|
{445}
J. Awijaszuw Niewykluczone, że idea walki „młodych” ze „starymi” w literaturze jest niczym innym jak głupim żartem, który kto wie, kto zaczął i czy się kiedykolwiek skończy. Myśl ta nachodzi mnie, kiedy próbuję pisać o autorze już ponad siedemdziesięcioletnim: Jakubie Kahanie. Jego działalność literacka trwa już tak długo, że w okresie tym pomieściłyby się trzy życia co niektórych młodych pisarzy.
Bialik pozdrowił Kahana błogosławieństwem Szeheszejanu[1] ponad 50 lat temu, po przeczytaniu pierwszego zbioru jego poezji. Później Bialik napisał swój znany artykuł „Nasz młody poeta”, w którym ciepło sportretował trzech młodych: Jakuba Kahana, Zamana Schneura i Jakuba Steinberga. W każdym z nich Bialik odkrył „soki życiowe” fermentujące jak „młode wino w dzbanie, jak gotująca się krew i żywe mięso”. W każdym z nich odnalazł „piękno, siłę i kompletność”. O Jakubie Kahanie stwierdził: „Jest on jak jedwab w powiewie porannego wiatru”.
„Jedwab w powiewie porannego wiatru”… Trudno lepiej oddać delikatność wersów, która płynie z większości utworów Jakuba Kahana. Kahan pisze o gołębiu i szmeterlingu[2], o srebrnym łabędziu na lazurowym lustrze wody, o strumieniach wody z fontanny. W oku jego figlarne gwiazdy łączyły się z rozmodlonymi drzewami w bladym cieniu nocy. Na widok osieroconego kwiatu zdeptanego ciężkim butem łamało się w nim serce; rosło wraz z poranną rosą.
Od samego początku Jakub Kahan był poetą wiecznej wiosny, poetą łagodności i intymności, poetą krystalicznego życia i nieskończonych wakacji. „Głosiciel piękności świata” – tak nazwał go jeden z badaczy literatury.
Ten poeta i liryk był jednak synem ludzi stworzonych na sposób mniej idealistyczny, którzy potrafili patrzeć w przyszłość i czerpać radość z dobrego bożego świata. Z czasem „głosiciel piękności świata” stał się świadkiem męczeństwa i pragnienia odrodzenia swojego ludu. Pieśń jego nabrzmiała udręczeniem i bólem i protestem wobec możnych tego świata, a także potępieniem tych spośród jego ludu, którzy płaszczą się przed swoimi wrogami.
W słodkich wierszach poety jedwabiu o trawach i liściach pojawił się ton kazalniczy, ton kary i przestrogi. Pieśni jego sięgały daleko, aż do „Pieśni Żelaza”: „Ciche żelazo, które popycha do zemsty. Kiedy świat spowiła ciemność – jest w nim pocieszenie, pewność, wreszcie – ukryta nadzieja”. Nadszedł dzień, kiedy subtelny poeta obdarzył nas narodowymi pieśniami nawołującymi do bitwy, do rebelii, do podboju Kraju.
W ciągu sześćdziesięciu lat swojej aktywności literackiej Jakub Kahan uprawiał bardzo różne rodzaje twórczości poetyckiej – od pieśni do dramatów. Niedawno tak to tłumaczył: „Od czasu do czasu czuję pociąg do innego gatunku – tak jak drzewo nie przestaje wypuszczać nowych gałęzi”.
Rzeczywiście, pole jego twórczości jest niezwykle szerokie i pełne rozmaitych tematów i motywów. Jednak w tym ciągłym przeskakiwaniu z jednej gałęzi literatury na drugą Jakub Kahan pozostaje, jak mi się wydaje, dużym dzieckiem. Może dlatego pisze tak świetnie. „Legendy dla dużych dzieci” – „To właśnie pozwoliło mu zachować czystość i integralność dzieciństwa, a jednocześnie silnie zagroziło – i wreszcie zrujnowało – strumień jego życia”.
Kiedy go zapytać, które ze swych dzieł lubi najbardziej, odpowiada: zawsze najnowsze – tak jak matka, która kocha wszystkie swoje dzieci, ale to najmłodsze przynosi jej najwięcej radości. Poza tym, od samego początku po dziś dzień Jakub Kahan pisze ballady i dramaty, wizje i wielkie powieści („ale skromny wiersz nigdy nie powinien być porównywany do wielkich dramatów”, jak mawia).
We wszystkich swoich odmianach wiersze Jakuba Kahana zakotwiczone są w małych cierpieniach i radościach życia ludzkiego.
Jakub Kahan urodził się w Słucku na Białorusi. Kiedy był jeszcze małym dzieckiem, rodzice jego przenieśli się jednak do Zgierza – miasta przemysłowego niedaleko Łodzi, gdzie urodził się także Dawid Friszman. Duch industrialny miasta w niewielkim tylko stopniu wpłynął na duszę poety. Kiedyś, podczas spotkania towarzyskiego tutaj, w Kraju, Kahan usłyszał od osoby „stamtąd”[3], że największe lasy w rejonie Zgierza zostały zniszczone w czasie wojny. Poeta westchnął z bólem: „moje lasy…”. Zgromadzeni zdziwili się: nie mieli pojęcia, że poeta był właścicielem lasów; aż wyjaśniło się, że nie chodziło mu o posiadanie w sensie materialnym, ale o młodzieńcze posiadanie w sensie lirycznym.
Jeszcze jeden fakt świadczy o jego wrażliwej, lirycznej naturze. Jakub Kahan uzyskał wyższe wykształcenie na uniwersytetach niemieckich, gdzie studiował filozofię i historię – całkowicie „suche” dyscypliny, w których uzyskał tytuł doktora – ale „domem” jego była zawsze literatura, zwłaszcza poezja. Umieścił w niej swoje najgorętsze pragnienia i uczucia. Przyjaciele i ciekawscy nieraz pytali: po cóż tyle studiował? Odpowiadał: „Tylko, aby zatrzeć ślady mojej pasji. A pasją jego pozostały opowiadania, poezja, legendy, dramaty…
{448}
Reb Mordechaj Szmul Cudkowicz
Zwłaszcza wart odnotowania jest stosunek Szmula Chasyda do swojej żony Rodel. Ona także była skromna i cicha, nie włączała się w konwersację i nigdy nie uraziła czci innej osoby. Wydaje się, że przejęła te cechy od męża; wiele mu zawdzięczała okazywała to przez miłośæ i szacunek do niego; doceniała także jego wzorowe wobec niej zachowanie. Przyjemnością było widzieć pokój, zaufanie i delikatność panujące między nimi, tym bardziej, że byli małżeñstwem już dziesięć lat, a ona wciąż nie dała mu potomka. Według żydowskiego prawa mąż mógł się z nią rozwieść, ale minęło dwanaście, piętnaście i więcej lat, a on nigdy nie skorzystał z tego przywileju. Przyjaciele nie szczędzili mu szeptanych rad, aluzji, a nawet wyrzutów. On słuchał i nie odpowiadał.
Rodel nigdy nie poniechała wysiłków ku odmianie tej sytuacji. Jeździła do cadyka, szukała porady u lekarzy i stosowała wszelkie rodzaje kuracji. Kiedyś, dzieŃ czy dwa po święcie Sukot, matka moja wysłała mnie do niej z etrogiem, który jej była przyrzekła, tak, aby mogła ona użyć go do naparu, jaki przygotowywała. Kobieta wzięła etrog, zamknęła oczy, wyszeptała parę słów[4] i połknęła kawałek pitamu. Wydawało mi się to dziwne, więc opowiedziałem o tym matce. Matka zaśmiała się i rzekła: To dopiero lekarstwo. Powiedziała mi, że ta czysta kobieta liczyła, że połknięcie pitamu przyniesie jej męskiego potomka.
Czcigodne życie tej pary stało mi przed oczami wiele lat później, kiedy pisałem Pereca i Naomi. Być może to oni zainspirowali mnie do napisania tego wiersza.
Reb Mordechaj Szmul znany był nie tylko ze swojej pracy w edukacji religijnej, ale także jako autor i dystrybutor generalnego kalendarza używanego w całej Polsce.
{449}
F. Abba
{Fot. str. 449: Rodzina Sirkesów – reb Szlomo z żoną Sarą} Rodzina Sirkesów zalicza się do tych rodzin chasydzkich, których wpływ na ekonomiczne, społeczne i religijne życie miasta widoczny był przez pięćdziesiąt lat, od lat 80. XIX wieku do lat 30. następnego stulecia.
Ożeniwszy się z Sarą, córką filantropa reb Mordechaja Helmana z Dynowic przyjechał wraz z teściem do Łodzi i osiadł w Zgierzu. Wraz z Mosze Eigerem założył tu tkalnię. Firma „Sireks i Eiger” wkrótce stała się znana nie tylko w całej Polsce, ale i na szerokich obszarach Rosji.
Reb Szlomo postrzegany był jako człowiek uczciwy i prawy, prowadzący interesy w sposób jak najbardziej honorowy. Dzięki zaufaniu, jakie zdobył sobie w świecie biznesu, a także dzięki wielkiej energii i pracowitości, wiodło mu się bardzo dobrze i stał się człowiekiem zamożnym.
Pomimo wielu zajęć związanych z prowadzeniem rozbudowanego przedsiębiorstwa, nigdy nie żałował czasu i pieniędzy dla ludzi w trudnej sytuacji życiowej. Był znany z bogatych datków na cele dobroczynne i z wypełniania czynów miłosierdzia. Rozdawał pieniądze hojną ręką, uważny na potrzeby innych, najczęściej dając więcej, niż go proszono. Nigdy nie mówił o swoich dobrych uczynkach żonie ani rodzinie. Oni dowiadywali się przypadkiem[5].
Reb Szlomo był mocno zaangażowany w sprawy społeczne. Należał do założycieli jesziwy Jagdil Tora w Zgierzu, która istniała aż do wybuchu pierwszej wojny światowej (1914) i przez wiele lat był członkiem Rady Miasta. Reprezentował tam społeczność żydowską i brał udział w wielu delegacjach. W czasie pierwszej wojny światowej uczestniczył w delegacji Żydów do komendanta armii rosyjskiej Otomanowa w Wilnie z prośbą o wycofanie rozkazu wypędzenia miriadów Żydów mieszkających na terenach przylegających do linii frontu.
Wraz z zamknięciem rynków rosyjskich i konfiskatą towaru przez niemieckich okupantów firma Sirkes i Eiger przestała istnieć. Reb Szlomo wycofał się ze świata biznesu i produkcji i poświęcił resztę swoich dni Torze, religii i działalności społecznej.
Do końca swoich dni był prawym człowiekiem o mocnym charakterze. Odzienie jego było zawsze bez skazy, a dusza czysta. Do przodków jego zaliczały się rodziny Bachów (reb Joel Sirkes, autor komentarza Bajit Chadasz do Szulchan Aruch), Schorr i Margolios; był on potomkiem gaona reb Cwi Hirsza Schorra (ojca autora Torat Chaim) i gaona reb Abrahama Horowica (autora Emek Ha-Brachach, ojca świętego SZELAH[6]).
Żona jego Sara, osoba wielkiego serca, znana była w mieście jako kobieta energiczna i mądra. Urodziła reb Szlomo pięciu synów: Eliezera, Daniela, Cwi, Pereca i Pinchasa. Zmarła w Warszawie 29 cheszwan 5688 (1928) i tu jest pogrzebana.
Reb Szlomo odbył aliję do Kraju w roku 5694 (1935) i początkowo osiadł w Petach Tikwa. Ostatnie lata życia spędził w Jerozolimie pochłonięty Torą i nabożeństwem.
Zmarł w podeszłym wieku 18 cheszwan 5702 (1943) i jest pogrzebany na Górze Oliwnej. Niech dusza jego będzie związana w węzełku życia.
{Fot. str. 451: Eliezer Sirkes}
Reb Eliezer urodził się w roku 5640 (1881) swojemu ojcu błogosławionej pamięci reb Szlomo Sirkesowi i swej matce Sarze, córce reb Mordechaja (Motii) Helmana z Łodzi (ojca znanego działacza błogosławionej pamięci reb Mosze Helmana) z rodziny spokrewnionej z admorem reb Joszuą Heszelem z Opatowa, autorem „Ohew Izrael”. Rodzice jego przyjechali do Zgierza, kiedy miał trzy lata. Jako chłopiec wykazywał błogosławione zdolności w mig pojmując wszystko, czego go uczono. W wieku lat 18 ożenił się z Chają (córką reb Chaima Rotenberga ze Skryhiczyna). Pochodziła ona od błogosławionej pamięci Gra z Wilna i była spokrewniona z wieloma znakomitymi rodami Polski.
Po okresie jadania przy stole teścia Eliezer powrócił do Zgierza i wraz z bratem Danielem otworzył fabrykę włókienniczą „Sirkes i Sirkes”. Przedsiębiorstwo miało się dobrze aż do wybuchu pierwszej wojny światowej. Admor z Góry Kalwarii, błogosławionej pamięci autor „Sfat Emet”, dał im swoje błogosławieństwo i polecił codziennie studiować. Fabryka tym się wyróżniała spośród innych, że zatrudniała żydowskich robotników i zamykała w dwa dni w tygodniu, w sobotę i niedzielę, a także, rzecz jasna, w święta żydowskie.
Poza pracą w fabryce reb Eliezer zawsze znajdywał czas na działalność społeczną, także w czasach młodości. Odcisnął piętno swojej osobowości na życiu Zgierza. Należał do Rady Gminy i przewodniczył jej przez prawie 25 lat, od roku 1910 do 1925, z małą przerwą w latach 1918 – 1924. Wybierano go do Rady Gminy przez niemal dwadzieścia lat z rzędu (1916 – 1935). Był także członkiem rozmaitych komitetów obywatelskich, komisji waluacyjnej, rady powiatu itd. Stał na czele zgierskiego oddziału Aguda Izrael i był członkiem władz ogólnopolskich Agudy. Był delegatem na wielkie konwencje partii. Z ramienia bloku mniejszości narodowych był także delegatem do polskiego parlamentu (Sejmu) w latach 1922 – 1927.
Dom jego był zawsze otwarty dla uciśnionych i potrzebujących. Drobni kupcy i rzemieślnicy przychodzili wylewać przed nim swoje troski i prosić o wstawiennictwo przed komisjami podatkowymi, które nakładały na nich podatki wykraczające poza ich możliwości. Odkładał wtedy własne sprawy i biegł do burmistrza, komisji waluacyjnej lub innego urzędu, aby uzyskać ulgę, o którą go proszono.
Reb Joszua Berliner – Baniel opowiada, jak na jego prośbę reb Eliezer poszedł kiedyś wstawić się za nim do komisji podatkowej. Aby spotkać się z odpowiednim urzędnikiem, reb Eliezer poszedł pomodlić się z pierwszym minjanem w synagodze w dzień Hoszana Raba[7] (w jego sztibł modlono się później) tak, aby mieć wystarczająco dużo czasu na załatwienie interesu, który mu powierzono. Kiedy wrócił do domu, mógł powiedzieć reb Joszui, że misja jego była udana. Był to tylko jeden z wielu podobnych przypadków.
Podobnie jak jego błogosławionej pamięci ojciec reb Szlomo, reb Eliezer zaliczał się do chasydów z Góry Kalwarii i był wiernym wyznawcą tamtejszego rebego. We własnej partii (Aguda Izrael) był zawsze jednym z tych, którzy patrzyli z aprobatą na odbudowę Kraju Izraela. W roku 1919 wraz z bratem Danielem zaangażował się w akcję wysyłania maszyn tkackich i krosien do Kraju, zainicjowaną przez jednego z działaczy syjonistycznych błogosławionej pamięci reb Zewa Reicherta. Jak wiadomo, maszyny te dotarły do Kraju, ale nie były używane; przechowywano je w nie chroniących przed słońcem szałasach tak, że zardzewiały. Dopiero w latach ostatniej wojny, kiedy nadeszły czasy dobrej koniunktury, maszyny te przywrócono do użytku w fabryce „Cena” – oczywiście do użytku obcych…
W roku 1924 reb Eliezer pojechał do Kraju Izraela z delegacją Agudy (uczestniczył w niej błogosławionej pamięci admor z Góry Kalwarii) w celu zorientowania się w możliwościach zainwestowania tam pieniędzy i założenia fabryki. Wrócił pełen entuzjazmu dla idei osadnictwa i podjął stanowczą decyzję osiedlenia się w Kraju.
Reb Eliezer miał słabość do słowa pisanego i miał zwyczaj odkładania wszystkich dzienników od roku 1924 i zszywania ich w grube tomy. Zabrał je ze sobą do Kraju, ale po jego śmierci zgniły one w jakiejś jerozolimskiej piwnicy. Przywiózł ze sobą także „Pinkas Zgierz”, podczas gdy w mieście pozostała kopia. Wszyscy wiedzieli o jego wielkim księgozbiorze. Zawierał on cenne pierwsze wydania, które chętnie wypożyczał takim uczonym jak rabbi Chanoch Henech Ehrson, rabbi Natan Elberg i innym. Reb Eliezer przywiózł swoją bogatą kolekcję do Kraju, gdzie powiększył ją do 15000 tomów (w tym rzadkie zbiory respons, modlitewników, hagad paschalnych, ksiąg chasydzkich oraz książek naukowych i encyklopedii). Pod koniec życia podarował ją jesziwie Sfat Emet w Jerozolimie. Biblioteka jesziwy jest otwarta dla wszystkich i nosi nazwę „Ginzei Eliezer” („Kolekcja Eliezera”).
Reb Eliezer był duszą towarzystwa i w każdy szabat i święto przy stole jego zasiadali goście. Tu warto przypomnieć pewne wydarzenie. Kiedyś, w wigilię Sukot 1920, kiedy trwała jeszcze wojna polsko – bolszewicka, do sztibł chasydów z Góry Kalwarii weszła grupka żydowskich żołnierzy rosyjskich, jeńców wojennych. Byli obdarci i owinięci w szmaty. Strzegli ich uzbrojeni polscy żołnierze. Jeńcy czekali na zaproszenia do domów modlących się na święto. Nikt się jednak nie zgłaszał. Chasydzi bali się przyjąć ich w domu z obawy, że mogliby zostać oskarżeni o związki z komunistycznym wrogiem. Tylko reb Eliezer znalazł w sercu odwagę i zaprosił ich wszystkich (ponad dziesięciu żołnierzy) do swojego domu. Nakarmił ich i napoił i nie pozostawił bez poczęstunku także polskich strażników.
Tego roku (1920), w wirze wojny grupa żołnierzy armii Hallera (hallerczyków) zaatakowała zgierskich Żydów na ulicach miasta, obcinając im brody i ciągnąc za pejsy. Na społeczność żydowską padł blady strach, wszyscy zamknęli się w swoich domach. Kiedy wieść dotarła do reb Eliezera, natychmiast udał się on, ryzykując własną skórę, do prezydenta Świercza i prześladowcy zostali zaaresztowani.
W początkach roku 1935 reb Eliezerowi nareszcie udało się spełnić swój wielki cel życiowy. Wraz z żoną i częścią rodziny wylądował na ziemi Izraela. Nigdy nie uważał swojej miłości do Kraju za niezgodną z ideologią świata chasydzkiego. Ojciec jego, reb Szlomo, odbył aliję już wcześniej. W Kraju było dwóch jego synów, a brat Daniel był już mieszkańcem Tel Awiwu. Reb Eliezer poczuł się jak nowonarodzony. Jeździł po Kraju i podziwiał jego piękno. Na początku zamieszkał w Tel Awiwie, prędko jednak przeniósł się do Jerozolimy, kupił dom i tam osiadł.
Nawet w Jerozolimie nie wyrzekł się pracy społecznej. Szybko odnalazł się w kręgach Agudy i wyrobił sobie opinię jednego z jej najbardziej oddanych członków. Wziął udział w delegacji do Wysokiej Komisji i uczestniczył we wszystkich ważnych przedsięwzięciach ruchu. Został dyrektorem banku Kasy Pożyczkowej Ortodoksyjnych Żydów Polski. Wybrano go także na dyrektora szpitali Szaarei Cedek i Bikur Cholim, Rabbi Meir Baal Haness i innych organizacji. Każdy, kto go poznał, czy to w związku z działalnością społeczną, czy życiem prywatnym, serdecznie go polubił dzięki jego szlachetności ducha i osobistej delikatności.
Reb Eliezer doczekał narodzin Państwa Izrael. Jego dzieci i wnuki wzięły udział w Wojnie o Niepodległość, a on modlił się, aby powróciły całe i zdrowe. Modlitwy jego zostały wysłuchane.
Reb Eliezer zmarł w Jerozolimie 25 elul 5712 (1952) roku i został pogrzebany na Har Menuchot.
Żona ego Chaja była pobożną kobietą, skromną we wszystkich swoich uczynkach. Dyskretnie włączała się w życie społeczne zarówno w Zgierzu jak i w Jerozolimie. Biegle znała wszystkie psalmy. Była też ekspertem w Cena Urena [8] i legendach Talmudu. Zmarła w Jerozolimie 25 siwan 5722 (1962) i została pochowana obok swego męża.
Pięciu błogosławionej pamięci synów reb Eliezera i Chai Sirkesów wraz z rodzinami zginęło w holokauście. Pozostałych sześciu synów mieszka z nami w Kraju.
{Fot. str. 454: Daniel Sirkes}
Reb Daniel Sirkes urodził się w roku 5642 (1882) swojemu ojcu reb Szlomo Sirkesowi i swej matce Sarze, córce reb Mordechaja Helmana z Łodzi. Żona Mordechaja Helmana, Nechama, była córką reb Jakuba Blassa z Warszawy (reb Icy Blassa, spokrewnionego z rebem z Kocka).
Reb Daniel Sirkes był człowiekiem skromnego obejścia, a osobowość jego wzbudzała wielkie wrażenie i szacunek. Był uczonym i człowiekiem czynu, mówił niewiele, po cichu spełniał dobre uczynki i można go określić jako osobę cieszącą się całkowitą duchową pełnią.
Był jednym z głównych działaczy w Zgierzu i w Polsce. Stał na czele Pobożnych w obozie ortodoksyjnym w Polsce. Był jednym z założycieli Organizacji Ortodoksyjnej [Agudy] w Zgierzu i był jej przewodniczącym. Miłość do Kraju i przekonanie o konieczności jego odbudowy sprawiły jednak wkrótce, że odwrócił się od Agudy, która, w jego opinii, nie popierała idei budowy Państwa i całą energię poświęcała sprawom diaspory. Wstąpił do partii Mizrachi i został jednym z jej sztandarowych członków, kiedy Mizrachi wypowiedziała wojnę wszystkim przeciwnikom syjonizmu z prawa i z lewa. Wierny swojemu sercu i swym przekonaniom, zdecydował się odbyć aliję do Kraju i własnym życiem wypełnić ideę syjonistyczną. Zarzucił bliską swemu sercu działalność społeczną i edukacyjną w Polsce (w latach 1917-1918 stał na czele Bejt Ulpana – szkoły dla dziewcząt, w latach 1918- 1924 przewodniczył partii Mizrachi i Radzie Gminy i był aktywny w najwyższych kręgach związanych z ruchem narodowym), zlikwidował swą zgierską fabrykę, porzucił znaczną część swego majątku, spalił za sobą mosty i w roku 1925 z całą rodziną odbył aliję. Kupił dom i osiadł w Kraju.
Choć przyzwyczajony do życia w luksusie i komforcie, nie przeraził się perspektywą zamieszkania z żoną i ośmiorgiem dzieci w ciasnym, dwupokojowym mieszkaniu w dzielnicy Bukharian w Jerozolimie. Tu wychowywał swoje dzieci w umiłowaniu skromności, pracy i życia pełnego poświęceń. Gdy w rodzinie ścierały się temperamenty, to on łagodził kłótnie i wygładzał wzburzone fale. Znalazł także wspólny język z młodą, pionierską, generacją.
Reb Daniel ostro występował przeciw wszelkim skazom na życiu wspólnotowym w Izraelu. Pisywał na tematy bieżące w założonej przez siebie gazecie Ha-Cofe. Był także wiceprzewodniczącym Banku Mizrachi, członkiem zarządu Ha-Poel Ha-Cijoni, członkiem zarządu Żydowskiego Funduszu Narodowego i delegatem na kongresy syjonistyczne. Ku jego wielkiej radości i wdzięczności dane mu było także zostać jednym z sygnatariuszy Deklaracji Niepodległości.
Na początku reb Daniel osiadł w Hajfie. Stamtąd przeniósł się do Tel Awiwu. Kiedy ośrodkiem władzy stała się rada miasta Tel Awiwu, zdecydował się osiąść na dobre w Jerozolimie.
W swej książce „Z podniesioną głową” będącą antologią jego przekonań i powiedzeń, po wielekroć wypowiadał się przeciw niektórym zachodzącym w Kraju przeobrażeniom, które uważał za niezgodne z duchem czystego syjonizmu. Zawsze przykładał największą wagę do prawdy i nie powstrzymywał się od wygłaszania swoich przekonań nawet, gdy uderzały one w członków jego własnej partii, jeśli widział, że skłaniają się w stronę narodowych czy społecznych idei nie idących w parze z jego ideami jedności narodu i nadchodzącego odkupienia Narodu i Kraju. Reb Daniel Sirkes poświęcił ostatnie lata swojego życia jesziwie błogosławionej pamięci Rawa Kooka, którą uważał za błogosławiony ośrodek kształcenia narodu i odnawiania jego duchowości.
{Fot. str. 455: przedstawiciele różnych frakcji syjonistycznych na zebraniu generalnym. Pośrodku – reb Daniel Srkes}
Reb Daniel miał to szczęście, że wszystkie jego dzieci były razem z nim w Kraju w erze holokaustu i doczekał ujrzenia czwartej generacji swojej rodziny na łonie Kraju Izraela.
Reb Daniel zmarł w podeszłym wieku dnia 9 adar 5724 (1965) i pochowany został w rodzinnym grobowcu na Har Menucot. Swój cały majątek pozostawił instytucjom dobroczynności.
Żona jego, Nechama, była inteligentna, szlachetna i miłosierna. Zmarła 16 adar 5629 (1969) w Jerozolimie. Pozostawiła po sobie liczną rodzinę, zakorzenioną w Kraju.
Jedna z ulic jerozolimskich nosi imię reb Daniela Sirkesa.
Już w młodości jasne było, że przeznaczony jest do wielkości. Uważano go za geniusza, za naczynie, z którego nie uleci ani kropla[9]. W wieku 12 lat opublikował swoje nowele w miesięczniku Szaarej Tora wychodzącym w Warszawie.
W roku 1917 wstąpił do ruchu syjonistycznego i pozostał aktywny do roku 1939.
Miał zawsze dobry humor. Wszelkie wydarzenia w mieście kwitował żartem czy zabawną rymowanką. Napisał wiele książek, które ostatecznie poszły na przemiał. Tragedia, jaka dotknęła go w roku 1920 (służył w polskiej armii w wojnie polsko – bolszewickiej i stracił rękę) nie naruszyła jego ducha i nie pomniejszyła jego oddania sprawom społeczności miasta. Bardzo kochał swoich przyjaciół. Ci zawsze witali go z radością i razem śpiewali piosenki, które on komponował.
Ożenił się z Chaną córką Beniamina Fogla ze Zgierza. Mieli razem jedna córkę, Sarę.
W roku 1940 wraz z rodziną uciekł do Warszawy. Podobno nawet w tych trudnych dniach starał się podnosić ich na duchu słowami przepełnionymi jego inteligentnym humorem.
Wspólny los Żydów z warszawskiego getta nie ominął także jego i jego rodziny.
Pamięć jego będzie zawsze błogosławieństwem dla jego przyjaciół i znajomych.
{456}
Avraham Boaz
Z synów reb Abrahama tylko błogosławionej pamięci reb Izrael pozostał w Zgierzu; był on ojcem braci Boaz, właścicieli znanej zgierskiej fabryki wełnianej odzieży męskiej. Firma Braci Boaz znana była w kręgach kupieckich wielu miast i miasteczek Polski jako solidny producent najlepszej jakości wyrobów wełnianych. Bracia Boaz angażowali się także w działalność dobroczynną. Pierwszy, reb Chaim, zasiadał w Radzie Gminy, a drugi, reb Abraham w Radzie Miasta.
W roku 1939 roku rodzina Boaz liczyła prawie sto dusz. Ogromna większość z nich mieszkała w Zgierzu, tak jak przez całe poprzednie stulecie.
Reb Izrael Boaz z żoną Ryfką zmarli w Zgierzu.
W roku 1927 jedna z gałęzi rodziny, dzieci Mosze i Szyfry Aharonson, ich szwagier Minc i syn Abraham Aharonson, założyli kolejną fabrykę włókienniczą. Wytwarzała ona również wyroby wełniane i nosiła nazwę Minc & Aharonson. Zarówno fabryka jak i magazyny mieściły się przy głównej ulicy miasta, ulicy Piłsudskiego pod numerem 45.
W roku 1938 kapitał firmy wynosił prawie 5 milionów złotych. W tamtych czasach była to suma kolosalna.
Rodzina Boazów, podobnie jak rodziny Mintzów i Aharonsonów, były rodzinami chasydzkimi i kultywowały tradycyjny żydowski sposób ubierania. Poświęcały także spore sumy na cele dobroczynne. Izaak Minc był również wiceprzewodniczącym organizacji kupców żydowskich.
Warto także wspomnieć zasługi firmy w kontekście problemu zatrudniania młodych chasydów w fabrykach. Z powodu bojkotu żydowskich sklepów przez polską ludność wiele z nich zmuszonych było zaprzestać działalności. Właściciele tych firm, kupcy i dawni pracownicy, szukali pracy w fabrykach. Mintz & Aharonson jako pierwsi zaczęli zatrudniać młodzież chasydzką w swej wielkiej fabryce. W ten sposób zapewniali im środki do życia.
W halach fabrycznych pojawili się chasydzcy tkacze i postrzygacze z długimi cicit[10], brodami i pejsami. To była w Zgierzu nowość.
Fabryka Mintza i Aharonsona nie została splądrowana przez ludność cywilną po wejściu Niemców do miasta 7 września 1939 roku. Fabryka działała jeszcze przez parę tygodni, dopóki władze wojskowe nie nakazały konfiskaty żydowskich majątków i przedsiębiorstw w mieście.
Po przeprowadzeniu konfiskaty komisarzem fabryki został zgierski Niemiec. Żydowscy właściciele musieli oddać wszystko towar, przędzę, pieniądze i opuścić fabrykę z pustymi rękami.
W czasie okupacji, od końca roku 1939 do 1943, rodziny Mintzów i Aharonsonów mieszkały w getcie warszawskim. Później udało im się opuścić getto i dotrzeć do Vitel we Francji, gdzie przebywał znany łódzki poeta, Izaak Kacenelson. Celem ich było przedostać się stamtąd do Szwajcarii. Sekretna denuncjacja położyła jednak kres planom rodzin Mintzów i Aharonsonów, a także Izaaka Kacenelsona.
Pewnego ranka wszyscy zostali aresztowani i wysłani do Auschwitz, skąd nigdy już nie powrócili.
Teraz opiszę morderstwo Feli Trockiej z domu Boaz i jej dziecka Ilany w Nieświeżu na Białorusi w roku 1942.
Zawierucha wojenna rzuciła część zgierskich rodzin do Nieświeża. Byli to przede wszystkim przedstawiciele inteligencji, tacy jak bracia Horowicz, Bolek i Fela Troccy z córką Ilaną, dr Joszek Kohen, jego siostra i inni zgierscy Żydzi. Po wybuchu wojny niemiecko radzieckiej kółko to trzymało się razem jeszcze mocniej. Kiedy w roku 1941do Nieświeża wpadły hordy nazistowskie, cała żydowska ludność ciężko odczuła ich przybycie.
Fela Trocka była niebieskooką blondynką i mogła uchodzić za aryjkę. Wraz z dzieckiem znalazła kryjówkę u pewnego chrześcijanina. Białoruski antysemita, który wiedział o miejscu ich pobytu, poinformował gestapo. Fela wraz z córką zostały zastrzelone pośrodku rynku ku przestrodze nie-Żydom, aby nie próbowali ukrywać Żydów.
{459}
Fabian Greenberg Mój wuj, Gedalia Jedidja Zwikelski, był podwójnie związany z naszą rodziną. Był nie tylko mężem siostry mojego ojca, ale także jego kuzynem. Wuj mój był jednym z najlepszych uczniów pierwszego rabina sochaczewskiego, reb Abrahamełe. Był bystry i pojętny i znany w mieście jako inteligentny człowiek, do którego często chodzono pytać o radą, kiedy ktoś znalazł się na rozstajnych drogach i nie wiedział, którędy pójść. Miał stalowy, nieugięty charakter. Nie mógł zbyt długo pozostać skromnym gabajem Chewra Kadiszy (Bractwa Pogrzebowego). Przez długi czas był radnym miejskim.
Miał chłodny i zrównoważony charakter, w przeciwieństwie do mojego drugiego wuja, Noacha Trockiego, męża najmłodszej siostry mojego ojca, który był impulsywny i niecierpliwy, kiedy zabierał głos w sprawach publicznych, którymi bardzo się interesował. Był jednak zdyscyplinowanym syjonistą i doczekał się wyboru na członka Rady Miasta z ramienia Organizacji Syjonistycznej. Niestety, niedługo piastował ten urząd. Zmarł po operacji w roku 1928. Pogrzebano go na zgierskim cmentarzu.
Mój pradziadek Józef Zwikelski żył z uprawy ziemi. Był rolnikiem, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli. W tamtych czasach Żydom nie wolno było posiadać ziemi. Pradziadek dzierżawił ziemię od poreca (właściciela) miasteczka Proboszczewice, niedaleko Zgierza. Zbudował także w Proboszczewicach olejarnię. Sprzedawał olej niemieckim fabrykantom łódzkim i pionierom łódzkiego przemysłu włókienniczego. Eksportował do różnych części Polski i Rosji. Działo się to w pierwszej dekadzie XIX wieku.
Jego córka Chana, a moja babcia, wyszła za mego dziadka Beniamina Grynberga z Sochaczewa. Osiedli oni w Zgierzu i założyli tam tartak. Z jakiegoś powodu Żydzi uważali ten rodzaj przedsiębiorczości za uczciwy. Szołem Asz opisuje to w jednej ze swych książek.
Mój ojciec Gedalia był również kupcem drzewnym. Był człowiekiem spokojnym, zrównoważonym i rozsądnym, skłaniającym się ku filozofii w rezultacie intensywnych studiów w młodości. W owym czasie był on silnie przejęty upadkiem Syjonu i wstawał w nocy, aby recytować Tiku Chacot[11]. Zmienił się pod wpływem haskali czytając niemieckie komentarze Tory Mendelsohna. Nowoczesna filozofia zajęła miejsce starych książek.
{Fot. str. 460: błogosławionej pamięci Fela Grynberg}
Moja dobra żydowska matka, Fejgełe, pochodziła z Kalisza, ale bardzo związała się z naszym miastem. Była głęboko zaangażowana w działalność dobroczynną i udzielała się w syjonistycznej organizacji kobiecej Dwora.
{461}
Z. Fiszer Były w Zgierzu osoby, które wyróżniały się w życiu publicznym jako wyśmienici mediatorzy i reprezentanci społeczności, a dzięki zaletom osobistym i ujmującej powierzchowności wywierały nieodparte wrażenie na wszystkich, z którymi się spotykały.
Jedną z takich wyjątkowych osób był niewątpliwie Fabian Grynberg, dziś ostatni Mohikanin z czasów naszej wspólnej działalności społecznej.
Urodził się w Zgierzu w roku 5653 (1893). Ojciec jego, reb Gedalja, był maskilem, uczonym i wielkim filantropem. Zagłębiał się w modlitwy, hymny i psalmy poszukując ich źródeł i próbując odgadnąć czas ich powstania i autorów. Dom jego był wzorowym syjonistycznym domem. Dziewięcioletni Fabian zapytany, czym się jego ojciec zajmuje, odpowiadał z dziecięca niewinnością: jest syjonistą!.
Wśród dokumentów ocalałych z tamtych dni znaleźliśmy zapisek w księdze pamiątkowej Chewra Kadiszy: W wyrazie wdzięczności reb Gedalji synowi błogosławionej pamięci zmarłego reb Beniamina Grynberga za dobro, jakie wyrządził naszej społeczności w związku z sumą 2000 srebrnych rubli, które byliśmy mu jako społeczność winni, zdecydowaliśmy się uczynić go honorowym członkiem naszego lokalnego bractwa Chewra Kadiszy. Dokument nosi datę Sobota wieczór Paraszat Szmot, 5669 i jest podpisany: Szlomo Jehuda Lejb Ha-Kohen, rabin i głowa sądu rabinackiego, Szalom Zandberg, Mendel Finkelsztejn, Michał Princ, Mordechaj Szmul Zudkowicz, Beniamin Szarański i Józef Hirsz Szpiro. Listę sygnatariuszy zamyka Gedalia Grynberg.
Reb Gedalia Grynberg został także mianowany przez rabbiego głową komisji d.s. naprawy mykwy (łaźni rytualnej) w roku 5669 (1909). Pozostałymi członkami komisji zostali: reb Mordechaj Szmul Zudkowicz, reb Izrael Frugel, reb Zew Reichert, reb Beniamin Szarański i reb Aaron Józef Berger.
W dzieciństwie Fabian uczył się w chederze reb Wolfa Lejb Haltrechta, który był jednym z bardziej postępowych nauczycieli w mieście. Następnie studiował w zgierskiej Szkole Kupieckiej, by kontynuować studia w Akademii Ekonomicznej w St. Gallen w Szwajcarii.
Następujący młodzi ludzie podpisali się pod listem, który został wysłany do niego do Niemiec ze Zgierza: Menachem Berliner (założyciel grupy), Menasze Szwarcbard, Aaron Cincinatus, Mordechaj Szapszowicz, Józef Krasnopolski, Joszua Ru (dziś pisarz Joszua Manoach, założyciel i rezydent w kibucu Degania Alef), Aszer Klorfeld, Meir Preiz, Jehuda Weisbaum, Jechezkiel Kojawski, Fiszel Łęczycki, Lejbel (Leon) Rusinow, Michał Szidlowski, Jakub Hirsz Waldman, Aszer Goszdzyk, Chaimel Lerer (wnuk admora z Brzezin) i inni.
Fabian wyjechał do Westfalii spotkać się z rodziną na dwa dni przed wybuchem pierwszej wojny światowej w roku 1914. Tam internowano go jako obywatela obcego państwa do sierpnia 1915. W tym czasie prowadził korespondencję z przyjaciółmi i żywo interesował się wszystkim, co działo się w mieście. Wysyłał również artykuły do polskiej gazety wydawanej w Berlinie, Dziennika Berlińskiego.
W domu rodzinnym Fabian Grynberg przesiąkł syjonistyczną atmosferą, także dzięki syjonistycznej literaturze. Syjonizm jego szczególnie wzrastał w obliczu polskiego antysemityzmu. W swoich wspomnieniach opisuje, jak modlitwa Hineni Heani Mimaas (Oto jestem, ubogi w dobry czyny) recytowana przed nabożeństwem musaf w wielkie święta, na zawsze przeniknęła do głębi jego duszy, gdzie zapuściła korzenie i służyła mu odtąd jako kompas w jego pracy społecznej przez całe jego życie.
Po raz pierwszy zetknął się z działalnością syjonistyczną w roku 1908, na nielegalnym spotkaniu, jakie odbyło się w dniu śmierci doktora Herzla. Na spotkanie to, które odbyło się w sali Gemilut Chasadim, przyszedł z ojcem. Odtąd często uczestniczył w rozmaitych zebraniach. Wyróżniał się w dyskusjach i został wybrany do zarządu zgierskiego oddziału syjonistów; później został przewodniczącym Agudat Ha-Cijonim [Organizacji Syjonistycznej Z.O'R.]. W tym czasie zrobił wiele dla wzmocnienia tej czcigodnej organizacji, tak by stała się centrum ruchu syjonistycznego w mieście.
Naturalnym jest, że jeśli ktoś wyróżnia się aktywnością, powierza mu się kolejne zadania. W miarę jak życie publiczne miasta się ożywiało, Fabian Grynberg angażował się w kolejne przedsięwzięcia obywatelskie, filantropijne, kulturalne itp. i obarczony tak wieloma ciężarami, wkrótce znalazł się w centrum wszelkiej działalności publicznej w Zgierzu.
Taki styl życia był bardzo wymagający. Fabian Gryneberg musiał prowadzić nieustanną walkę przeciw ideologii Bundu, tak w sferze społecznej jak i socjalnej, a także przeciw obozowi Agudy. Był to okres ogłoszenia Deklaracji Balfoura i Grynberg ze wszystkich sił starał się zdobyć nowe dusze dla umocnienia syjonizmu w mieście.
Został także wybrany do Rady Miasta i działał w niej bardzo aktywnie. Mianowano go przewodniczącym unii spółdzielców, która zajmowała się dystrybucją żywności z ramienia Rady Miasta i starała się minimalizować skutki dojmujących braków na rynku i dbać o to, by zapasy docierały również do ludności żydowskiej w pierwszych latach pierwszej wojny światowej. Zgierscy Żydzi widzieli w nim obrońcę swoich interesów i nierzadko zaczepiali go na ulicy prosząc o pomoc. Nigdy nie zdarzyło się, żeby komuś odmówił. Uznanie, z jakim się spotykał, dodawało mu sił do dalszej pracy i przez to zaniedbywał swoje życie prywatne.
W Radzie Miasta stał na straży interesów żydowskich. Każdy antysemicki członek Rady, jeśli zaatakował Żydów jadowitą mową, musiał się liczyć z ostrą responsą od Fabiana Grynberga. W okresie pogromu w Przytyku [1936 - Z.O'R.] rozeszły się po mieście plotki, że endecy przygotowują chuligańskie wybryki i zamierzają teraz zabawić się w Zgierzu. Społeczność żydowska bardzo się przejęła tymi pogłoskami i zdecydowała się zwrócić do komendanta policji, aby odwrócić nieszczęście. Niestety, komendant był nieobecny. Przebywał na wakacjach w Dąbrówce i nie wolno mu było przeszkadzać. Izucher Szwarc i Fabian Grynberg przejęli inicjatywę i postanowili mimo wszystko pojechać do Dąbrówki. Komendant wysłuchał ich i spokój w mieście nie został zakłócony.
Przez wiele lat Fabian wypełniał obowiązki żydowskiego przedstawiciela w Sądzie Pokoju i dawał szczególne baczenie na sprawy, które dotyczyły Żydów, tak, by postępowanie odbywało się w sposób obiektywny i poprawny. Posiedzenia trwały nieraz całe dnie. Fabian Grynberg nie wahał się jednak poświęcać swojego czasu dla społeczności żydowskiej nie oczekując żadnej nagrody. To on stał za projektem utworzenia rady obywatelskiej, która zarządzałaby rozlicznymi przedsięwzięciami społecznymi i w której uczestniczyłyby wszystkie organizacje. Plan ten został dobrze przyjęty przez społeczność, ale nie został zrealizowany z powodu tarć wśród rozmaitych ciał komunalnych.
W związku z edukacją i kulturą szczególnie zauważyć należy założenie pierwszej żydowskiej instytucji służącej szerzeniu wiedzy i oświecenia szerokich warstw społeczeństwa czytelni hebrajskiej, która tak bardzo podniosła poziom kulturalny mieszkańców i wzbogaciła życie duchowe młodzieży skarbami twórczości literackiej, oryginalnej i tłumaczonej z obcych języków. Grynberg, który należał do założycieli biblioteki, później nazwanej imieniem Dawida Friszmana, włożył w to przedsięwzięcie dużo pracy i wytrwałości, aby mogło się rozwijać, wzmacniać i poszerzać. Działalność ta wysunęła się na czoło jego wszystkich innych społecznych zainteresowań.
Fabian Grynberg był również współzałożycielem Kinderheimu, który później stał się ochronką. Pracował dla tej instytucji wraz z żoną Reginą (córką reb Herszela Kohena, mądrego człowieka, miejskiego notabla) z ojcowską troską i oddaniem. Ochronka zapewniała dzieciom ciepło rodzinne, bliskość i miłość. Tych kilkoro dzieci, które przeżyły holokaust, dziś, jako osoby dorosłe, wspominają swojego opiekuna z wdzięcznością i szacunkiem.
Oddzielny rozdział jego działalności na rzecz zgierskiego żydostwa poświęcony był pomocy tym, którzy przeżyli holokaust, a zwłaszcza oddana praca nad Księgą Zgierza. Krótko po zakończeniu wojny, kiedy zgierscy Żydzi budowali swoją organizację w Ameryce, jego prośby o pomoc uchodźcom nie spotkały się z przychylną odpowiedzią. Nie zawahał się wtedy wystąpić przeciw upartemu zarządowi. Wraz z Jakubem Grandem opuścił organizację.
Grynberg pozostawał w nieustającym kontakcie z nami w Kraju. Dzięki swej niezrównanej pamięci mógł wzbogacić Księgę Zgierza pasjonującymi wspomnieniami i innymi dokumentami, które dodały Księdze wartości historycznej i kulturalnej. Także w swoim kraju zamieszkania, Stanach Zjednoczonych, od czasu do czasu publikował artykuły w jidysz w amerykańskich gazetach żydowskich na rozmaite tematy, także dotyczące swych zgierskich wspomnień. Mimo dystansu w czasie i przestrzeni, pozostaje do dziś dnia jednym z tych działaczy zgierskich, którzy pracują z miłością i oddaniem na rzecz rozbitków holokaustu.
Kiedy odwiedził Izrael w roku 1959, Organizacja Zgierzan w Izraelu urządziła uroczyste przyjęcie na jego cześć.
|
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Zgierz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 24 Mar 2007 by MGH