|
{62}
Zgodnie z zarządzeniem o utworzeniu dzielnicy żydowskiej właściciele domów znajdujących się poza rewirem mogli mieszkać w nich przez pięć lat od momentu wejścia w życie zarządzenia. W ciągu tych pięciu lat domy musiały zostać sprzedane chrześcijanom. Żydzi niezbyt śpiesznie realizowali to zarządzenie. W międzyczasie wybuchło powstanie listopadowe w 1831 roku W rządzie królewskim większość stanowili postępowi przywódcy. Członkowie podziemnego państwa powstańczego stanęli na czele królewskiej Komisji Spraw Wewnętrznych i Policji decydującej o prawach Żydów. Komisja uznała, że zamykanie Żydów w osobnych dzielnicach utrudnia ich asymilację do cywilizacji europejskiej. W żydowskiej dzielnicy nie zaszły żadne widoczne zmiany. Nie została ona zlikwidowana, jednak osiedlano w niej mniej Żydów. Żydzi stali się odważniejsi i występowali o pozwolenia na zamieszkanie poza rewirem, gdzie Niemcy stawiali fabryki i zakładali przedsiębiorstwa. Niektórzy nawet nabyli tam mieszkania bez zezwolenia.
Podczas powstania komisarz obwodu łęczyckiego Zawadzki, na pewno nie pałający do Żydów sympatią, stał się łagodniejszy. W odniesieniu do prośby Elijahu Majdana (Mirdana?) o pozwolenie na zamieszkanie poza rewirem, Zawadzki wystosował do prezydenta miasta Zgierza następującą instrukcję: biorąc pod uwagę konieczność poszerzenia dzielnicy żydowskiej w mieście i powstrzymania epidemii cholery, a także deklarację starozakonnego Elijahu Mirdana, który chce mieszkać poza rewirem, że będzie trzymał się przepisów (kwestie ubioru, posyłanie dzieci do szkoły i znajomość języka obcego), komisja obwodowa przyzwala starozakonnemu Elijahu Mirdanowi mieszkać przy ulicy Sieradzkiej (dotyczy to z pewnością części Sieradzkiej nie wchodzącej w skład dzielnicy żydowskiej). Elijahu Mirdanowi wolno także prowadzić zakład skór i budować domy.
Niedługo po powstaniu, kiedy wśród władz wojewódzkich Polski Kongresowej zaczęły zwyciężać liberalne tendencje wobec starozakonnych, Żydzi ze Zgierza, jak widać z dokumentów, zaczęli osiedlać się poza rewirem. Tendencje te nie trwały jednak zbyt długo. Po upadku powstania antysemici znów zaczęli spychać Żydów do getta i wypędzać ich z domów poza dzielnicą żydowską. Niestety spotkało się to z aprobatą żydowskich właścicieli domów w getcie. W archiwach zgierskich znajduje się petycja do wszechmocnego komisarza obwodu łęczyckiego z datą 12 stycznia 1832 roku napisana przez Abrahama Kaliskiego. W imieniu Żydów właścicieli nieruchomości przy ulicy Łódzkiej (w granicach rewiru) Kaliski żąda, aby komisarz zabronił Żydom mieszkać w Zgierzu poza dzielnicą żydowską, ponieważ oni, właściciele domów i placów zapewnieni przez rząd, że ulica Sieradzka wyznaczona jest na rewir żydowski, zbudowali na błotnistym terenie domy, które teraz pozostają puste. Zarządzenie o dzielnicy żydowskiej zostało wydane przez monarchę (cara) i było łamane przez niższych urzędników oto skarga wystosowana przez Kaliskiego do komisarza obwodu Łęczycy. Komisarz, który szybko dogadał się z reakcyjnymi monarchistami po upadku powstania, odniósł się do petycji Kaliskiego ganiąc prezydenta Zgierza nie tylko za ociąganie się z użyciem policji wobec Żydów odmawiających przeniesienia się do dzielnicy żydowskiej, ale także za przymykanie oczu na fakt, że Żydzi przejmują posiadłości poza rewirem. Komisarz zażądał, aby prezydent niezwłocznie usunął Żydów, którzy infiltrują w obszar poza rewirem.
We wszystkich sprawach dotyczących praw Żydów do mieszkania w Zgierzu niemałą rolę odgrywały czynniki ekonomiczne. Żydzi podejmowali ryzyko mieszkania poza rewirem, gdzie powstawało centrum biznesu i produkcji. Rozwijało się ono dość marnie, ponieważ niemieccy przedsiębiorcy wybierali raczej Łódź, gdzie były korzystne warunki dla wielkiego przemysłu tekstylnego. Władze miasta, zainteresowane jego rozwojem, uznawały umiejętności i zdolności Żydów w tym zakresie i pozwalały Żydom na osiedlanie się poza rewirem, w centrum miasta, łamiąc tym samym zarządzenia antysemickiej komisji obwodu Łęczycy.
Zamożni Żydzi, którzy opierając się na zarządzeniach władz zakupili place i wybudowali domy w dzielnicy żydowskiej z nadzieją zysku, byli rozgoryczeni, że Żydzi nie chcą przeprowadzać się do getta, a oni muszą płacić wysokie podatki za swoje puste domy. Wynika to jasno z cytowanej wyżej petycji Abrahama Kaliskiego. Poza tym chrześcijanie woleli, żeby Żydom wolno było mieszkać przy wszystkich ulicach. Niektórzy wynajmowali Żydom mieszkania i nie chcieli ich wypędzać. Nie chcieli oni stracić lokatorów i wstawiali się za nimi.
Komisarz obwodu łęczyckiego nie przestał żądać od prezydenta miasta [14*], aby wysiedlał Żydów mieszkających poza rewirem. Deputowany wyższych władz zagroził mu karą dyscyplinarną, jeśli nie przedstawi raportu, że wysiedlił wszystkich mieszkających poza granicami dzielnicy żydowskiej bez stosownego zezwolenia.
Wiosną 1832 roku prezydent Zgierza poinformował komisarza Łęczycy, że wszyscy Żydzi mieszkający poza rewirem zostali wypędzeni ze swoich domów. W drugim liście prezydent zapewnia komisarza, że oznajmił wszystkim mieszkańcom Starego Miasta, w tym starozakonnym, że od 1 lipca 1832 roku nikt nie będzie mógł już mieszkać w miejscu dla niego nieprzeznaczonym. Za łamanie przepisów przewidziane są kary policyjne. Starej Rafaelowej Dobrzyńskiej pozwolono pozostać w swoim domu poza rewirem także po 1 lipca, ale z zastrzeżeniem, że nie wolno jej wynajmować domu Żydom i że ostatecznie musi sprzedać go chrześcijanom. Prezydent zaznacza, że zarządzenie nie dotyczy tych Żydów, którzy mają zezwolenie rządu na posiadanie nieruchomości. Ci mogą pozostać w swych domach do 1 lipca 1832 roku.
Ta data kończy pierwszy etap walki zgierskich Żydów o prawa do mieszkania na całym obszarze miasta.
{65}
W zasadzie Żydzi przyjeżdżali do Zgierza bez żadnych środków, osiedlali się więc w dzielnicy żydowskiej i w końcu budowali tam mieszkania zupełnie nie biorąc pod uwagę budowlanych przepisów miejskich. Przedstawiciel warstwy przemysłowej Zgierza skarży się prezesowi województwa mazowieckiego, że na Starym Mieście, a także w dzielnicy żydowskiej buduje się domy, a raczej szopy nie mające stosownej akceptacji. Na ulicach jest pełno nieczystości, a mieszkańcy wywieszają brudne pranie na zewnątrz. Wszędzie rozrzucone jest drewno, a źle utrzymane rynsztoki utrudniają odpływ wody.
Raport ten ilustruje, jak budowano w Zgierzu dzielnicę żydowską. Nowo przybyli Żydzi osiadali, zrzucali pakunki, zdobywali drewno i zaczynali budować domy. Władze lokalne pomagały im w budowie, ale tylko na terenie rewiru.
W odniesieniu do prośby Daniela Diwana o drewno na budowę domu przy ulicy Łódzkiej 6 (w obrębie dzielnicy żydowskiej) władze miasta napisały do komisarza obwodu, że aby otrzymać drzewo z lokalnych lasów należy mieć stosowne zezwolenie, tak jak i na budowę domu. Komisarz ze swojej strony wysłał do leśnictwa w Zgierzu list z prośbą o wydanie Danielowi Diwanowi potrzebnego mu drzewa.
Kiedy Żydzi gnieździli się w getcie, na Nowym Mieście było pełno pustych placów, niepotrzebnych niemieckim przedsiębiorcom budującym w Zgierzu centrum przemysłu". Rzemieślnicy, jak nazywano ich w języku urzędowym, najczęściej stawiali na swoich działkach tylko wozy, w których mieszkali przez jakiś czas, aby następnie ruszyć do pobliskiej Łodzi, gdzie najbujniej rozwijał się przemysł.
{67}
Wspominaliśmy już o chrześcijańskiej właścicielce domu w nieżydowskiej części miasta, Kaszochowskiej (Kożuchowskiej? Z.G.), która w roku 1832 wystosowała do komisji województwa mazowieckiego prośbę, aby nie żądano od niej wyrzucenia z domu lokatora Żyda. Inny obywatel Zgierza, Bartłomiej Nikel, posunął się jeszcze dalej zwracając się w imieniu mieszkańców do Rady Administracyjnej, aby przyznano im [Żydom Z.G.] wszelkie prawa zamieszkania i prowadzenia interesów na terenie całego miasta. W uzasadnieniu napisał: Przemysł w mieście bardzo podupadł, tak że przemysłowcy i właściciele domów nie mają środków do życia, gdyż zabrano im możliwość ciągnięcia zysków z nieruchomości, bowiem przeważająca część populacji niestety nie ma prawa wynajmowania mieszkań. W swojej prośbie Nikel nie wspomina, jaka część populacji nie ma prawa wynajmowania domów. Tymczasem właściciele domów w dzielnicy żydowskiej Bonifacy Witkowski, Kruszewski i inni pośpieszyli z przeciwną petycją. Zwracają się oni do Rady Administracyjnej, aby pozostawiono dzielnicę żydowską wraz ze wszystkimi jej dotyczącymi umowami i zarządzeniami włącznie z umową między władzami a Niemcami z roku 1821, która zabraniała Żydom mieszkać i nabywać posiadłości w nowej dzielnicy przemysłowej, a także zarządzeniem z roku 1824 o utworzeniu dzielnicy żydowskiej.
Wniosek chrześcijańskich właścicieli domów mieszczących się w obrębie rewiru żydowskiego otrzymał poparcie władz miasta. Rada Administracyjna, otrzymawszy obie prośby, odniosła się przychylnie do tej drugiej i potwierdziła, że Żydzi nie mają prawa osiedlać się na całym obszarze Zgierza. Rada uznała, że niektórzy przedsiębiorcy i właściciele domów chcąc uzyskać większe profity z wynajmu weszli w układ ze starozakonnymi, aby otrzymać pozwolenie na wynajmowanie im mieszkań w centrum miasta. Ostatecznie odrzucono wiec prośbę Bartłomieja Nikela i przedsiębiorców i zalecono, aby komisja wojewódzka trzymała się wydanych wcześniej przepisów. Decyzję tę otrzymał także komisarz obwodu Łęczycy i prezydent miasta Zgierza. Poinformował on Nikela, że królewska Komisja do Spraw Duchownych i Wewnętrznych oraz Rozwoju Społecznego odrzuciła jego podanie. Prezydent odradził Nikelowi wysyłanie dalszych petycji przeciwko status quo, a także wezwał go do swojego biura, by decyzja Rady Administracyjnej mogła mu zostać odczytana.
{68}
Ponieważ stanowisko woźnego było stanowiskiem urzędniczym, każdy nowy szamasz musiał złożyć przysięgę posłuszeństwa carowi przed objęciem urzędu. Dawid Tarańczyk złożył taką przysięgę w grudniu 1832 roku.
Podanie starszych gminy z akceptacją prezydenta wysłano do komisarza obwodu Łęczycy, a stąd do Komisji Województwa Mazowieckiego, która w czerwcu 1836 roku zatwierdziła starozakonnego Dawida Tarańczyka na stanowisku woźnego synagogi w Zgierzu.
W tym samym czasie zakupiono ziemię pod budowę synagogi. Informację o transakcji przekazano prezydentowi, który odesłał ją do komisji obwodowej w Łęczycy. Z Łęczycy przysłano prezydentowi nakaz przeprowadzenia śledztwa dotyczącego tej transakcji. Śledztwo wykazało, że zakupiona działka miała numer 244 i mieściła się przy ulicy Łódzkiej, a więc w granicach dzielnicy żydowskiej. Uprzednio należała do lokalnego księdza, który sprzedał ją chrześcijaninowi, Samuelowi Grzegorzewskiemu, a ten odsprzedał ją Żydom za stosowną cenę. Plac był bagnisty i Grzegorzewski przeprowadził meliorację, zanim sprzedał go społeczności za 600 zł. Jak wynika z deklaracji, Grzegorzewski płacił księdzu za pilnowanie działki. Ktoś oskarżył Grzegorzewskiego o sprzedaż Żydom kościelnej ziemi pod budowę synagogi.
Komisarz obwodu łęczyckiego zażądał, aby prezydent miasta nadesłał dokumenty świadczące o tym, że ziemia, którą Grzegorzewski sprzedał Żydom, rzeczywiście do niego należała. 25 listopada 1838 roku komisarz powtórzył swoje zalecenie i pod groźbą kary nakazał przysłać żądane dokumentu w ciągu 8 dni. Niestety dalszy tok sprawy jest nieznany ze względu na brak dokumentów.
{70}
Misjonarze nie uznawali żadnych granic w nawracaniu Żydów, ale nie odnieśli w Zgierzu większych sukcesów. Znalazło się tylko troje odstępców: Lewin Winkler, Maria Pinkus i Jakub Dąbrowski. Wszyscy troje przybyli spoza rejonu Zgierza i prawdopodobnie nie czuli się zbyt związani z judaizmem. Dąbrowski służył dwa i pół roku u franciszkanów w Łagiewnikach, między Zgierzem a Łodzią. Tam studiował katechizm. Franciszkanie nie płacili swoim służącym za pracę. Wyjechał ze Zgierza, aby przyjąć chrzest w Łagiewnikach wystosował petycję do komisarza obwodu o pozwolenie na przyjęcie wiary chrześcijańskiej.
Ci odstępcy nie zrobili wrażenia na żydowskiej ludności miasta. Nie pozostało po nich śladu, ani w folklorze, ani w pamięci, odwrotnie niż to zazwyczaj się zdarza w rodzinach dotkniętych apostazją. Na szczęście nie mieli oni wpływu na społeczność żydowską Zgierza, której członkowie pozostali wierni tradycyjnemu żydowskiemu stylowi życia, jak to wynika z dokumentów archiwalnych.
{71}
Walka o wznoszenie eruwu trwała ponad rok. Najpierw, w styczniu 1836 roku w 202 numerze Dziennika Wojewódzkiego ogłoszono: Na ulicach zamieszkanych przez ludzi tej wiary dozwolone jest stawiać słupki określonej wysokości i łączyć je łańcuchami z żelaznego drutu. Powiadomienie to zostało wysłane przez sekretariat komisarza obwodu Łęczycy do prezydenta Zgierza i władz innych miast. Dołączono do niego ostrzeżenie: Należy zwracać uwagę, by łańcuchy były robione z cienkiego drutu. Ci, którzy użyją grubego drutu, który męczy oko i szpeci ulicę, muszą bezzwłocznie wymienić go na inny.
{71}
Żydzi grali ważną rolę w handlu z łódzkimi kupcami tekstylnymi. Łódź również miała dzielnicę żydowską i Żydzi łódzcy, tak jak i zgierscy, starali się o prawo do mieszkania na terenie całego miasta.
Antysemicko nastawione władze obwodu Łęczycy (antysemityzm był w zasadzie powszechny w Radzie Administracyjnej, będącej centralnym organem władzy w królewskiej Polsce ustanowionej przez rząd Mikołaja I) nie czyniły nic, aby poprawić sytuację ekonomiczną Zgierza, która wówczas bardzo się pogorszyła.
W następstwie nieudanej rewolucji mówi dokument z roku 1838 przemysłowcy wyjechali z miasta. Domy przy ulicy Strykowskiej i Sieradzkiej są puste. Niektóre z nich nie są jeszcze wykończone, a już są świadkami dewastacji miasta.
Rajcy miejscy wraz z prezydentem noszącym niepolskie nazwisko Blumenfeld spotkali się na konferencji w kancelarii prezydenta. Protokół spotkania, które odbyło się w marcu 1838 roku daje obraz życia, jakie Żydzi musieli niedobrowolnie prowadzić w getcie: Zaludnienie dzielnicy w sposób oczywisty wzrasta, tak z powodu imigracji rodzin z innych miast, jak i wskutek naturalnego przyrostu. Nie można budować nowych domów. Trzy lub cztery rodziny mieszkają w jednej izbie, nawet w małych pokojach. Takie warunki życia stanowią pogwałcenie policyjnych przepisów zdrowotnych
Biorąc pod uwagę tę sytuację na spotkaniu z prezydentem uzgodniono, że władze przystaną na powtarzające się życzenia starozakonnych i poszerzą dzielnicę żydowską o przyległe ulice Strykowską i Sieradzką. Ponadto zapełnione zostaną puste domy, rozpoczęte budowy zostaną dokończone, a puste działki zabudowane. Warunki życia ludności będą poprawione, a przy tym usunięte zostaną czynniki mogące zagrozić także chrześcijanom.
Protokół, wraz z prośbą o poszerzenie dzielnicy żydowskiej według załączonego planu i lista mieszkających tam żydowskich rodzin, został przesłany komisarzowi obwodu łęczyckiego. Odpowiedź komisarza brzmiała, że ze względu na opinię Królewskiej Komisji Spraw Duchownych i Wewnętrznych z kwietnia 1836 roku nie może zgodzić się na powiększenie dzielnicy żydowskiej.
{73}
Pomimo zakazu Żydzi osiedlali się poza rewirem. Władze miasta nie traktowały tej sprawy bardzo poważnie i pozwalały Żydom zajmować nowe tereny. Z tego powodu wybuchł ostry spór między dozorcą miast obwodu Łęczycy a zgierskimi władzami miejskimi, o czym dowiadujemy się z dokumentów archiwalnych: prezydent miasta został zdymisjonowany za tolerowanie osiedlania się Żydów poza rewirem.
W czerwcu 1844 roku naczelnik powiatu łęczyckiego [16*] nakazał władzom miejskim ściśle trzymać się przepisów, które zabraniają Żydom osiedlać się poza dzielnicą żydowską. Żydzi, którzy za protekcją byłego prezydenta Brzechwy nielegalnie zamieszkali inne dzielnice, mają zostać wyrzuceni z mieszkań. Należy ich o tym poinformować.
Nowy prezydent miasta, którego nazwiska nie ma w dokumentach, niezwłocznie rozpoczął realizację wskazań dozorcy miast i zażądał, aby następujący Żydzi w ciągu 48 godzin opuścili swoje mieszkania i przenieśli się na tereny pierwotnie przeznaczone na dzielnicę żydowską: Daniel Złotnik, wdowa Cymber (Comber) z zięciem, Walik Makowski, Walik Rubensztajn, wdowa Dobrzyńska, Dawid Dawidowicz i Dawid Kaliski.
Spośród wyżej wymienionych tylko wdowa Rafaelowa Dobrzyńska złożyła skargę do władz powiatu łęczyckiego, że została wypędzona ze swojego domu. Mieszkała tam już trzynaście lat i była właścicielką gospody. W swojej skardze napisała: Teraz będę musiała przenieść gospodę w sam środek dzielnicy żydowskiej i zostanę pozbawiona środków do życia. Jestem ubogą wdową, starą już, bez kapitału. Jedynie marna gospoda zapewnia mi utrzymanie. Wdowa prosiła wszechmocnego naczelnika, aby pozwolił jej pozostać w swoim mieszkaniu.
Naczelnik napisał w odpowiedzi: Decyzja mazowieckich władz gubernialnych musi być dokładnie przestrzegana, a przepisy wykonywane (znaczyło to, że wdowa musiała osiąść w dzielnicy żydowskiej i sprzedać swój dom chrześcijanom).
13 maja 1841 roku inny Żyd, Abraham Pinkus Kaliski wystąpił do władz centralnych w Warszawie z prośbą o powiększenie dzielnicy żydowskiej w Zgierzu. Dokumenty nie dostarczają nam żadnych szczegółów o osobie Abrahama Pinkusa Kaliskiego (jeden z nich jest podpisany Chaim Pinkus Koliski). Z jego podpisu (trzy kółka) wynika, że nie umiał czytać ani pisać. Jego petycja przeszła przez wszystkie szczeble hierarchii władz, mianowicie: rząd w Warszawie, mazowieckie władze gubernialne, komisję obwodu Łęczycy, a w końcu władze miejskie Zgierza. Każda z tych jednostek rozpatrzyła podanie Kaliskiego, aż w końcu dano odpowiedź odmowną. Kopie dokumentów z całego postępowania przekazane zostały władzom miejskim.
2 maja 1842 roku, kilka lat [17*] po poprzedniej petycji Abraham Pinkus Kaliski został wezwany przed oblicze prezydenta miasta. Tam powiedziano mu, że prośba jego dotycząca rozszerzenia dzielnicy żydowskiej nie może odnieść żadnego skutku, bowiem niejasne jest jej uzasadnienie. Wciąż jeszcze są wolne place w dzielnicy starozakonnych i można tam znaleźć wiele mieszkań do wynajęcia. Spisano dotyczący całej sprawy protokół podpisany przez Kaliskiego trzema kółkami.
We wszystkich dokumentach nadesłanych z Warszawy w sprawie Kaliskiego podkreśla się, że władze miejskie muszą wypędzić z terenów nie objętych rewirem wszystkich starozakonnych, którzy osiedlili się tam w roku 1833. Muszą oni bezwarunkowo przenieść się do dzielnicy żydowskiej.
{75}
Interesujące są motywy podawane przez petentów. Asystent felczera Zygmunt Rszepkowicz pisze (kwiecień 1839), że mieszka w Zgierzu od roku 1821, że był pierwszym felczerem w mieście i że potrzebują go miejscowi lekarze dr Funkensztajn i dr Tuczyński, a także wielu innych ludzi, którzy mu ufają. Jeśli będzie musiał mieszkać w dzielnicy żydowskiej, miasto nie będzie miało z jego usług pożytku. Z tego powodu zwraca się do prezydenta o pozwolenie na mieszkanie przy jednej z ulic zamieszkanych przez katolików.
Na podaniu Rszepkowicza jest notatka: Zezwala mu się mieszkać z Rafaelskim, w domu starozakonnego Joska Brzezińskiego. Dom ten rzeczywiście znajdował się poza gettem, ale nie w dzielnicy, gdzie Żydzi mogli mieszkać tylko na podstawie specjalnego zezwolenia.
Inny felczer z podobnymi kwalifikacjami, Meir Jakubowicz mieszkający w Zgierzu od roku 1826, prowadził w sprawie pozwolenia na zamieszkanie w dzielnicy katolickiej korespondencję z rozmaitymi urzędami miejskimi i władzami w Warszawie między marcem 1843 a wrześniem 1844 roku. Także on podkreśla wagę swojej profesji i prosi prezydenta Zgierza o rozpatrzenie następujących powodów, dla których felczer powinien mieszkać poza rewirem:
Magistrat zgierski omówił sprawę na specjalnym posiedzeniu. Protokoły potwierdzają, że Jakubowicz dobrze przysłużył się miastu: Kiedy w mieście szalała cholera i inne choroby, Jakubowicz zawsze służył chorym różnych stanów. Pomagał wówczas bez wynagrodzenia. Przeprowadzał także proste operacje pod nadzorem lekarza.
Protokół zebrania w magistracie wysłano szefowi policji powiatu łęczyckiego. Urzędnik napisał na dokumencie, że nie znajduje powodów, aby Jakubowicz mieszkał poza dzielnicą żydowską.
Władze Zgierza nie były usatysfakcjonowane tą odpowiedzią i w kwietniu 1844 roku przesłały dokumenty władzom wyższego szczebla prosząc o tymczasowe zezwolenie na zamieszkanie Jakubowicza poza rewirem. Zasługi żydowskiego felczera dla społeczności Zgierza zostały tu jeszcze wyraźniej podkreślone. W dokumentach znalazły się następujące stwierdzenia: Miasto Zgierz liczy ponad 7 000 osób, nie licząc czasowych mieszkańców. Nie dałoby się opanować rozmaitych chorób bez pomocy sztuki medycznej i felczerskiej. Tę drugą uprawiał ostatnio Meir Jakubowicz, kwalifikowany felczer.
Magistrat wspomniał o odmownej odpowiedzi władz policyjnych i wystąpił o tymczasowe pozwolenie Jakubowiczowi na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską, gdyby bowiem mieszkał daleko od centrum miasta, w dzielnicy starozakonnych, zaistniałoby niebezpieczeństwo, że pomoc jego nadejdzie za późno dla kogoś tej pomocy potrzebującego.
Dodano też dalsze rekomendacje: Meir Jakubowicz płynnie posługuje się w mowie i w piśmie językiem polskim i niemieckim, jego dwóch synów, Aaron i Jakub, lat 8 i 10 zapisani są do katolickiej szkoły podstawowej, gdzie regularnie uczęszczają. Dobrze się sprawują i wykazują dużą pracowitość, co zapewnia im powszechne uznanie. Zaświadczenie ze szkoły podpisał nauczyciel Traborski [18*], przełożony katolickiej szkoły podstawowej parafii zgierskiej. Drugi podpis złożył ojciec F. Hirszberger (od 1837 roku opiekun szkół w mieście Z.G.).
Wszystkie te zaświadczenia miały oczywiście skłonić szefa policji powiatu łęczyckiego, aby wystąpił do mazowieckich władz gubernialnych o pozwolenie Jakubowiczowi na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską. Szef policji okręgu zgierskiego załączył swoją rekomendację do dokumentów przesłanych przez zgierski magistrat.
3 września 1844 roku Jakubowicz otrzymał decyzję władz guberni mazowieckiej przyznającą mu tymczasowe zezwolenie na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską w Zgierzu.
{77}
W latach 1846-48 trwała korespondencja w sprawie zezwolenia Szymonowi Waldbergowi na otwarcie fabryki produkującej kort i kaszmir poza dzielnicą żydowską. Waldberg zarządzał już jedną fabryką i 20 warsztatami. W opinii magistratu spełniał wszystkie warunki, jakie były wymagane od starozakonnych. Podobnie zdecydowały władze powiatu łęczyckiego i podanie Waldberga przesłano rządowi w Warszawie, który prośbę odrzucił z uzasadnieniem, że w Zgierzu jest już znana fabryka Mauesa produkująca te same artykuły, jakie wymienione zostały w podaniu.
Szymon Waldberg zwrócił się do rządu przypominając zarządzenie księcia namiestnika z roku 1824 pozwalające starozakonnym mieszkać poza dzielnicą żydowską, o ile założą fabrykę. W swojej prośbie Waldberg zaznaczył, że jego fabryka jest jedną z najznaczniejszych w mieście i zatrudnia 70 osób, które straciłyby środki do życia, gdyby przedsiębiorstwo przestało się rozwijać. Następnie przemysłowiec stwierdził, że to, że podobna fabryka już w Zgierzu istnieje, nie znaczy, iż nie ma już miejsca dla innej: Nasze fabryki wkrótce osiągną poziom fabryk zagranicznych. Rząd powinien wspomagać powstawanie nowych fabryk, gdyż przedsiębiorstwa Malta i Mauesa (Niemców) nie mają wyłączności na swoją produkcję.
Wreszcie Waldberg poprosił o pozwolenie na utrzymanie swojej fabryki poza rewirem, bez prawa zamieszkania. Pozwolenie takie otrzymał 27 lutego 1847 roku.
W tym samym czasie (1846-48) miała miejsce podobna sprawa, dotycząca braci Fajwisza i Henecha Librachów. Należeli oni do rodziny mającej już przedsiębiorstwa w Ozorkowie i Łodzi. Pomiędzy członkami rodziny nie było żadnych związków finansowych.
Magistrat silnie popierał starania braci Librach, aby wolno im było prowadzić poza dzielnicą żydowską fabrykę tekstylną z 20 warsztatami, a także tam zamieszkać. W podaniu do władz nadzorczych wymieniono kilka ich posiadłości.
Podobnie jak w sprawie Waldberga, naczelnik powiatu łęczyckiego w raporcie do władz gubernialnych poparł prośbę Librachów, aby zezwolono im prowadzić fabrykę tekstylną poza rewirem, w domu spadkobierców Metnera przy ulicy Błotnej nr 191[19*].
Władze gubernialne w Warszawie zażądały, aby urzędnicy powiatowi ustalili: czy to właśnie bracia Librach mają już jedną fabrykę tekstylną w Ozorkowie, czy są właścicielami takiej fabryki w dzielnicy żydowskiej i czy ich przedsiębiorstwo nie zaniedbało uzyskania fabrycznego znaku jakości tkanin autoryzowanego przez władze rządowe. Po otrzymaniu odpowiedzi z Łęczycy, że Librachowie nie są właścicielami zadniej innej fabryki poza tą, którą założyli w Zgierzu, że są w trakcie uzyskiwania znaku jakości i że wszystkie zaangażowane osoby zadeklarowały, że nie będą nosić żydowskiego ubioru i poślą dzieci do katolickiej szkoły, władze gubernialne pozwoliły braciom Librach prowadzić fabrykę i mieszkać poza dzielnicą żydowską.
Dwaj bracia Librach, z których jeden, przedsiębiorca na wielką skalę, założył w Zgierzu fabryki tekstylne, byli głowami dwóch dużych rodzin, jak wynika z deklaracji złożonej w lipcu 1847 roku W celu otrzymania praw do mieszkania w mieście dla wszystkich członków rodu.
W zgierskich archiwach nie ma statystyk dotyczących liczby żydowskich przemysłowców, kupców i rzemieślników, którzy w latach 50. mieszkali poza dzielnicą żydowską. Wiemy, że liczba ta wzrastała, jak widać z petycji Żydów w sprawie zezwoleń na zamieszkanie w tej części miasta w celu zakładania tu fabryk i przedsiębiorstw. Władze centralne także zainteresowały się, jak wielu Żydów mieszkało poza dzielnicą i zleciły sprawdzenie tego naczelnikowi powiatu łęczyckiego, który w tym samym czasie przekazał im prośbę Chaima Lubranieckiego [12] o zezwolenie na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską i założenie magazynu miejscowych i importowanych produktów rzemieślniczych. W odpowiedzi na zapytanie władz powiatu o liczbę starozakonnych mieszkających poza rewirem, magistrat przedstawił listę wymieniającą: Józefa Weilanda, który wybudował na Starym Mieście dwupiętrowy dom i Meira Jakubowicza, posiadającego tymczasowe zezwolenie gubernialnych władz mazowieckich. Lista ta, podpisana przez prezydenta i rajców Jessego i Ziglera z datą 10 lipca 1848 roku nie była kompletna, bo wiadomo z dokumentów przedstawionych wyżej, że poza dzielnicą żydowską mieszkało już więcej Żydów. Władze Zgierza, zainteresowane tym, aby mieszkający w mieście Żydzi nie zostali wypędzeni, nie podały przełożonym pełnej liczby.
Rząd w Warszawie zajął się sprawą Lubranieckiego. Żydowski przemysłowiec i kupiec otrzymał pozwolenie na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską i prowadzenie tam interesów. Musiał jednak dostarczyć następujące dokumenty:
Przez 5 miesięcy trwała korespondencja między władzami Zgierza a władzami centralnymi dotycząca zezwolenia Żydowi Blumowi na zamieszkanie w chrześcijańskiej części Zgierza. Niestety w sierpniu 1849 roku Gerszon Blum został po raz drugi wezwany do opuszczenia swojego domu poza rewirem i poinformowany, że w wypadku zwłoki w ciągu czterech godzin zostanie wyprowadzony przez policję.
Blum zareagował wysłaniem petycji do władz gubernialnych w Warszawie. Prośbę poparł magistrat miasta Zgierza i naczelnik powiatu łęczyckiego. Prezydent miasta zaznaczył, że poza dzielnicą żydowską nie ma żadnego chrześcijańskiego przedsiębiorstwa, które prowadziłoby handel modną odzieżą tego typu, jaki zamierza prowadzić Blum. Odpowiedź brzmiała, że w związku z odmiennym stanem żony Blum może wraz z rodziną tymczasowo mieszkać poza rewirem do września 1849 roku Po porodzie cała rodzina musi bezzwłocznie przenieść się do getta. Prezydent miasta zostanie surowo ukarany, jeśli pozwoli rodzinie Blum mieszkać poza dzielnicą żydowską. Władze rządowe zagroziły prezydentowi dymisją, jeśli umyślnie będzie sabotował zarządzenia dotyczące dzielnicy żydowskiej.
Z lat 1850-51 mamy w dokumentach tylko trzy podania Żydów pragnących zamieszkać poza gettem. Każde z nich potraktowano inaczej i każda sprawa miała inne rozwiązanie. Wszystkie trzy były popierane przez władze miejskie i powiatowe.
{81}
W sierpniu 1848 roku magistrat Zgierza (prezydent Blumenfeld i rajcy Jarani, Esse i A. Lebelt) podjęli projekt poszerzenia dzielnicy żydowskiej. Zaczyna się on słowami: Z powodu skarg starozakonnych, że w dzielnicy żydowskiej panuje zbyt wielki tłok, a z drugiej strony - skarg właścicieli domów leżących w granicach tej dzielnicy, że stoją one puste, ponieważ starozakonni uciekają poza teren dzielnicy żydowskiej, magistrat i jego urzędnicy przeprowadzą w dzielnicy lustrację, aby sprawdzić, kto ma rację.
Przeprowadzona lustracja daje przykry obraz warunków życia, jakie mieli Żydzi w dzielnicy żydowskiej. Ustalono, że puste domy były w tak złym stanie, że nikt nie mógłby w nich mieszkać. Czynsze były tak wysokie, że biedniejsze warstwy nie mogły sobie pozwolić na wynajęcie choćby jednopokojowego mieszkania. Dwie, trzy, a nawet cztery rodziny mieszkały w jednym mieszkaniu, co powodowało brud, niewygodę i choroby.
W związku z tym magistrat uznał, że dzielnica musi zostać powiększona, ponieważ ulice wyznaczone na nią w roku 1824 są teraz za ciasne dla ludności żydowskiej. Populacja Żydów w Zgierzu liczyła 345 osób, kiedy dzielnica została założona, a w roku 1848 już 1 590 osób. W tej sytuacji Żydzi uciekają poza dzielnicę żydowską, a warunki życia stają się coraz gorsze.
Projekt magistratu nie zawierał wskazań, jak rozszerzyć dzielnicę żydowska. Jednak zareagowali na niego wszyscy przeciwnicy przyznania Żydom prawa do mieszkania przy wszystkich ulicach miasta.
Franciszek Zalewski, właściciel domu położonego w dzielnicy żydowskiej, wystąpił w imieniu wszystkich właścicieli nieruchomości z żądaniem wypędzenia Żydów z ulic nie objętych granicami getta skierowanym do władz rządowych w Warszawie. Zalewski przypomniał zarządzenie z 1 grudnia 1824 roku, które ograniczało teren zamieszkania Żydów do ulic Łódzkiej i połowy ulicy Sieradzkiej.
Zakończył swój wniosek żądaniem, aby wysłano z Warszawy delegata, który ustaliłby rzeczywisty stan rzeczy. Wyżej wspomniani starozakonni, którzy wyszli poza getto, muszą być wypędzeni ze swoich mieszkań. W przyszłości podobny przepływ ludzi musi być powstrzymany. Na delegata zaproponował znanego z antysemityzmu prezydenta Łodzi Treigera, który rozsądziłby sprawy, o których mowa we wniosku.
W odpowiedzi Zalewskiemu władze rządowe zażądały od naczelnika powiatu łęczyckiego przeprowadzenia dochodzenia dotyczącego zasadności jego wniosku. Naczelnik skierował w tym celu do Zgierza prezydenta Łodzi Treigera i poprosił zgierski magistrat o wyjaśnienia.
Treiger przyjechał do Zgierza w lipcu 1849 roku, spotkał się ze zgierskim magistratem i postawił następujące pytania: a) jakim prawem następujący Żydzi osiedlili się poza dzielnicą żydowską: Gerszon Blum, Chaim Lubraniecki, Elisza Fein, Menasze Beril, wdowa Blima, Ewa Goldsztajn i A. Szafir, skoro nie mają oni zezwoleń; dlaczego nie zostali natychmiast usunięci z zakazanej im strefy? b) jakie okoliczności uniemożliwiły władzom miasta wykonanie zarządzenia naczelnika powiatu dotyczącego wypędzenia starozakonnych z terenów przez nich bezprawnie zajmowanych i doniesienie o tym wyższym władzom w odpowiednim protokole?
Magistrat odpowiedział na pytania prezydenta Łodzi i oskarżenia Zalewskiego w sposób następujący: Osoby, które złożyły skargę, nie kierują się dobrem ogólnym, tylko własnym interesem. Dokładne zbadanie skargi pokaże, że właściciele domów położonych w żydowskiej dzielnicy nie chcą ponosić obciążeń wynikających z posiadania nieruchomości ani pokrywać kosztów remontów, gdy starozakonni otrzymają prawo do mieszkania poza rewirem. i dalej: W dodatku właściciele domów mieszczących się poza gettem mają nadzieję na zyski płynące z podwyższenia dochodów (odnosi się to do utrzymywania przez właścicieli domów w getcie stałych cen za pomocą restrykcji zakazujących Żydom mieszkania poza jego granicami).
Miesiąc po wysłuchaniu deklaracji zgierskiego magistratu prezydent Łodzi przy pomocy policji przeprowadził eksmisje Eliszy Fein, Menasze Berila, wdowy Blimy i Ewy Goldsztajn. Eksmisja nie objęła tymczasem Gerszona Bluma ze względu na to, ze żona jego była w dziewiątym miesiącu ciąży. Aby być pewnym, że Blum zostanie później zmuszony do opuszczenia swojego domu, prezydent Treiger zapieczętował jego sklep tekstylny i poinformował władze Zgierza, że będą musiały w odpowiednim czasie przeprowadzić eksmisję Bluma.
Magistrat miasta Zgierza nie zrezygnował z planów poszerzenia dzielnicy żydowskiej i nadal tolerował Żydów mieszkających poza jej granicami. Przywódcy społeczności miasta w dalszym ciągu kierowali odpowiednie wnioski do władz w Łęczycy załączając wyżej wspomniane statystyki dotyczące liczby żydowskich mieszkańców Zgierza, dane o trudnościach życia w getcie, a zwłaszcza o zatłoczeniu, które mogło mieć zły wpływ na zdrowie ludności. Naczelnik powiatu przesyłał te żądania do władz centralnych. i znowu do zweryfikowania danych o sytuacji w dzielnicy żydowskiej i praw Żydów do mieszkania poza dzielnicą wydelegowany został prezydent Łodzi, Treiger, który przedstawił swoje ustalenia władzom nadzorczym.
Po lustracji dzielnicy żydowskiej Treiger w swoim raporcie przyznał, że Żydzi mieszkają po trzy cztery rodziny w jednym pokoju, a nawet w piwnicach, na strychach i w nieogrzewanych mieszkaniach. Ze swoim wrogim wobec Żydów nastawieniem nie uważał jednak, aby zaistniało niebezpieczeństwo epidemii: twierdził, ze Żydzi żyją w sposób wyjątkowo oszczędny i skromny; taki jest ich styl życia.
W raporcie swoim Treiger zaprzeczył, jakoby w getcie ceny były sztucznie zawyżone, co powstrzymuje biedniejsze klasy od osiedlania się tam. Są tam puste place i pokoje, w których Żydzi nie chcą mieszkać, bo wolą wyprowadzać się z dzielnicy żydowskiej w okolice rynku Starego Miasta i do dzielnic chrześcijańskich. Są gotowi płacić o 25-30% więcej, byle tylko nie mieszkać w dzielnicy żydowskiej. Prezydent Łodzi zwrócił więc uwagę na straty, jakie ponieśliby właściciele domów w dzielnicy żydowskiej, gdyby Żydom pozwolono osiedlać się poza nią i skrytykował próby magistratu zmierzające do poszerzenia dzielnicy. Należy ją tylko zaokrąglić przez przedłużenie ulicy Sieradzkiej. W dalszej części raportu oskarża Żydów o to, że pragną wydostać się do dzielnicy chrześcijańskiej ze względów finansowych, bo chrześcijanie nie byliby w stanie sprostać żydowskiej konkurencji w przedsiębiorczości, interesach i spekulacjach.
Treiger zaproponował także poprawkę do istniejących zarządzeń dotyczących osiedlania się zamożnych Żydów: Nie powinno być dozwolone starozakonnym, aby wybierali sobie miejsce, gdzie chcą osiąść, ale należy uzależnić to od wyższych władz, aby zapobiec koncentracji Żydów w ważniejszych rejonach miasta.
Raport prezydenta Łodzi był w absolutnej zgodzie z antysemickimi tendencjami w rządzie polskim tego czasu podporządkowanym antysemickiemu carskiemu despotyzmowi. Determinacja prezydenta Łodzi w sprawie praw Żydów stała natomiast w sprzeczności z nastawieniem miejscowych władz, które uważały Żydów za niezbędny element ekonomicznego rozwoju miasta. W związku z tym konfliktem w latach sześćdziesiątych wykształciły się w Zgierzu trzy grupy mające różne interesy związane z prawem Żydów do mieszkania w mieście, mianowicie: właściciele domów w dzielnicy żydowskiej, zarówno chrześcijanie, jak i Żydzi; żydowscy mieszkańcy miasta w obu dzielnicach, którzy starali się o prawo do mieszkania w całym mieście; trzecią grupę stanowiły władze miasta, zainteresowane rozwojem ekonomicznym Zgierza, dążące do powiększenia dzielnicy żydowskiej bez przyznawania Żydom prawa do mieszkania na terenie całego miasta.
Spór pomiędzy tymi grupami mocno się zaostrzył po tym, jak raport prezydenta Łodzi (lustracja) został przesłany władzom nadzorczym. Naczelnik powiatu łęczyckiego załączył do tego raportu własny, wyjaśniający, dlaczego Żydzi otrzymywali pozwolenia na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską.
Jak widać, magistrat nie śpieszył się z wypędzeniem wyżej wzmiankowanych siedmiu rodzin, mimo ostrego ponaglenia wystosowanego przez władze centralne do władz powiatowych.
Właściciele domów w dzielnicy żydowskiej wkrótce przypomnieli prezydentowi o zarządzeniu władz nadzorczych. W roku 1851 Franciszek Zalewski znów przedstawił rządowi w Warszawie wniosek o niezezwalanie Żydom na zamieszkanie poza dzielnicą żydowską. Tym razem na wniosku są również podpisy żydowskich właścicieli nieruchomości Natana Goldberga i Dawida Sadokerskiego.
We wniosku składają oni skargę na magistrat dowodząc, że zamiast ściśle realizować zalecenia wyższych instancji (ograniczać żydowskie prawa), skłania się ku racjom opozycji. Prezydent miasta Zgierza nie wykonał żadnego zarządzenia dotyczącego usuwania Żydów z chrześcijańskiej dzielnicy. Dalej powtarzają, że w żydowskiej dzielnicy jest mnóstwo wolnych, niezabudowanych placów, a wiele mieszkań jest nie wynajętych, co jest ze szkodą dla właścicieli domów.
W związku z wrogimi postawami wobec praw Żydów do mieszkania na terenie miasta, miejscowi Żydzi przedstawili prezydentowi Zgierza własny wniosek. Autorem wniosku, napisanego w imieniu starozakonnych mieszkańców miasta, był Izrael Litauer. Wniosek zawiera następujące stwierdzenia:
Dalsze punkty wspomnianej wyżej petycji właścicieli domów mówiące o wolnych placach w dzielnicy żydowskiej, które powinny zostać zabudowane przez mieszkańców mających odpowiednie środki, zostały również zakwestionowane przez Litauera.
Było życzeniem wszystkich mieszkańców, nie tylko Żydów, mieć możliwość wynajmowania mieszkań na całym Starym Mieście, mieć pozwolenie na rozwijanie tam interesów i przemysłu, co wynika z załączonej deklaracji (deklaracja chrześcijańskich mieszkańców Starego Miasta wspomniana przez Litauera, nie została w archiwach zgierskich znaleziona).
Jako dalsze uzasadnienie autor wniosku, który pamiętał, że niemieccy przemysłowcy opuścili Zgierz i udali się do Łodzi, podkreśla, że w tej sytuacji Żydzi mogą być zmuszeni do opuszczenia Zgierza. Tak więc wzrost liczebności populacji żydowskiej może być dla miasta błogosławieństwem. Jeśli starozakonni utracą pracę i interesy, kasa miasta na tym ucierpi, co z pewnością nie jest życzeniem władz.
Parę miesięcy później, w listopadzie 1851 roku inny Żyd, Szlomo Płocki, przedstawił władzom powiatowym prośbę w imieniu mieszkańców tej samej wiary o powiększenie dzielnicy żydowskiej z powodu strasznych warunków życia w dzielnicy, grożących wybuchem epidemii.
W tym samym czasie kilku Żydów indywidualnie poprosiło władze nadzorcze o zgodę na osiedlenie się poza dzielnicą żydowską. W swoim wniosku do naczelnika powiatu łęczyckiego Józef Żurkowski wspomniał o swoim majątku, który pozwalał mu żyć poza rewirem w zgodzie z przepisami. Poza tym jest brokerem, potrzebnym w zakładach tekstylnych.
Naczelnik przesłał wniosek do władz gubernialnych w Warszawie z notatką odrzucającą prośbę cechu tkaczy i magistratu zgierskiego o wydanie Żurkowskiemu pozwolenia. Zaświadczenie cechu i aprobatę magistratu załączono do dokumentów.
Władze gubernialne nie zezwoliły Żurkowskiemu mieszkać w dzielnicy chrześcijańskiej, gdyż zgodnie z instrukcją z roku 1848 Żyd musi mieć 1 500 rubli, aby otrzymać takie zezwolenie, a poza tym musi przestrzegać zarządzeń dotyczących ubioru itd. Żurkowski nie ma takich kwalifikacji. Naczelnik powiatu ostrzegł go, by nie wysyłał więcej petycji idących wbrew obowiązującym przepisom.
Warszawskie władze gubernialne wykazały inne nastawienie wobec prośby starszego felczera Szmula Szerpińskiego. Nie można było zabronić mu osiedlenia się poza dzielnicą żydowską, bo nie było chrześcijańskiego felczera, który mógłby sprawować opiekę medyczną nad ludnością w dobie szerzącej się cholery. Władze gubernialne przedstawiły Królewskiej Komisji Spraw Duchownych i Wewnętrznych argumenty przemawiające za pozwoleniem Szerpińskiemu osiąść poza dzielnicą, co byłoby z korzyścią dla całej społeczności.
Komisja udzieliła odpowiedniego zezwolenia dla felczera, jego żony i niezamężnych (nieżonatych) dzieci z zastrzeżeniem, że nie wolno mu zająć się przemysłem ani wyszynkiem.
Handlarz solą Wolf Gliksman przedstawił prezydentowi miasta prośbę o wstawiennictwo u wyższych instancji w sprawie zezwolenia mu na zamieszkanie przy jednej z ulic nie objętych gettem i prowadzenie tam interesów. Glicksman zaznacza, że spełnia wszystkie wymagane warunki, co potwierdzają dokumenty. Możemy przyjąć, że Wolf Gliksman otrzymał to zezwolenie, chociaż w archiwach nie ma na to żadnych dowodów.
Inną skomplikowaną sprawą, niedostatecznie wyjaśnioną w dokumentach archiwalnych, była sprawa Hersza Bera Szwarca, ojca pisarza miejskiego i aktywisty społecznego Izuchera Szwarca. Jego starania o pozwolenie na osiedlenie się poza rewirem trwały 12 lat, od roku 1849 do 1861, kiedy bliskie już było przyznanie prawa wolnego osiedlania się Żydom w całej Polsce.
Nie wiadomo, skąd pochodził Hersz Ber Szwarc. W dokumencie archiwalnym z roku 1849 nazwisko jego pojawia się na umowie najmu pomiędzy starozakonnym kupcem Herszem Berem Szwarcem mieszkającym w mieście a Izraelem Litauerem, wynajmującym 8 sklepów od miejskiej Austerii (?) [13]. Zgodnie z umową Hersz Ber Szwarc wynajmował od Litauera jeden sklep za 40 srebrnych rubli.
Nie wiemy, co Hersz Ber Szwarc robił w Zgierzu w latach 1849-51, kiedy to jego nazwisko zaczęło się nagle pojawiać we wszystkich podaniach dotyczących praw Żydów do mieszkania poza dzielnicą żydowską, a także we wszystkich zarządzeniach, które w tym czasie nadeszły od władz nadzorczych.
W opisanej wyżej petycji Franciszka Zalewskiego popartej przez warszawskie władze gubernialne starozakonny Hersz Ber Szwarc odegrał bardzo ważną rolę. Jest tu wzmianka, że prowadzi on niewielki biznes i wolno mu mieszkać poza rewirem. Chociaż Hersz Ber Szwarc nie spełniał odpowiednich warunków, prezydent Zgierza poparł jego wniosek o takie zezwolenie. Powody, dla których Zalewski protestuje przeciwko przywilejowi przyznanemu Szwarcowi są typowe: nie umie pisać, nie zna języka obcego. Bez względu na to rajca A. Lebelt kupił w jego imieniu dom przy rynku za sumę 900 srebrnych rubli. Dzięki dokumentom ze zgierskiego Sądu Pokoju wiemy, że Lebelt kupił go dla starozakonnego Hersza Bera Szwarca., tak, aby ten mógł zamieszkać poza rewirem.
W swojej petycji Zalewski oskarża prezydenta Zgierza o popieranie Szwarca. Na zarzut, że ten nie umie pisać i nie zna obcego języka, prezydent odpowiada, że Szwarc nie włada pismem, bowiem zranił sobie rękę w wypadku i nie może się nią posługiwać. W rzeczywistości Szwarc miałby znać obcy język europejski i posiadać wymagane środki finansowe dające mu prawo zamieszkania poza dzielnicą żydowską. Obrońca posiadaczy domów w żydowskiej dzielnicy (Zalewski Z.G.) nie dał za wygraną i przedstawił sądowi opisaną wyżej umowę między Litauerem i Szwarcem z sygnaturą tego ostatniego po hebrajsku. Zalewski załączył ten dokument do swojej petycji z pytaniem: jeśli jego (Szwarca) zraniona ręka nie przeszkadza mu pisać po hebrajsku, dlaczego nie miałby on pisać także po polsku lub w innym obcym języku?
Dodatkowo służalczy Żyd Sadokerski, starozakonny, który posiada dom w Zgierzu, podpisany pod petycją razem z Zalewskim, dołączył swoją prośbę, aby królewska Komisja Spraw Duchownych i Wewnętrznych zabroniła Herszowi Berowi Szwarcowi wyprowadzać się z dzielnicy żydowskiej. List ten nosi wszelkie cechy denuncjacji sporządzonej przez Żyda przeciw swemu bratu opuszczającemu dzielnicę żydowską, aby osiąść przy ulicy przewidzianej dla przemysłowców. Denuncjator napisał w swojej prośbie, że takie postępowanie nie tylko będzie miało zły wpływ na starozakonnych, ale także przyniesie straty skarbowi królewskiemu, ponieważ właściciele domów w dzielnicy żydowskiej, którzy muszą płacić wysokie opłaty stracą swoich lokatorów, jeśli ci wyprowadzą się poza granice dzielnicy.
Sadokerski zaznaczył, że swoją prośbę składa w imieniu całej społeczności starozakonnych. Nie ma na to żadnych potwierdzeń. Jak wiadomo z poprzednich opisów, społeczność raczej optowała za przyznaniem Żydom praw osiedlania się w całym mieście. Nazwisko Sadokerski [14] nie pojawia się także na liście członków dozoru bóżniczego i możemy przyjąć, że dozór bóżniczy nie miał nic wspólnego z tą denuncjacją.
We wszystkich dokumentach dotyczących praw Żydów do mieszkania w mieście rząd warszawski zwraca uwagę naczelnika powiatu łęczyckiego na ciągłe skargi obywateli Zgierza ubolewających nad brakiem reakcji magistratu w obliczu wdzierania się starozakonnych na pewne ulice. Zarządzenia nie są przestrzegane, a magistrat nie widzi nic złego w tym, że sześć żydowskich rodzin niespełniających wymaganych warunków nie zostało dotąd wypędzonych, choć minął już rok od wydania zarządzenia. Podobnie w roku 1851 władze gubernialne wystosowały zapytanie do urzędu powiatowego w sprawie nielegalnego przyznania zezwolenia Herszowi Berowi Szwarcowi, który został oskarżony o oszukańcze nabycie domu przy oznaczonej ulicy i zamieszkiwanie go.
Według raportu władz gubernialnych w Warszawie dla Królewskiej Komisji Spraw Wewnętrznych, prezydent Łodzi Treiger znów został wydelegowany do Zgierza. Tym razem (styczeń 1852) wystąpił z publiczną obroną Żydów, którzy mieszkali przy zabronionych ulicach i Hersza Bera Szwarca przeciw właścicielom domów w chrześcijańskiej dzielnicy, którzy zebrali się i oskarżyli Szwarca, aby odebrać jemu i innym wolę starania się o otrzymanie zezwolenia na osiedlenie się poza rewirem. Ludzie ci, gnani osobistą nienawiścią, a bardziej jeszcze chęcią zagwarantowania sobie, że starozakonni pozostaną w swojej dzielnicy, mają tylko jeden cel: zapewnić sobie dochody z wynajmu na stałym, wysokim poziomie napisał Treiger w swoim raporcie do władz powiatu.
Władze nadzorcze były już gotowe poszerzyć dzielnicę żydowską, także magistrat i prezydent Blumenfeld mocno na poszerzenie naciskali; tym bardziej jednak dbali o to, żeby Żydzi nie spełniający warunków nie osiedlali się poza rewirem.
W lutym 1852 roku władze gubernialne przygotowały plan poszerzenia dzielnicy żydowskiej określający, jakie ulice powinny zostać do niej włączone. Właściciele domów na terenie dzielnicy znowu wystąpili z protestem przeciw poszerzeniu. Warszawskie władze gubernialne zareagowały listem do powiatowej komisji spraw duchownych i wewnętrznych. W liście tym wysuwa się zwykłe argumenty przeciw właścicielom domów że zależy im tylko na zysku i że zatłoczenie w dzielnicy żydowskiej niesie groźbę zarazy. W lipcu tego samego roku komisja odpowiedziała władzom gubernialnym, że kiedy dzielnica żydowska w Zgierzu była zakładana, obejmowała tylko ulicę Łódzką i południową część Sieradzkiej. Komisja skrytykowała plan poszerzenia dzielnicy o wynajmowane części następujących ulic: Strykowskiej i północną część Sieradzkiej. Zostawiono na planie tylko wąski pasek ziemi bez nazwy i bez podania, ile jest tam pustych placów. Komisja wyraziła także zdziwienie wzrostem liczebności Żydów w Zgierzu z 343 osób w roku 1848 do 2 400 w roku 1852. To z tego powodu mieszkania są zatłoczone. Odpowiedź komisji zawierała również skargę na władze miejskie, że nie wspominają, ilu Żydów jest stałymi, a ilu czasowymi mieszkańcami i nie sprawdziły, czy wszyscy mają odpowiednie dokumenty... Być może część z nich ukrywa się przed poborem do wojska? Następnie pojawia się typowe pytanie: Dlaczego władze miasta nie zważają na napływ Żydów z innych miejsc?
Innych dokumentów dotyczących praw Żydów do mieszkania w mieście nie ma w zgierskich archiwach.
|
14* | w 1829 roku Zgierz otrzymał prawa i przywileje przysługujące miastom wojewódzkim. Odtąd urząd municypalny składał się z prezydenta i radnych, którzy przejęli obowiązki burmistrza i ławników (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
15* | woźny (szamasz, szkolnik) posługacz w gminie, synagodze sądzie rabinackim lub bractwie, jeden z funkcjonariuszy gminy. Zakres obowiązków woźnego był zróżnicowany oprócz zwykłych posług i dbałości o porządek mógł pełnić funkcje sekretarza, notariusza, posłańca, herolda, urzędnika sądowego. Mógł być także osobistym pomocnikiem rabina (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
16* | dekretem z 7. III. 1837 roku województwa zostaly przemianowane na gubernie, komisje wojewódzkie na rządy gubernialne, a prezesi Komisji Wojewódzkich na gubernatorów cywilnych. Komisarze delegowani w obwodach zostali przemianowani na naczelników powiatów, przy jednoczesnym przemianowaniu obwodów na powiaty, a dotychczasowych powiatów na okręgi, dokonane ukazem z 1842. Od 1. I. 1867 roku Zgierz wszedł w skład powiatu łódzkiego, który należał do guberni piotrkowskiej (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
17* | miedzy 13 maja 1841 a 2 maja 1842 minął prawie dokładnie rok (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
18* | nauczycielem w szkole katolickiej był I. Sztamborski. W przytoczonym dokumencie mogłoby chodzić właśnie o niego, gdyby nie to, że zmarł on w roku 1837, sprawa felczera Meira Jakubowicza toczyła się zaś między marcem 1843 a wrześniem 1844 roku. Następcą Sztamborskiego był M. Czajkowski (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
19* | prawdopodobnie pomyłka ulica Błotna nie miała 191 numerów (przyp. tłumacza Z.G.) Return |
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Zgierz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 23 Mar 2007 by MGH