane urzędowym językiem supliki, a raczej słowa płynące prosto z serca. Grünspan okazywał serce tym, którzy cierpieli lub zostali pozbawieni należnych im praw. Cierpiał razem z nimi i wstawiał się za nimi. Jego słowa zapadały głęboko w serce. Podobno tylko raz błagał o litość. Było to w czasie Holokaustu, kiedy w domu pewnego robotnika-katolika odkryto kryjówkę, gdzie ukrywała się jego rodzina. Niemcy wywlekli Szymona, jego żonę Raszkę oraz ich dwóch synów na rozstrzelanie. Przeczuwając rychłą śmierć, Szymon zdobył się na odwagę i poprosił o litość dla goja, który ich ukrywał. Jego płynące z serca słowa zrobiły wrażenie nawet na gestapowcu i robotnik uniknął śmierci.
W przedstawionych przez nas przykładach, obrazujących dumę narodową gminy żydowskiej w naszym mieście, Szymon Grünspan odgrywał niewątpliwie wielką rolę. Dlatego niech nasi krajanie mają go zawsze w błogosławionej pamięci.
Powyższe tłumaczenie zostało dokonane z przekładu hebrajskiego oryginału
na język angielski (Images II, tłum. i oprac. Jerrold Landau, Pages 86-92).
[Sefer Dembic, ss. 86-92, red. Daniel Leibel, Tel Awiw, 1964].
[Strona 92]
Translated by Ireneusz Socha {tekst hebrajski s. 92}
Rywka Diament, siostra Towy i Cylii Eisen, była jedną z pierwszych w naszym mieście członkiń dziewczęcej organizacji Debora. Była w prostej linii wychowanką założycieli ruchu syjonistycznego w Dębicy. Już od najmłodszych lat towarzyszyła siostrom na różnych odczytach i spotkaniach organizowanych przez dębickich syjonistów. Od małego chłonęła syjonistyczną filozofię i przyzwyczajała się do działalności w organizacji. Już przed I wojną światową pracowała z oddaniem na rzecz biblioteki [hebrajskiej] i pilnie przyswajała sobie wiedzę żydowską i język hebrajski. Jednak w pracy społecznej zaczęła w pełni uczestniczyć dopiero po odrodzeniu się życia żydowskiego w mieście tzn. po powrocie żydowskich wygnańców z Czech. W latach 1918-1920 stała na czele dziewczęcej organizacji, która później dołączyła do Debory. Oprócz tego uczestniczyła w innych działaniach podejmowanych przez dębickich syjonistów oraz kierowała pracą biblioteki. Była również członkinią komitetu Szkoły Hebrajskiej w Dębicy i krótko brała udział w amatorskim kółku teatralnym. Umiała pracować samodzielnie oraz wzbudzać w innych zaangażowanie. Umiała przemawiać nawet na forach innych niż jej własne.
Po wyjściu za mąż i wyjeździe do Niemiec za swoim mężem Pesachem Diamentem oby cieszył się długim życiem! Rywka Diament przestała działać w Dębicy. W Niemczech brała udział w pracach środowiska skupionego wokół Chaima Arlozoroffa[1] i Georga Landauera[2]. Dzięki tym kontaktom, wiele lat później wciągnęła się w pełną oddania działalność na rzecz związków zawodowych i rady związkowej w Haderze[3]. Działo się to po alii[4] rodziny Rywki do Kraju Izraela, po wielu latach ciężkiej pracy w Petach Tikwa[5]. W Haderze jej mąż Pesach pełnił funkcję dyrektora spółdzielni prowadzonej przez związki zawodowe.
Zmarła przedwcześnie, lecz będzie zawsze dobrze pamiętana w Haderze i w okolicach. Zostawiła dwoje dzieci: syna obecnie podpułkownika Josefa Yahaloma i córkę Alizę członkinię kibucu Gesher[6].
|
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Dembitz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 18 Jul 2014 by LA