|
[Strona 33]
Dzieci żydowskie w Dębicy tak, jak w pozostałych galicyjskich miejscowościach uczyły się w chederach[3] i betmidraszach[4], wychowując się w czystości Tory. Miały niewielką wiedzę nt. języka swoich nieżydowskich sąsiadów, która ograniczała się do niezbędnego minimum, potrzebnego w późniejszym życiu do prowadzenia interesów i zdobywania środków do życia. Nawet ci Żydzi, którzy mieli ożywione kontakty z gojami i potrafili mówić w ich języku czy to z uwagi na fakt zamieszkiwania w ich sąsiedztwie w oddalonych od centrum miasta okolicach, czy też z powodu częstego przebywania w ich towarzystwie z powodu załatwiania interesów w sąsiednich wioskach nie umieli jednak czytać w tym języku. Większość dębickich Żydów mówiła po polsku z silnym żydowskim akcentem.
Aż do ostatniej ćwierci XIX wieku, dębiccy Żydzi podobnie jak Żydzi w pozostałych miejscowościach galicyjskich nie dostrzegali potrzeby i nie przywiązywali wagi do uczenia się języka polskiego, gdyż językiem urzędowym, za pomocą którego załatwiali swoje sprawy z administracją rządową na szczeblu centralnym i regionalnym, był wyłącznie język niemiecki. Z tej to przyczyny, jeśli Żydzi postanowili uczyć się języka obcego, to wybierali język niemiecki. Było to podyktowane potrzebą kontaktów z administracją rządową, ogólnymi tendencjami wynikającymi z żydowskiego oświecenia, jak również podobieństwem języka niemieckiego do ich własnego języka jidysz.
W miarę, jak miejscowi Żydzi zaczęli rozwijać kontakty z dużymi miastami położonymi w bliższej i dalszej odległości od Dębicy, kiedy rozwinęły się ich powiązania gospodarcze z firmami i fabrykami w całym kraju w równej mierze zaczęła rosnąć potrzeba porozumiewania się w formie pisemnej, jak również potrzeba powszechnego oświecenia i przystosowania się do ogólnie panujących zwyczajów. Czy to w przypadku realizacji dostaw artykułów rolnych (jaj, zboża czy drewna itp.) na lokalny rynek, czy w związku z potrzebą zakupienia odzieży, płótna, artykułów żelaznych itp. na własny użytek korzyści wynikające z umiejętności posługiwania się językiem polskim w mowie i w piśmie stawały się coraz bardziej oczywiste. Bardziej zamożni Żydzi, którzy w związku z obowiązkami służbowymi odwiedzali wiedeńską giełdę, zmuszeni byli czytać gazety początkowo niemieckojęzyczne, a później, w miarę rosnącej niezależności administracyjnej Galicji, również ukazujące się w języku polskim. Tak oto przed dębickimi Żydami zaczęły się powoli otwierać bramy laickiego oświecenia. Temu procesowi towarzyszyły nieustanne dyskusje wewnętrzne. Miejscowymi pionierami haskali były z jednej strony dzieci z zamożnych domów, którym sytuacja materialna umożliwiała automatyczne osiągnięcie wyższego statusu społecznego, a z drugiej strony dzieci z biednych rodzin, które starały się odmienić swój los na lepsze, korzystając ze zdobyczy haskali i świeckiego wykształcenia. Potrzeby te zaspokajały początkowo podczas lekcji prywatnych udzielanych m.in. przez Liprantów i Krantzów. W późniejszym okresie, wraz z wprowadzeniem przymusu szkolnego, dębiccy Żydzi zaczęli zaspokajać swoje potrzeby oświatowe w polskich szkołach publicznych.
Stąd haskala zawitała do Dębicy znacznie później niż do większych miast. W owym czasie działacze haskali w Galicji podobnie jak w innych regionach Europy Wschodniej zaczęli definiować cele stojące przed narodem żydowskim. Idee narodowe wywodzące się z haskali docierały do Dębicy stopniowo wraz z przenikaniem ideologii syjonistycznej. Nie możemy określić, kiedy dokładnie to nastąpiło ani kto przywiózł syjonizm do Dębicy. Możemy przypuszczać, że syjonizm upowszechnił się w mieście na dobre w latach 80. XIX wieku, w dobie przebudzenia świadomości narodowej Żydów w następstwie pogromów, do których doszło w południowej Rosji oraz w efekcie wpływu, jaki wywierały opiniotwórcze gazety Smolenskina[5] Ha-Magid[6], a później Ha-Szachar. Gazety te nie miały w mieście wielu czytelników, gdyż prawie cała populacja żydowska Dębicy pozostawała pod wpływem ortodoksów. Mówi się, że pierwsi dębiccy maskile[7] czytali również pierwszą hebrajskojęzyczną gazetę socjalistyczną Ha-Emet, wydawaną przez Liebermana[8].
W każdym razie jest faktem, że syjoniści działali w Dębicy już na początku lat 90. XIX wieku. W roku 1893 próbowali założyć organizację syjonistyczną, jednak nie wiemy, czy im się to udało, a jeśli tak, to jak długo ona istniała. Informację na jej temat przekazali dębiccy delegaci na galicyjski kongres syjonistyczny, który odbył się we Lwowie w roku 1894. W owym czasie istniały już organizacje syjonistyczne w Tarnowie mieście, z którym dębiccy Żydzi mieli ścisły kontakt jak również w mniejszych miejscowościach w pobliżu Dębicy takich, jak: Pilzno i Ropczyce. Kiedy w roku 1897, w celu promowania osadnictwa w Ziemi Izraela, założono w Tarnowie organizację Ahawat Cyjon[9], aktywnie uczestniczącą w zakładaniu moszawu[10] Machanaim[11] w Izraelu, wywołało to wielkie poruszenie również w Dębicy.
[Strona 34]
Haskala zaczęła jeszcze mocniej oddziaływać na żydowskich mieszkańców Dębicy, kiedy okazało się, że jednym z osadników w Machanaim zapragnął być Motel Leibel, brat reb Chaima Leibela, dębiczanin z dziada pradziada, członek szanowanej w mieście rodziny. Sprawę tę omawiano powszechnie przy każdej okazji, zwłaszcza wówczas, gdy Motel Leibel wraz ze swoimi bliskimi wyjechał do Ziemi Izraela.
Początkowo szeregi dębickiego oddziału Ahawat Cyjon zasiliło liczne grono miejscowych Żydów, w tym wielu bardzo ortodoksyjnych ludzi, jak na przykład dajan[12] i rabbi Jehuda Lejb Laufbahn, dziadek Jicchaka Laufbahna oraz sporo chasydów. Jednak wkrótce potem rabbi i cadyk z Sieniawy[13] oraz rabbi i cadyk z Bełza[14] ogłosili sprzeciw wobec ruchu syjonistycznego, a za ich przykładem poszły prawie wszystkie sądy rabiniczne w Galicji. Wówczas też chasydzi zaczęli otwartą walkę przeciwko tym, którzy przyspieszają nadejście końca. Pomiędzy obozem konserwatywnym a syjonistami wybuchła prawdziwa wojna.
Główną bronią, którą posługiwano się w tej wojnie, była tzw. literatura naścienna[15], czyli wymiana zdań w formie graffiti, gdzie obie strony zwracały się do siebie zdaniami pełnymi kwiecistych epitetów, niedomówień i insynuacji w zależności od nastroju.
W rezultacie w Dębicy wciąż brakowało zwolenników syjonizmu bardzo mało młodzieży otwarcie przystępowało do miejscowej organizacji syjonistycznej. Wśród miejscowych maskilów, odrzucających tradycyjną naukę w betmidraszu, znaleźli się: Eljahu Gewirtz (syn reb Altera, wnuk rabbiego Daniela zwanego Mocnym i prawnuk rabbiego Elisza, sędziego rabinackiego), Nissan Taffet, Szmuel Mahler (syn reb Chaima), Mosze i Dawid Leibel (synowie reb Chaima), jak również inni młodzi ludzie, którzy ukrywali swoją tożsamość. Kiedy najwybitniejsi członkowie tej organizacji wyjechali z Dębicy, spory światopoglądowe przycichły na kilka lat, aż do czasu, kiedy dorosło nowe pokolenie syjonistów. Należeli do niego młodzi ludzie kierowani przez Jehudę Bornsteina, a potem Jicchaka Laufbahna, którzy porzucili tradycyjne wykształcenie religijne. Oprócz nich z syjonizmem sympatyzowali również biznesmeni i kupcy, którzy odrzucili wiarę w żydowskiego Boga i nie przejmowali się zbytnio opiniami dębickiej wspólnoty żydowskiej.
Od tego czasu haskala i syjonizm zyskały w Dębicy tak wielu zwolenników, że asymilacja przestała być postrzegana jako zagrożenie dla funkcjonowania gminy żydowskiej, a przeciwników syjonizmu poza środowiskiem chasydów praktycznie nie było. Nieliczne przypadki asymilacji pośród przedstawicieli żydowskiej inteligencji nie robiły już takiego wrażenia na ortodoksyjnych przywódcach gminy i nie prowokowały ich do podejmowania skoordynowanych akcji antysyjonistycznych.
W roku 1904, czyli w dziesięć lat po pierwszej, miała miejsce druga, również nieudana próba formalnego założenia organizacji syjonistycznej w Dębicy. Syjoniści wynajęli w tym celu salę w pobliżu bożnicy, gdzie udało im się zorganizować uroczystość poświęconą pamięci doktora Herzla[16]. Jednak gdy pewnego ranka stwierdzili, że wnętrze sali jest zdemolowane, a wszystkie meble połamane, to stracili wiarę w swoją działalność. Wandalami okazali się chasydzcy przeciwnicy syjonizmu, którym animuszu dodał fakt śmierci lidera ruchu, i którzy z tej okazji urządzili nawet wystawna ucztę. Czyn ten został opisany w syjonistycznej gazecie Der Jud, która ukazywała się w Krakowie. Sala posiedzeń dębickich syjonistów została urządzona na nowo dopiero po I wojnie światowej, w radykalnie odmiennych warunkach.
Kilka lat później, w tej samej gazecie, ukazała się relacja z Dębicy pióra Jankiela Martwego (czyli prawdopodobnie Meira Sapira) pod wymownym tytułem Przez nas syjonizm umarł za młodu. Bądź syjonistą, pókiś młody po ślubie nie będziesz już miał do tego głowy. To wzięte z życia powiedzenie zachowało swój głęboki sens aż do zakończenia I wojny światowej. Środki, którymi dysponowała centrala organizacji syjonistycznej, były bardzo ograniczone. Posiłkowano się sprzedażą szekli[17] i znaczków dla Keren Kajemet[18] oraz zbieraniem datków podczas wieczornic ku pamięci Herzla i corocznych teatrzyków chanukowych[19], gdzie odgrywano sceny z powstania Machabeuszy[20]. Sumy zebrane w ten sposób były niewystarczające, aby zapewnić funkcjonowanie ruchu syjonistycznego przez cały rok. W końcu zawiązał się miejski komitet syjonistyczny, w skład którego wchodziło zaledwie kilku wyznaczonych i wybieranych członków. Co kilka lat odbywały się także wybory do instytucji państwowych, np. parlamentu krajowego, sejmu Galicji czy samorządu lokalnego, czyli rady miejskiej lub zarządu gminy. W realiach czasu przełomu dębiccy syjoniści nie mieli zatem środków, aby utrzymywać organizację atrakcyjną dla młodzieży. Oprócz wszystkich wymienionych trudności i prześladowań, organizacja napotkała na dodatkową przeszkodę, traciła bowiem swoich członków ze względu na wzmożoną emigrację.
Po pewnym czasie podjęto próbę rozwinięcia działalności syjonistycznej, powołując do życia związek skupiający lokalnych przedsiębiorców tak, jak robiono to w dużych miastach. Związek ten miał bronić interesów dębickich kupców, w tym decydować, czy zamykanie sklepów w niedzielę będzie obowiązkowe czy dobrowolne, prowadzić negocjacje w sprawie podatków, założyć czytelnię itp. W dębickim związku główną rolę odgrywali syjoniści, a jak na ironię brakowało w nim właśnie majętnych i wpływowych przedsiębiorców. Z tego też względu organizacja nie istniała długo.
Siłą napędową dębickiego syjonizmu był w owym czasie młody zapaleniec Jehuda Bornstein. Wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, aby zaszczepić ducha syjonizmu w mieszkańcach styranizowanego miasta. To, czego nie dawało się zrealizować ze starszymi, udało mu się wspaniale osiągnąć z młodzieżą.
W Dębicy było bardzo mało żydowskich przedsiębiorstw, które zatrudniały pracowników otrzymujących stałą pensję, dlatego w Poalej Cyjon przeważali robotnicy spoza miasta i rzemieślnicy pracujący w rodzinnych warsztatach. Ci ludzie byli bardziej odporni na naciski ze strony strażników tradycji, jak również mieli więcej śmiałości, aby występować przeciwko oczekiwaniom rodziców. Partia robotnicza miała wystarczająco dużo środków, aby pozyskiwać sympatyków z innych środowisk, jako że w myśl swojego statutu miała nie tylko bronić praw pracowniczych, ale również podnosić poziom kultury wśród mieszkańców miasta, który początkowo był bardzo niski.
W organie Poalej Cyjon Der Jidiszer Arbajter (Robotnik Żydowski), publikowanym w Wiedniu, w numerze 8. z 1 czerwca 1905 r., o dębickiej organizacji na pierwszej stronie pisano tak: Syjonizm zaczął się szerzyć wśród robotników nawet w naszym miasteczku. Nasza organizacja powstała po ciężkich trudach, po wielu ostrych sporach toczonych z chasydzkimi fanatykami, którzy w żaden sposób nie chcieli się zgodzić na założenie takiej organizacji w mieście.
W dalszej części artykułu opisane jest pierwsze zebranie organizacji, które miało miejsce 23 kwietnia owego roku. Głównym punktem porządku dnia było wystąpienie uczonego Rabinowitza[22], który nie pochodził z Dębicy. Wyjaśnił zasady syjonizmu, a w szczególności zasady Poalej Cyjon oraz cele organizacji. Mowa ta odbiła się w mieście szerokim echem.
[Strona 35]
Pierwszy zarząd dębickiej organizacji tworzyli: L. Wasserman (krawiec) przewodniczący, M. Taub wiceprzewodniczący, Sz. Lempel skarbnik, Aharon Finn sekretarz i inni.
Artykuły sygnował J.B., czyli Jehuda Bornstein, który pozostając w cieniu faktycznie doprowadził do powstania organizacji.
Po ukonstytuowaniu się centrali Poalej Cyjon w Austrii (pod nazwą Ogólnożydowski Związek Robotniczy[23]), przystąpili do niej robotnicy i wspierający organizację przedsiębiorcy z Dębicy, a dębicka komórka stała się oficjalnym oddziałem organizacji centralnej.
Równocześnie, z uwagi na gwałtownie rosnącą emigrację, w dębickiej organizacji następowały poważne przetasowania kadrowe. Podczas drugiego walnego zebrania organizacji, które miało miejsce 28 kwietnia 1906 roku, wybrano nowy zarząd w składzie: M. Schildkraut przewodniczący, M. Sheinfeld wiceprzewodniczący, Sz. R. Wurzel sekretarz, M. Israel (z zawodu kotlarz) skarbnik oraz M. Dar protokolant.
Organizacja stawała się coraz bardziej wpływowa. Teraz podjęto decyzję o poszerzeniu działalności i włączeniu do partii pracujących kobiet. I tym razem pomysłodawcą akcji był Jehuda Bornstein. 29 grudnia tego samego roku odbyło się spotkanie organizacyjne związku robotnic, które swoim przemówieniem otworzył właśnie Jehuda Bornstein. Wkrótce wyłoniono zarząd, w skład którego weszły: Dintfas, B. Kreindel, S. Siedlisker oraz M. Siedlisker. Był to formalny początek Koła Kobiet Poalej Cyjon. Miało to miejsce 5 kwietnia [1907 roku]. Wówczas też postanowiono założyć bibliotekę (dotychczas nieistniejącą) oraz zaoferować kursy edukacyjne członkiniom koła.
Po około dwóch latach od założenia wspomnianego koła kobiet Poalej Cyjon, miało miejsce wydarzenie bez precedensu w Dębicy czy jakimkolwiek innym mieście Zachodniej Galicji: strajk generalny robotników. Strajk ten odbył się po strajku szwaczy w pobliskim Tarnowie[24], który został zorganizowany przez Ż.P.S. (żydowską robotniczą partię socjalistyczną znaną później jako Bund[25]). Liczne korzyści wywalczone podczas tarnowskiego strajku wywarły ogromne wrażenie na robotnikach. Robotnicy z dębickiego oddziału Poalej Cyjon postanowili zademonstrować, że wystarczy się trochę postarać i można poprawić swoje warunki bytowe. Dębica była jedną z nielicznych miejscowości, gdzie oprócz Poalej Cyjon nie istniała żadna organizacja robotnicza. W owym czasie szwalnie eksportowe zaczęły dopiero powstawać w mieście. Dębiczanie nie umieli jeszcze sami zorganizować tak dużego przedsięwzięcia, jak strajk. Dlatego krakowska centrala partii przysłała im do pomocy swojego zaufanego organizatora, którym był towarzysz Piltzer znany później jako doktor Piltzer, obecnie mieszkający w Izraelu.
Dębiccy szwacze pracowali latem od 5 rano do późna w nocy, a zimą od 7:00 do 23:00, a czasami nawet do północy lub 1 rano. Głównym postulatem strajkowym było zatem zmniejszenie liczby godzin pracy do 12 na dobę (!).
W strajku wzięło udział 28 robotników, z których do związku należała jedynie połowa. Do strajku przyłączył się również jeden katolik. Krakowska centrala przesłała strajkującym pomoc finansową. Bez niej robotnicy nie mieliby środków do życia podczas dziewięciodniowego strajku.
Podczas akcji strajkowej pracodawcy nie siedzieli z założonymi rękami. Jak zwykle, zwrócili się o pomoc do osób trzecich, czyli burmistrza miasta oraz starosty, którzy wydali nakaz aresztowania dwóch przywódców strajku. Po interwencji wspomnianego wyżej wysłannika zostali niezwłocznie zwolnieni. Pracodawcy jeździli zatem do pobliskich miast, aby wynająć łamistrajków, lecz bez skutku: żaden robotnik z zewnątrz nie chciał im pomóc ze względu na szeroką akcję informacyjną na temat strajku, prowadzoną przez Poalej Cyjon. W celu zastraszenia strajkujących robotników podejmowano też inne kroki, np. zlecano miejscowej policji rewidowanie biur związkowych. Robotnicy nie ugięli się nawet wówczas, gdy pracodawcy zgodzili się skrócić dzień pracy do 13 godzin (od 6:00 do 20:00). W całym mieście wrzało.
W końcu strajkujący dopięli swego i akcja zakończyła się sukcesem. Uzgodniono, że dzień pracy ma trwać 12 godzin, od 6:00 do 19:00, z jedną godziną przerwy na obiad. Pracodawcy musieli ponadto zapłacić robotnikom za wszystkie dni strajku oraz przyrzec, że żadna ze strajkujących osób nie zostanie zwolniona z pracy.
Zwycięstwo odniesione w strajku szwaczy podniosło na duchu członków oddziału Poalej Cyjon z Dębicy i okolic. Jednak, w związku z prośbami ponawianymi przez jednego z pracodawców, starosta ropczycki pod którego rządami podobne zdarzenie miało się już nigdy nie powtórzyć postanowił zlikwidować buntowniczą organizację. Około dwa miesiące później władze samorządowe wydały nakaz likwidacji dębickiego oddziału Ogólnożydowskiego Związku Robotniczego. W uzasadnieniu podano, że podczas strajku szwaczy w biurach organizacji śpiewano pieśń Czerwony sztandar[26], a po jednym z zebrań członkowie organizacji wykrzykiwali hasło: Niech żyje socjalistyczna demokracja!. Te poważne wykroczenia były całkowicie zgodne z prawem, ale któż mógłby sprzeciwić się woli burmistrza galicyjskiego miasta?
Niemniej jednak wkrótce pojawiła się szansa uchylenia nakazu i utworzono nowy oddział Ogólnożydowskiego Związku Robotniczego. Podczas zebrania założycielskiego wybrano nowy zarząd organizacji w składzie: L. Fuchs przewodniczący, Grinhut wiceprzewodniczący, Wurzel sekretarz oraz Schneider skarbnik.
Początkowo związek zyskał wielu nowych członków, jednakże emigracja znacznie osłabiła jego szeregi. W latach 1908-1909 w gazecie [Der Jidiszer Arbajter ] w ogóle nie wspomina się o działalności Poalej Cyjon w Dębicy.
W sierpniu 1910 roku odbyło się walne zgromadzenie członków związku, na którym postanowiono, że w miejsce zlikwidowanego związku robotniczego powinien zostać na nowo powołany oddział Poalej Cyjon. W owym czasie do organizacji wpisało się około 50 osób. Tymczasowy zarząd organizacji rozpoczął działalność oddziału. Odbyło się spotkanie w celu rozprowadzenia syjonistycznych szekli. W tym celu wybrano specjalną komisję w składzie: Naftali Schneur (obecnie w USA), Leiner (obecnie w Izraelu) i Mendel Wilner. W spotkaniu wzięło udział około 50 robotników. W każdy szabat miały miejsce odczyty o różnorodnej tematyce. Jeden z nich zatytułowany Nasze zadania kulturalne wygłosił Icchak Laufbahn, który wrócił z Ziemi Izraela. Podjęto również specjalną akcję dystrybucji Żydowskiego Robotnika.
Gdy inne organizacje syjonistyczne działające w mieście założyły bibliotekę publiczną, członkowie dębickiego oddziału Poalej Cyjon spotkali się z odmową współpracy ze strony założycieli placówki, którzy nie nabywali książek w języku jidysz. Dlatego byli zmuszeni zapisać się do biblioteki, by jako jej członkowie mieć wpływ na jej działalność.
W celu omówienia kwestii biblioteki publicznej, założonej przez władze lokalne w dniu 1 stycznia 1911 roku, dębicki oddział Poalej Cyjon wraz z obywatelami o syjonistycznych poglądach zwołał zebranie w wielkim betmidraszu[27]. Podczas zebrania wykład na temat konieczności zarejestrowania języka jidysz jako języka mówionego dał Meszulam Davidson z Rzeszowa (obecnie mieszkający w Izraelu[28]).
[Strona 36]
Podczas walnego zebrania członków wyłoniono nowy zarząd w składzie: Schneur przewodniczący, Leiner wiceprzewodniczący oraz Wilner sekretarz. Wynajęto ładne dwupokojowe mieszkanie na pomieszczenia biurowe oraz nasilono działalność kulturotwórczą. Organizacja gościła A. Riwockiego vel Szlimowicza[29], przedstawiciela centrali, który wygłosił cykl wykładów dla członków dębickiego oddziału. Ponadto, zorganizowano przyjęcie chanukowe z udziałem Meszulama Davidsona syjonistycznego aktywisty, działającego i znanego w całym regionie.
Pewnego szabatowego wieczora wykład pt. Socjalizm a kwestia rolna dał Cwi Wolf. Działalność kulturalna organizacji nie osłabła nawet pomimo stale malejącej liczebności w związku ze wzmożoną emigracją. Miejscowi działacze dawali wykłady na temat literatury i historii żydowskiej, syjonizmu, socjalizmu itp. Zorganizowano również kursy wieczorowe.
Po odtworzeniu organizacji, zwrócono szczególną uwagę na działalność skierowaną do młodzieży. W związku z tym powołano koło młodzieży Jugent, do którego należało początkowo 20 chłopców i dziewcząt. Była to pierwsza organizacja młodzieżowa w Dębicy. Po kilku miesiącach Jugent liczył 25 członków i stał się pełnoprawnym stowarzyszeniem o wykształconej strukturze organizacyjnej. Większość działań Jugentu koncentrowała się na organizowaniu kursów wieczorowych.
W artykule o Dębicy, który ukazał się w gazecie [Der] Jidiszer Arbajter w tym okresie, odnotowano następujący fakt: W ostatnim czasie zostaliśmy poinformowani o planowanym odczycie członka [partii Poalej Cyjon] Awnera (tj. Jicchaka Ben Cwi obecnego prezydenta Izraela[30]). Jednak ku naszemu ubolewaniu Awner rozchorował się podczas podróży i dlatego nie mógł do nas przybyć. [Dlatego] zaproszono telegraficznie członka Davidsona z Rzeszowa, który poruszył ten sam temat, czyli Praca i kultura Żydów w Państwie Izrael. ( ) Prelekcja zakończyła się ogromnym sukcesem, dlatego dziękujemy członkowi Davidsonowi za dobrowolne podjęcie się tego zadania .
Dzięki mężnej postawie wielu członków [partii], liczebność oddziału [dębickiego] wzrosła. Wybrano nowy zarząd. Przy każdej nadarzającej się okazji zbierano datki na Fundusz na rzecz robotników Kraju Izraela (K. P. E. J.)[31], który w owym czasie założyła partia Poalej Cyjon, aby wesprzeć działalność spółdzielczą i ruchy robotnicze w Kraju Izraela.
Wysiłki czynione przez [dębicki oddział] Poalej Cyjon, aby zdobyć większe wpływy w zarządzie [hebrajskiej] biblioteki publicznej założonej przez kobiecą organizację syjonistyczna Debora spełzły na niczym. Prowadzące bibliotekę syjonistki o wykształceniu uniwersyteckim nie były zainteresowane nabywaniem książek w języku jidysz, na które był popyt wśród prostego ludu. Dlatego zaistniała potrzeba założenia specjalistycznej biblioteki, która zaspokajałaby potrzeby mas. Dziewczyny z ludu źle czuły się w atmosferze panującej w Deborze, dlatego przy wsparciu Poalej Cyjon i Ruchamy Grünspan założyły nową organizację kobiecą [pod nazwą] Chawacelet[32]. Do tej organizacji wstąpiła znaczna liczba kobiet pracujących.
Kiedy na pierwszy plan wyszła sprawa biblioteki [hebrajskiej], dwie związane ze sobą organizacje Poalej Cyjon i Chawacelet przy pomocy Jicchaka Laufbahna, założyły osobną bibliotekę [pod nazwą] Jidisze Folksbiblioteke[33]. Początkowo księgozbiór biblioteki żydowskiej liczył 40 tomów, lecz szybko stała jedną z najbardziej znaczących instytucji kulturalnych w mieście, aż do epoki Holokaustu.
W czasie walnego zgromadzenia członków [Poalej Cyjon], które odbyło się dnia 30 października 1911 roku, do zarządu partii zostali wybrani: Naftali Schneur jako przewodniczący, Mosze Taub jako wiceprzewodniczący, Mendel Wilner jako sekretarz, Pinsk jako skarbnik, Sztrik jako protokolant oraz Parker, Wilner, Herszlag, Bronheim i Sender Bienstock jako członkowie zarządu. Ring, Wurzel oraz Treister zostali wyznaczeni do komisji rewizyjnej.
Jubileusz siedmiolecia istnienia organizacji uświetniła specjalna uroczystość. Wzięły w niej udział członkinie Chawacelet oraz liczni członkowie młodzieżówki syjonistycznej. Po raz pierwszy wystąpił też chór Poalej Cyjon.
Właśnie te różnice stały się głównym powodem utworzenia koła kobiet przy Poalej Cyjon zwanego Chawacelet co opisano powyżej w czym wydatnie pomógł Jicchak Laufbahn. Organizacją Chawacelet kierowała Ruchama Grünspan osoba o wiele bardziej aktywna od swoich starszych koleżanek z Debory. Występujące pomiędzy tymi organizacjami różnice przyczyniły się również do utworzenia biblioteki publicznej Poalej Cyjon. Jak wyjaśniono powyżej, młoda inteligencja kierująca pracami tzw. żydowskiej biblioteki narodowej założonej przez Jehudę Bornsteina nie była zainteresowana nabywaniem książek w jidysz i prawie w ogóle nie kupowała książek wydanych po hebrajsku. W konsekwencji biblioteka ta nie służyła krzewieniu żydowskiej kultury narodowej, a była narzędziem służącym asymilacji.
{Fotografia na s. 37 Koło Syjonistek Debora}
Były to: Geula (Odkupienie) grupa założona przez Jehudę Bornsteina, skupiająca dębickich gimnazjalistów i krakowskich studentów oraz Haszachar (Świt[36]) grupa absolwentów betmidraszu (szkoły religijnej) kierowana przez Jicchaka Laufbahna przed jego emigracją do Palestyny, oddział ogólnokrajowej organizacji Histadrut[37]. Zebrania Geuli odbywały się w prywatnych domach jej członków z obawy przed wykryciem przez nauczycieli gimnazjalnych, co wiązałoby się z wydaleniem ze szkoły pod zarzutem członkowstwa w [nielegalnej] organizacji świeckiej. Haszacharowcy zbierali się w pomieszczeniach Poalej Cyjon.
Haszachar zorganizował swój pierwszy kongres w hotelu Bornsteina w Dębicy w święto Pesach w roku 1908[38]. Jednym z prelegentów był Jicchak Laufbahn, który przewodniczył drugiemu kongresowi, lecz zmarł tuż przed trzecim. W owym czasie wielu członków i współpracowników Haszacharu wyemigrowało do Palestyny. Ci, którzy pozostali, dołączyli wraz z uczniami betmidraszu do innych organizacji syjonistycznych. W konsekwencji nie było sensu dalej prowadzić osobnej działalności pod szyldem Haszacharu. Regionalne organizacje [syjonistyczne], w tym dębickie, kontynuowały działalność w ograniczonym zakresie, aż do wybuchu I wojny światowej, kiedy zaniechały wszelkich działań.
W roku 1912, w związku z ogólnym spadkiem liczebności gimnazjalistów pochodzenia żydowskiego, kiedy w organizacji zostało jedynie 5 członków uczniów ostatniej klasy, Geula zakończyła działalność.
[Strona 38]
Komitet sprawował opiekę nad wszystkimi organizacjami syjonistycznymi z wyjątkiem Poalej Cyjon. Musiał współpracować z Poalej Cyjon w przypadku każdej akcji wspólnej dla całej populacji żydowskiej, jak np. spisu powszechnego lub wyborów. Długoletnim przewodniczącym komitetu był od samego początku Bendet Fett jeden z działaczy najbardziej zaangażowanych w realizację idei syjonistycznych oraz szkoły hebrajskiej.
Ani kwestia alii[40] do Ziemi Izraela, ani inne sprawy mające znaczenie dla gminy, a zwłaszcza dla młodzieży [żydowskiej], nigdy nie znajdowały się w kręgu zainteresowania komitetu lokalnego. Pomoc dla tych, którzy decydowali się na aliję, opierała się na prywatnych znajomościach, pomocy przyjaciół i tym podobnych kontaktach. Nie można było przecież ujawniać adresów imigrantów ich rodzinom, jako że te wykorzystałyby je do nadsyłania skarg i próśb, gdyż większość imigrantów wyjeżdżała bez pozwolenia rodziców. Komitet trzymał się zawsze swojej strategii działania, według której losy imigrantów w Izraelu mogły źle wpłynąć na działalność ruchu w starym kraju.
Pojedyncze przypadki alii z Dębicy do Ziemi Izraela miały miejsce już w 1909 roku. Pierwszymi, którzy dokonali alii, byli m.in.: Jicchak Laufbahn, Cwi Wolf błogosławionej pamięci oraz Mosze Taub (który dziś mieszka w Kfar Yechezkel), członkowie Poalej Cyjon. Jeden z przywódców ruchu w mieście, Mendel Wilner, był następnym, który dokonał alii do Ziemi Izraela. Po krótkim czasie jednak powrócił i pozostał jednym z głównych aktywistów ruchu w Dębicy. Mieszkańcy miasta przez wiele lat pamiętali jego działalność kulturalno-organizacyjną wśród młodzieży i dorosłych nawet gdy wyemigrował do Ameryki, tuż po I wojnie światowej.
{Fotografia na dole s. 38 Geula i Haszachar}
Powyższe tłumaczenie zostało dokonane z przekładu hebrajskiego oryginału
na język angielski (Enlightenment and Zionism, tłum. i oprac. Jerrold Landau, Pages 33-38).
[Sefer Dembic, ss. 33-38, red. Daniel Leibel, Tel Awiw, 1964].
|
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Dembitz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 18 Jul 2014 by LA