|
Nasi ziomkowie po holokauście
Czy to możliwe, zastanawiano się: czy to możliwe, dalej żyć żydowskim życiem, tu, na tej ziemi?
Od czasu do czasu na ulicach dały się widzieć duchy dawnych czasów... Ci, którzy przeżyli, byli w większości chorzy, złamani psychicznie i duchowo; każdy ocalony był strzępem człowieka. Rozpaczliwie potrzebowali pomocy medycznej, społecznej i moralnej. Ci, którzy przyjechali z Rosji, byli w nieco lepszym stanie. Znaczna część zgierzan zginęła właśnie za wschodnią granicą. Nic dziwnego, że to właśnie repatrianci z Rosji utworzyli pierwsze w mieście żydowskie komitety pomocy.
W tym miejscu należy wspomnieć ciepły i otwarty dom Aarona i Diny Zeidel, którzy przeżyli wojnę w bunkrze po aryjskiej stronie, niedaleko Warszawy. Byli oni wśród pierwszych, którzy powrócili do Zgierza. Dom ich stanowił przystał dla wielu uciekinierów, z których niejeden został poratowany gorącym posiłkiem czy własnym łóżkiem. Przez pierwsze dni i tygodnie było to główne miejsce spotkał i wizyt. Kto tam nie przychodził?... W domu tym założono pierwszy komitet, a pani Zeidel została jego sekretarzem. Należeli do niego także: A.D.Grand (przewodniczący), Icze Zelgow, Fejwisz Moszkowicz, Gerszon Benet, Józef Korczej, Grynbaum z Rygi, Szlomo Przedworski, pani Jakubowicz, autor tych słów i wielu innych.
Działalność komitetu była dyktowana potrzebą chwili. W domu Tauberta zorganizowano dwupokojowe mieszkanie dla kolejnych przybyszy. Założono także kuchnię komunalną, z której korzystanie było bezpłatne. Za kaszrut[1] odpowiadała dwójka młodych chasydów, Józef Korczej i Szlomo Przedworski. Wśród potrzebujących rozdzielana była odzież, którą otrzymaliśmy z łódzkiego komitetu regionalnego, a także paczki żywnościowe.
Oczywiście chorzy mieli pierwszełstwo w dostępie do darów. Lekarz miejski Wąsowicz, którego oddano do naszej dyspozycji, okazywał nam wiele współczucia i zainteresowania losami swych byłych pacjentów. Wyleczył wielu chorych.
Ważnym obszarem działalności komitetu była pomoc tym, którzy starali się odzyskać swe dawne mieszkania. Nasze znajomości w urzędzie miasta ułatwiły ten skomplikowany proces. Komitet służył pomocą także w sprawach, które znów znalazły się pod kontrolą władz pałstwowych.
W innym domu założono dom modlitwy. Dla nas znaczyło to, że mimo wszystko kontynuujemy tradycje ojców i w ten sposób, z oddalenia, łączymy się z losem naszego narodu. Przeprowadzano tu również uroczystości żałobne w rocznicę wypędzenia Żydów ze Zgierza. W uroczystościach tych uczestniczyli także zgierzanie mieszkający w Łodzi i innych miastach.
W krótkim czasie około 30 40 rodzinom udało się zdobyć pracę w Zgierzu lub Łodzi. Tu wspomnieć należy o inicjatywie założenia spółdzielni tkackiej w Zgierzu, która wkrótce rozwinęła się na tyle, by stanowić źródło utrzymania dla wielu zgierskich rodzin.
Już w pierwszym roku po powrocie do swych zdewastowanych domostw większość ocalełców znalazła zatrudnienie w rozmaitych przedsiębiorstwach, nawet jeśli często było to zatrudnienie tymczasowe. Piszę: tymczasowe, bo pomimo naturalnej i spontanicznej radości z ocalenia, wielu powracających żyło nadzieją na lepszą przyszłość i większość nie wierzyła, że na tej przesiąkniętej krwią ziemi, w śmiertelnie nienawistnym otoczeniu, mogą się rozwijać społeczności żydowskie. To pesymistyczne nastawienie wielu Żydów zostało jeszcze wzmocnione po morderczym pogromie w Kielcach[2]. Wydawało się, że znów zapanowało bezprawie i niepewność, zwłaszcza w mniejszych miastach. Wieczorami ulice zaludniły straszne cienie... Każdy, kto mógł sobie na to pozwolić, przenosił się do Łodzi, która była wówczas metropolią polskiego żydostwa. W zniszczonych miastach i miasteczkach zaczęto naprawiać zerwane więzy i zakładać Landmanszaftn (ziomkostwa), by w ten sposób, choćby symbolicznie, utrzymać egzystencję społeczności.
W styczniu 1947 roku w jednym z pomieszczeł regionalnego komitetu żydowskiego w Łodzi odbyło się spotkanie założycielskie ziomkostwa zgierskiego. Po poruszającej ceremonii żałobnej ku czci czterech i pół tysiąca zamordowanych zgierskich Żydów nawiązała się dyskusja na temat sytuacji obecnej i wielu nabrzmiałych problemów wymagających szybkiego rozwiązania. Wybrano zarząd składający się z: L. Wejnsztejna jako przewodniczącego, inżyniera H. Gibraltera (wiceprzewodniczącego), pani Dory Frogel i W. Fiszera (sekretarzy), Białystockiego (skarbnika), Szerakowskiego, Z. Fogla, M. Akermana, M. Srebrnika, I. Cyncynatusa i M. Glazera.
{Fotokopia str. 772: apel skierowany do zgierzan w roku 1947 w Łodzi, dotyczący zbiórki materiałów do księgi pamiątkowej społeczności zgierskiej:
APEL
Do wszystkich zgierzan!
Jednym z ważnych zadał, jakie wzięliśmy na siebie, jest stworzenie i wydanie książki, która będzie nie tylko pomnikiem naszych zamordowanych, ale i zawierać będzie ogólną historię żydowskiej społeczności w Zgierzu od chwili jej powstania do jej okrutnej destrukcji, czyli do barbarzyłskiego wypędzenia Żydów ze Zgierza w grudniu 1939 roku.
Książka ta ukazać ma całość twórczego życia żydowskiego w naszym mieście we wszystkich jego przejawach: gospodarczych i kulturalnych, społecznych i religijnych, edukacyjnych i komunalnych. Ma ona ocalić od zapomnienia wszystkich, którzy swą dalekowzrocznością, energią, ciężką pracą i kulturą nadali zgierskiemu żydostwu jego duchowy charakter, który w wyjątkowy i chwalebny sposób sięgał daleko poza granice miasta.
Nie możemy zapomnieć o przynajmniej niektórych z tych szlachetnych osobowości, które miasto nasze dało żydowskiemu światu. Należą do nich gaonowie, pisarze i uczeni tacy jak pierwszy rabin miasta (znany jako Stary Cadyk); ostatni rabin Zgierza, autor Sefer Hatchuna; Dawid Friszman; Jakub Kahan; Towia Lipszyc, autor Niftei Tal. Należą do nich także takie wybitne postacie jak:[3]; Moszel Eiger i wielu, wielu innych, którzy swym duchem i kulturą wywarli wielki wpływ nie tylko na społeczność zgierską, ale i na znaczną część polskiego żydostwa.
Wreszcie, książka ta będzie symbolicznym grobem masowym tak niedawno jeszcze pulsującego, pracowitego i twórczego życia naszej kwitnącej społeczności, tak bezlitośnie i doszczętnie zniszczonej przez hitlerowskich morderców.
Niestety, nie dysponujemy materiałem potrzebnym do wykonania tego zadania. Zdajemy sobie sprawę, że archiwa miejskie zostały znacznie uszkodzone w czasie okupacji i żadne dokumenty ani dane chronologiczne dotyczące żydowskiego osadnictwa w Zgierzu nie mogą być uzyskane tą drogą. Także wszystkie żydowskie księgozbiory, archiwa komunalne i zbiory prywatne zostały splądrowane. Nawet nagrobki zostały potłuczone i skradzione przez nikczemników. Dlatego zadanie nasze nie będzie łatwe. Musimy zacząć od początku.
Zwracamy się więc do was, zgierzanie, gdziekolwiek jesteście, z gorącym apelem:
Pomóżcie nam w naszej trudnej, odpowiedzialnej i jakże ważnej misji!
Prosimy pisać na adres:
Sz. Frogel, Łódź, ul. Gdałska 44 m.14
Będziemy wdzięczni za wszelkie rodzaje dokumentów związane z żydowskim życiem w Zgierzu, takie jak: notatki, dokumenty, statystyki, informacje o ważnych wydarzeniach, wspomnienia, artykuły, fotografie itd. Prosimy o informacje o zgierskich osobowościach ruchu syjonistycznego, ruchów robotniczych, a także grup chasydzkich i świata nauki. Piszcie o organizacjach; instytucjach; grupach; uniach; klubach; kółkach dramatycznych, muzycznych i artystycznych nawet tych, które wcześnie zaprzestały działalności, jak Ha-Zamir, jesziwa Jagdil Tora i innych. Piszcie o tych fragmentach zgierskiego życia kulturalnego, społecznego, gospodarczego, politycznego, komunalnego i sportowego, które są wam znane.
Dołóż swoją cegiełkę do tego literackiego pomnika pamięci zmasakrowanego zgierskiego żydostwa.
Łódź, październik 1947
{Fotografia str. 773: pierwsze spotkanie zgierzan po wyzwoleniu, Łódź, styczeł 1947}
Wśród wielu ważnych decyzji, które w owym czasie podjęto, dwie miały znaczenie etyczno moralne i społeczne: a) ustanowienia dnia 15 tewet dnia wypędzenia Żydów ze Zgierza dniem żałoby pamięci wszystkich pochodzących ze Zgierza; b) wydania książki, która uwieczniłaby pamięć zamordowanej społeczności żydowskiej.
Komitet w pełni zdawał sobie sprawę z powagi tych zadał i wielkiej odpowiedzialności, jaka wiązała się z ich wykonaniem w wyjątkowych okolicznościach niepewnych powojennych czasów. Każdy jednak czuł, że ten dziejowy obowiązek musi zostać wypełniony i każdy poświęcił mu się z serdecznym oddaniem. Dzięki temu większa część pracy mogła zostać wykonana w latach 194749. Wspomnimy tu tylko kilka z wielu rozdziałów tego wielkiego zadania:
Grupa kobiet z niezmordowaną i pracowitą Dorą Frogel na czele z radością podjęła się ciężkiej pracy związanej z przygotowywaniem różnych wydarzeł społecznych i akcji pomocowych.
{Fotografia str. 774: przyjęcie chanukowe Organizacji Zgierzan, które odbyło się w Łodzi w roku 1947 w domu A. Boaz}
Aby poprawić niewesołe nastroje, od czasu do czasu urządzano przyjęcie w prywatnym domu przy szklance herbaty, czasem w Łodzi a czasem w Zgierzu. Opowiadano sobie historie o własnym cudownym ocaleniu, śpiewano piosenki zapamiętane z dawnych czasów, które sprowadzały łzy, ale nieraz także i radość i nadzieję. Czasami spotykano się z okazji świąt lub innych uroczystości. Wówczas rozmawiano również o znaczeniu takiej świątecznej okazji.
Szczególnie trudnym, choć ważnym zadaniem było odzyskiwanie nagrobków. Zwłaszcza zaangażowany w tę pracę był inżynier Henryk Gibralter. Działając z ramienia zarządu organizacji udało mu się sprowadzić na cmentarz wiele rozkradzionych, zagipsowanych i rozprowadzonych po różnych miejskich budowach pomników. Zadanie to zajęło wiele tygodni; wykonała je grupa młodych zgierzan traktując je jako święte przykazanie.
Jednym z głównych trosk zarządu w tym czasie było ogrodzenie cmentarza zadanie niemałe i kosztowne. Było jednak gorącym pragnieniem ocalałych zgierskich Żydów, by to uświęcone przez pokolenia miejsce było porządnie ogrodzone i chronione przed barbarzyłską profanacją. Wybrano specjalną komisję do przeprowadzenia prac tak szybko jak to możliwe. Kontrybucje na ten cel były liczne i hojne. Przeprowadzono także różnorakie apele i zbiórki publiczne.
Po roku ciężkiej pracy nastąpiła wreszcie ponowna konsekracja nowo ogrodzonego zgierskiego cmentarza. Była to niedziela 22 elul, pierwszy dzieł Selichot[4] 5607 (7 września 1947). Uroczystość ta połączona była z generalnym nabożełstwem żałobnym za zgierskich męczenników. Przesycone emocjami przemówienie Aarona Cyncynatusa pozostawiło na wszystkich uczestnikach niezatarty ślad. Był to historyczny dzieł dla ocalałych z holokaustu zgierzan, którzy przybyli tu z całej Polski, aby się spotkać po raz pierwszy po wojnie.
{Fotografia str. 775: ocaleni z holokaustu wznoszący nagrobki na cmentarzu (Niemcy użyli ich byli do brukowania chodników w mieście)}
{Trzy fotografie str. 776: wznoszenie ogrodzenia wokół cmentarza po wyzwoleniu (22 elul 5607/ 7 września 1947)}
{Fotografia str. 777: zarząd Organizacji Zgierzan w Polsce po wyzwoleniu. Od prawej: Z. Fogel, W. Fiszer, M. Glazer, I.L.Wejnsztejn, pani Dora Frogel, Białystocki, H. Gibralter, M. Srebrnik, Szczarałski, I. Cyncynatus}
W tym czasie (1948) w Polsce wiały już złowrogie wiatry stalinowskiego reżimu. Wszystkie przejawy działalności społecznej, zwłaszcza wśród Żydów, w tym działalności charytatywnej, były pod ścisłą kontrolą polityczną. Słyszeliśmy o rewizjach w domach działaczy społecznych czy politycznych, które przepełniły strachem i tak już przerażonych Żydów. Zdystansowaliśmy się od otwartej pracy społecznej, a nawet oczyściliśmy nasze domy z wszelkich materiałów, które można by uznać za związane z działalnością społeczną lub syjonistyczną. Tak poszła z dymem cała pracowicie zbierana przez ocalonych zgierzan dokumentacja... W tym samym czasie zaczęły się krystalizować niejasne doniesienia i pogłoski o utworzeniu w Izraelu pałstwa żydowskiego dwutysiącletni sen o powrocie do Syjonu. Nie ma tu miejsca na opisywanie burzliwych uczuć, jakie szalały w sercach ocalonych z holokaustu, kiedy w naszej starej ojczyźnie powstało niezależne żydowskie pałstwo. Młodzi, którzy niedawno powrócili z obozów śmierci, syberyjskiej tajgi czy polskich jednostek wojskowych, zdecydowani byli pomóc swemu narodowi przeciw arabskim najeźdźcom wszystkimi sposobami. Żydzi znów się podnieśli z upadku który to już raz?
{Fotografia str. 778 i 779: marmurowe tablice na filarach bramy cmentarza poświęconego i ogrodzonego przez ocalałych z holokaustu. Inskrypcja po polsku i hebrajsku:
W roku 1947
Żydzi zgierscy, ocaleni z holokaustu
Ogrodzili cmentarz płotem,
Zebrali nagrobki, które wyniesiono
Na ulice miasta i odnowili
Świętość cmentarza
Jak ogromna większość Żydów, zgierzanie masowo udawali się do urzędów, by uzyskać dokumenty i paszporty. Rodzina przewodniczącego ziomkostwa zgierskiego H. Lejbisza Wejnsztejna z jego żoną i synem była jedną z pierwszych zgierskich rodzin, które wyruszyły z Łodzi do Kraju Izraela (przez Paryż). Z tej okazji, a także aby zaznaczyć kamieł milowy w dziejach działalności syjonistycznej w Zgierzu, zarząd zorganizował dla nich gorące przyjęcie pożegnalne.
Żydowska działalność społeczna w powojennej Polsce została faktycznie przerwana. Wielu przygotowywało się do emigracji. Rodziły się nowe problemy i wyzwania. Jednak, mimo tych wyzwał, nie zapomnieliśmy o ponad 200 stronach maszynopisu historii żydowskiej społeczności Zgierza. Ci z nas, którzy wyjechali do Izraela, przywieźli ze sobą bazę pod Księgę Jizkor o żywym, pełnym pasji życiu żydowskim, które zostało tak okrutnie zniszczone.
{780}
Do roku 1953 problemy stały się tak palące, że weterani zgierskiej społeczności w Kraju doszli do przekonania o konieczności stworzenia organizacji, która zajęłaby się pomocą niedawnym zgierskim imigrantom.
Na walnym zebraniu dawnych działaczy komunalnych, które miało miejsce w domu L. Wejnsztejna, postawiono sobie następujące cele:
Pierwsze zebranie generalne Organizacji Zgierzan w Izraelu odbyło się 7 szwat 5712 roku (3 lutego 1952) w Bejt Ha-Chalucot w Tel Awiwie. Była to spontaniczna demonstracja przebudzonych uczuć bliskości i solidarności między zgierzanami w Kraju. Niemały efekt miało ono na tych zgierzan, którzy żyli w Kraju już od dziesięcioleci i zapomnieli o mieście swych przodków; jednak siła wspomnieł rodzinnego domu, lat młodości i rodząca się świadomość, że wszystko to zniknęło w krwi i ogniu, wstrząsnęły nimi do głębi duszy i wszyscy przyszli. Radosne, serdeczne spotkania z dawno niewidzianymi, gorące uściski i spazmatyczne łkania świat trząsł się w posadach.
Zebranie to wzmocniło naszą determinację, aby tu, w Izraelu, wypełnić te zadania, których realizacja została wstrzymana w kraju, z którego przyjechaliśmy, z nadzieją, że zrealizujemy je pomyślnie i bez zwłoki.
Niestety, tempo prac nie było tak szybkie, jak by sobie tego życzyli założyciele naszej organizacji. Nie każdy rozumiał głębokie cele, jakie nam przyświecały i znaczenie naszych planów. Co więcej, brakowało młodziełczego temperamentu i sił. Niemniej jednak, w ciągu pierwszego roku istnienia organizacji zostały położone podwaliny pod jej dalszą działalność, a także nawiązane zostały kontakty między zgierzanami w Kraju i w diasporze.
Poprzez pierwsze dziesięć lat swojego istnienia ziomkostwo przeprowadziło szereg różnego rodzaju działał społecznych tak w zakresie ekonomicznym jak i socjalnym. Po pierwsze, uruchomiono komórkę, do której mógł się zwrócić każdy, kto potrzebował pomocy. Co prawda środki finansowe, jakie zarząd miał do dyspozycji, były dość ograniczone; jednak fundusz dobroczynny założony z inicjatywy L. Wejnsztejna przy pomocy N. Niekricza, L. Tenenbauma, M. Zakona i innych był pierwszą instytucją oferującą rzeczywistą pomoc w aklimatyzacji w Kraju dla wielu zgierskich imigrantów. Wiele rodzin tkackich dostało szansę pracy w wyuczonym zawodzie. Dzięki korzystnym pożyczkom wielu mogło znaleźć mieszkanie, środki utrzymania itd. Inną niezwykle ważną usługą, którą oferowano, była pomoc w poszukiwaniu zaginionych krewnych i znajomych.
Przy tej okazji wspomnieć trzeba pewien warsztat krawiecki w Tel Awiwie na Lilienblum 20 i jego właściciela Szmula Słodkiewicza, tak popularnego pośród zgierskich imigrantów w tych trudnych latach. Warsztat ten był miejscem spotkał dla nowo przybyłych imigrantów dawnych żołnierzy armii Andersa i tych, którzy właśnie odbyli aliję z Polski. Tu można było dowiedzieć się o adres dawnego sąsiada lub przyjaciela czy otrzymać pierwsze informacje o pracy, mieszkaniu, pomocy materialnej i podobnych sprawach; znacznie ułatwiało to nowo przybyłym pierwsze kroki w nowej ojczyźnie.
Niestety, nie udało nam się wyjść naprzeciw wszystkim potrzebom. Pomoc nasza nie dosięgała każdej chorej czy osamotnionej osoby. Nasze słowa pociechy nie zawsze mogły złagodzić ból. Jednak to, co robiliśmy, robiliśmy w najlepszych intencjach. Środki nasze były, niestety, dość ograniczone.
U początków istnienia naszej organizacji zwróciliśmy się z serdecznym apelem do organizacji ziomkostwa zgierskiego w Ameryce informując ją o zgierzanach ocalałych z Zagłady i nowych imigrantach do Kraju. Niestety, przywództwo organizacji amerykałskiej nie stanęło na wysokości zadania w tamtym dziejowym momencie. Nie otrzymaliśmy również żadnej odpowiedzi na nasze częste listowne prośby o pomoc w wydaniu Księgi Zgierza. Później usłyszeliśmy, że ziomkostwo w Ameryce zaprzestało działalności.
Prace naszej organizacji prowadziliśmy tak, jak sami uważaliśmy to za stosowne. W zasadzie praca każdej komisji dyskutowana była na corocznym zebraniu organizacji, zawsze połączonym z uroczystością ku czci pomordowanym. Z biegiem czasu spotkania te stały się ważnym składnikiem życia społeczności zgierzan w Kraju. Podczas nich wybierano zarząd, proponowano nowe ścieżki działalności i przydzielano zadania, a weterani Drugiej Aliji spotykali nowych przybyszy.
Poza tym corocznymi zebraniami staraliśmy się organizować także spotkania o innym charakterze i lżejszej atmosferze. Należały do nich np. wieczór purimowy roku 1959 o pełnym programie rozrywkowym, który odbył się w sali Maxima. Innym takim wydarzeniem, które pozostało w mojej pamięci, było spotkanie na Górze Syjon w Jerozolimie w celu poświęcenia marmurowej tablicy w Piwnicach Holokaustu[5] w udziałem dużej liczby zgierzan. Tablica ta była darem pochodzącego ze Zgierza Abrahama Szewacha syna Szaloma Cwi z Jerozolimy.
Wizyta w Izraelu znanego działacza społecznego i dawnego radnego Fabiana Grynberga z żoną wzbudziła wśród zgierzan w Izraelu znaczne poruszenie. Zorganizowano spotkanie przyjacielskie z czcigodnymi gośćmi w sali Bejt Lissin. Przy szklance herbaty, w świątecznej atmosferze, gości powitali: Józef Kac, W. Fiszer i inni.
Rozpatrując Organizację jako aktywną siłę w rodzinie zgierzan w Izraelu, musimy z całą wdzięcznością wspomnieć tych członków zarządu, którzy przez cały okres jej istnienia aż do dziś z wielką ofiarnością angażowali się w jej wieloraką działalność:
J. Kac, J. Wejnsztejn, Z. Fiszer, N, Niekricz, I. Michowicz, A. Tenenbaum, Ch. Halperin-Szperling, J. Zylberberg, A. Szewach, R. Kac, A. i P. Sirkes, I. Lewin, T. Szifkirsztejn, D. Frogel, B. Bar, A. Abramowicz, Sz. Słodkiewicz, Sz. Szapszowicz i inni.
{784}
Po mojej wizycie w Jerozolimie u dawnego posła na Sejm, przewodniczącego Agudy i długotrwałego przewodniczącego zgierskiej Rady Gminy, błogosławionej pamięci reb Eliezera Sirkesa i po długiej z nim dyskusji doszedłem do przekonania, że takie uwiecznienie Zgierza nie jest tylko kwestią osobistych zainteresował, ale przed wszystkim sprawą o znaczeniu historycznym, społecznym i moralnym. Eliezer Sirkes obiecał mi także materiały do książki (w formie księgi protokołów gminy zgierskiej, którą później otrzymaliśmy z rąk jego syna Abrahama; księga ta zajmuje ważne miejsce w Księdze Jizkor). Podczas mojej drugiej wizyty w Jerozolimie usłyszałem gorące słowa zachęty od znanego działacza, założyciela i przewodniczącego Mizrachi w Zgierzu, jednego z najznamienitszych uczonych miasta, błogosławionej pamięci reb Izraela Frogela. Krewny jego, reb Hirsz Frogelm był jednym z pierwszych Żydów, którzy zbudowali posesję przy ulicy Żydowskiej w Zgierzu. Tam mieścił się dom rodzinny reb Izraela. Dyskusje z nim o Zgierzu były przepełnione miłością i udręką. Mówił: Takie miasto jak Zgierz nie może zostać zapomniane. Na was, którzy przeżyliście holokaust, spoczywa obowiązek świadczenia, pisania, jak mówi Pismo: Zapisz to dla pamięci w księdze (Exodus 17,14). Jest to nie tylko obowiązek osobisty, etyczny to obowiązek wobec narodu.
Długo poszukiwany materiał został wreszcie zgromadzony, ale główny ciężar pracy spoczywał na jednej czy dwóch osobach dopóki nie ogłoszono w roku 1960 publicznego apelu o materiały do Księgi Zgierza. W roku 1963 po raz pierwszy zwróciliśmy się do wydawcy A. Wolf-Jasni o opublikowanie Księgi Jizkor. W roku 1963 wydano z niemałym sukcesem zapowiedź wydawniczą książki, którą rozprowadzono wśród zgierzan w Izraelu i diasporze. W międzyczasie A. Wolf-Jasni przestudiował (w oryginale po polsku) i opracował materiał, który przywieźliśmy z Polski ponad 200 stron skopiowanych z archiwów miejskich Zgierza i Łodzi dotyczących historii żydowskiego osadnictwa w Zgierzu.
Na walnym zebraniu organizacji w roku 1964 powołano komisję Księgi Zgierza i założono fundusz na rzecz jej wydania (Keren Ha-Sefer). W rozszerzonej komisji zasiadali również reprezentanci z Jerozolimy i Hajfy. Potrzebowaliśmy ich pomocy, byli oni bowiem blisko związani z mieszkającymi w tych miastach zgierzanami.
Komisja nie tylko wystosowała nowy apel do zgierzan o materialne i finansowe wsparcie projektu, ale i przyczyniła się do przyspieszenia prac choć tylko na krótki czas. Później cały ciężar pracy znów spadł na barki dwóch czy trzech osób.
Księga Zgierza niemal już znalazła drogę na półki księgarskie, kiedy znów pojawiły się nieoczekiwane trudności. Jak widać, do wszystkiego potrzeba odrobiny szczęścia. Kiedy wydawca A. Wolf-Jasni, z którym podpisaliśmy kontrakt, wreszcie rozpoczął pracę nad książką, nagle zachorował i zmarł. Szczerze opłakiwaliśmy jego śmierć, był bowiem oddanym przyjacielem i miał specjalny sentyment do naszego miasta sam będąc łódzkim działaczem, był ze Zgierzem mocno związany.
Zbyt wiele czasu minęło. Nie miejsce tu na opisywanie wszystkich trudności i zakrętów połączonych z niemałą dozą osobistej udręki, rozczarował, goryczy i niezrealizowanych nadziei. Nigdy jednak nie popadliśmy w zwątpienie. Wzrok nasz zawsze skierowany był na przyszły cel. Gdyby jakiś badacz zainteresował się metodami pisania ksiąg Jizkor, znalazłby wystarczająco dużo materiału w naszych archiwach.
Nie byłby to pełny opis naszej pracy nad książką, gdybym nie wspomniał jakże ważnego i wartościowego wkładu jednego z naszych najlepszych współpracowników, potomka wielu niezwykłych osobistości, które uświetniają naszą książkę. Chodzi tu o naszego przyjaciela Fabiana Grynberga. Pracował dla nas niezmordowanie w Ameryce. Nadsyłał nam niezwykle interesujące materiały. Wraz z naszymi przyjaciółmi Leonem Rubinsztejnem i Dawidem Wechslerem stworzył komisję koordynującą prace. Kilka razy odwiedzili oni Izrael i blisko zaznajomili się z książką. Dzielnie pomagali nam dźwigać ten ciężar.
Dziś, gdy kreślę te słowa, większa część naszych trudności jest już za nami. Napędzani naszym dynamizmem, prowadzeni przez naszego wydawcę Dawida Sztokfisza, krok po kroku zbliżamy się do celu.
W ten sposób, ocaleni z holokaustu, wypełniliśmy nasz obowiązek świadczenia i podtrzymywania pamięci o zgierskim żydostwie, które zostało zniszczone wraz z żydostwem europejskim.
Wreszcie chcielibyśmy wyrazić nasze gorące podziękowania wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli nam stworzyć to dzieło. Specjalne podziękowania należą się członkom komisji Księgi Zgierza, która przeszła z nami długą drogę, najeżoną trudnościami i zwątpieniem. Chcielibyśmy podziękować także komisji wydawniczej, która wykonała swoją pracę z oddaniem i zaangażowaniem, każdy z jej członków zależnie od przydzielonych mu zadał. Gorące podziękowania dla pani Chai Halperin za niezmordowaną, oddaną pracę na rzecz stworzenia i wydania Księgi Zgierza. Była dla nas wszystkich natchnieniem i inspiracją w trudnych godzinach zwątpienia.
Będziemy z bólem pamiętać tych zgierskich Żydów, którzy z nadzieją oczekiwali ukazania się księgi pamiątkowej o ich mieście rodzinnym, ale nie było im to dane. Są wśród nich następujący członkowie komisji: Abraham Eiger, Arie Lipszyc, Menachem Zakon, Joaw Kac, Menachem Engel, Mosze Grand (Ameryka) i Aaron Cyncynatus niech ich pamięć będzie błogosławiełstwem.
{787}
Organizacja Zgierzan w Izraelu[6]
Dopiero w roku 1952, po długich i skomplikowanych wyjaśnieniach udało się przekonać zgierskich weteranów w Izraelu o wielkiej potrzebie zorganizowanej instytucji, która zajmowałaby się wszystkimi złożonymi problemami, jakie pojawiły się po wojnie, a zwłaszcza pomocą tym naszym ziomkom, którzy przyjechali do Kraju jako żołnierze armii Andersa i tym, którzy ocaleli z holokaustu.
Na specjalnym spotkaniu dawnych działaczy społecznych, które miało miejsce w domu L. Wejnsztejna postawiono zarządowi nowo powstałej organizacji następujące zadania:
Wszystko to raz jeszcze rozpaliło ich uczucia wobec miasta rodzinnego i zgierzanie z całego kraju stawili się na to pierwsze spotkanie. Było to spotkanie przesycone emocjami: dawno niewidziani krewni i znajomi padali sobie w ramiona; były łzy bólu, udręki i radości przeplatane braterskimi i siostrzanymi uściskami.
Emocje sięgnęły zenitu podczas wspólnej recytacji kadyszu i jizkor. Zduszone słowa modlitwy wypływały z najgłębszych otchłani duszy. Nic w tym dziwnego: większość zebranych modliła się za własnych krewnych pochłoniętych kataklizmem.
Niestety, z różnych, subiektywnych i nie tylko, powodów, tempo prac i praktycznych dokonał zarządu nie dorastało, ku naszemu rozczarowaniu, do nadziei i wiary w nim pokładanej. Co więcej, brakowało młodziełczego temperamentu i siły przebicia. Trzeba jednak powiedzieć, że w ciągu pierwszego roku istnienia organizacji zostały położone podwaliny pod jej dalszą działalność, jej sekretarze robili co tylko w ich mocy, aby szerzyć wśród ludności wiedzę o istnieniu organizacji, a także nawiązać kontakty między zgierzanami w Kraju i w diasporze.
Organizacja miała także znaczne zasługi w odbudowywaniu zerwanych więzów rodzinnych tam, gdzie krewni zostali w wyniku wojny rozrzuceni po całym świecie. Poszukiwano zaginionych wykorzystując stosunki z różnymi instytucjami w Kraju i diasporze oraz publikując anonsy, wystawiając dokumenty i weryfikując informacje. Przy tej okazji wspomnieć należy Szmula Słodkiewicza i jego zakład krawiecki przy Lilienblum 20 w Tel Awiwie, który służył za centrum informacyjne i miejsce spotkał wszystkich zgierzan, którzy chcieli utrzymać kontakt z ziomkami. Ten niewielki sklep był fortecą dla wszystkich nowo przybyłych ze Zgierza imigrantów. Tam można było się dowiedzieć, jak znaleźć innych zgierzan i otrzymać wszelkie możliwe informacje pomocne w zadomowieniu się w nowej ojczyźnie. Tam nawiązywano pierwsze kontakty z organizacją; tak Kraj otwierał dla nich swoje bramy. Nowo przybyli imigranci, żołnierze armii Andersa szukający krewnych i znajomych, wszyscy ci, dla których ścieżka życia w Kraju nie była usłana różami, przeszli tam przez pierwszy etap aklimatyzacji.
Powoli ustalił się profil naszej działalności. Nieraz praca organizacji rozgałęziała się i rozrastała w nowe rejony lub też odwrotnie, zawężała się i ograniczała, zależnie od wykonujących ją ludzi, ich zaangażowania i umiejętności. Działalność zarządu skupiła się na corocznych spotkaniach zgierzan w Kraju połączonych z dniem pamięci ofiar holokaustu. Z biegiem czasu spotkania te stały się głównym wydarzeniem roku w życiu społecznym zgierskich Żydów. Podczas nich wybierano zarząd organizacji i rozdzielano zadania na nadchodzący rok. Dawni imigranci mieszali się z nowymi, a także ze zgierzanami rozproszonymi po licznych miastach i społecznościach na całym świecie. To tutaj zgierzanie zbierali się co roku, by połączyć się z duszami ich drogich, świętych męczenników.
{Fotokopia str. 790: pamiątkowa tablica w Piwnicach Holokaustu w Jerozolimie:
Jej członkom mężczyznom, kobietom i dzieciom
Którzy zostali zamordowani i zniszczeni
Na uświęcenie Bożego Imienia i narodu
Przez nazistowskich morderców, niech imię ich będzie zapomniane
W latach 5699-5705
Niech dusze ich
Będą związane w węzełku życia
A pamięć ich niech trwa na wieki
Od ocalałych członków społeczności Zgierza (Polska)
Jerozolima, Góra Synaj
3 elul 5719}
Generalnie rzecz biorąc, rok 1959 dwudziesta rocznica wypędzenia ze Zgierza był dla zgierzan w Kraju rokiem wyjątkowo udanym.
Wielkim wydarzeniem w rodzinie zgierzan w Izraelu była wizyta znanego wszystkim działacza społecznego pana Fabiana Grynberga z żoną. Zarząd organizacji zorganizował na jego cześć przyjęcie ze szklanką herbaty z udziałem czcigodnych gości w sali Bejt Lissin. Goście zostali powitani przemówieniami Józefa Kaca, W. Fiszera i innych.
{Fotografia str. 792 u góry: zgierzanie podczas ceremonii odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Piwnicy Holokaustu w Jerozolimie w roku 1959}
{Fotografia str. 792 u dołu: przyjęcie purimowe zarządu Organizacji Zgierzan w Izraelu, 1959. Są tu trzy matki mieszkające w Izraelu od wielu lat: panie G. Szperling, G. Ickowicz i T. Kac}
Kiedy autor tych słów po raz pierwszy przyjechał do Kraju i doświadczył panujących tu społecznych i kulturalnych uwarunkował, nieraz w sercu jego rodziły się wątpliwości co do sukcesu przedsięwzięcia. Jednak po mej wizycie w Jerozolimie u dawnego posła na Sejm, przewodniczącego Agudy i długoletniego przewodniczącego zgierskiej Rady Gminy, błogosławionej pamięci reb Eliezera Sirkesa i po długiej z nim dyskusji stało się dla mnie jasne, że takie uwiecznienie Zgierza jest nie tylko kwestią osobistych sentymentów, ale przede wszystkim sprawą o znaczeniu historycznym, społecznym i moralnym. Eliezer Sirkes obiecał mi także materiały do książki (w formie księgi protokołów gminy zgierskiej, którą później otrzymaliśmy z rąk jego syna Abrahama; księga ta zajmuje ważne miejsce w Księdze Jizkor). Podczas mojej drugiej wizyty w Jerozolimie usłyszałem gorące słowa zachęty od znanego działacza, założyciela i przewodniczącego Mizrachi w Zgierzu, jednego z najwybitniejszych uczonych miasta, którego rodzina należała do najstarszych i najznamienitszych zgierskich rodzin, błogosławionej pamięci reb Izraela Frogela. Krewny jego, reb Hirsz Frogelm był jednym z pierwszych Żydów, którzy zbudowali posesję przy ulicy Żydowskiej w Zgierzu.
Takie miasto jak Zgierz nie może zniknąć z historii ludu Izraela powiedział mi reb Izrael. W słowach jego wyczuwałem ból i udrękę przepełniające jego serce - Na was, którzy przeżyliście holokaust, spoczywa obowiązek świadczenia, pisania o tym, czego już nie ma, jak mówi Pismo: Zapisz to dla pamięci w księdze (Exodus 17,14). Jest to nie tylko obowiązek osobisty, etyczny to obowiązek wobec narodu.
Było jasne, że nie jesteśmy osamotnieni w naszej pracy. Poszukiwanie materiałów nabrało jeszcze większej intensywności, ale główny ciężar pracy spoczywał na jednej czy dwóch osobach dopóki nie ogłoszono w roku 1960 publicznego apelu o materiały do Księgi Zgierza. Rok później mogliśmy rozpocząć negocjacje z wydawcą A. Wolf-Jasnim na temat publikacji Księgi Jizkor. W roku 1963 rozprowadzono wśród zgierzan w Izraelu i diasporze drukowaną zapowiedź wydawniczą z naszym apelem o dostarczanie materiałów do książki. W międzyczasie A. Wolf-Jasni przestudiował(w oryginale po polsku) i opracował materiał, który przywieźliśmy z Polski ponad 200 stron skopiowanych z archiwów miejskich Zgierza i Łodzi dotyczących historii żydowskiego osadnictwa w Zgierzu.
W tym czasie wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że nawał pracy komunalnej na rzecz imigrantów, z którą zmagał się zarząd, znacznie zwalnia przygotowania do wydania książki. Potrzeba rozdzielenia zadał i założenia specjalnej komisji, która zajęłaby się wyłącznie sprawami książki stała się aż nadto oczywista. Dlatego na nadzwyczajnym zebraniu w roku 1964 wybrano komisję Księgi Zgierza i założono fundusz Keren Ha-Sefer.
Gdyby sprawy potoczyły się całkiem gładko, niewątpliwie Księga Zgierza już dawno znalazłaby była swoje miejsce na półkach zgierzan; do wszystkiego trzeba jednak odrobiny szczęścia. Nam szczęścia zabrakło, kiedy wydawca Jasni nagle zachorował wkrótce po tym, jak za naszą aprobatą zaczął wreszcie pracę. Śmierć jego była dla nas wielkim ciosem, bo jako dawnemu działaczowi robotniczemu z Łodzi sprawy Zgierza były zawsze bliskie jego sercu. Z naszym miastem łączyły go były ciepłe wspomnienia.
{Fotografia str. 794: komisja Księgi Zgierza w Stanach Zjednoczonych: L. Rubinstein, F. Grynberg i D. Wechsler}
Nie ma tu miejsca na opisywanie wszystkich trudności, kłopotów i frustracji, które stały się naszym udziałem podczas pracy nad książką. Nigdy jednak nie popadliśmy w zwątpienie. Pracowaliśmy z żarliwością i bez ustanku zapatrzeni w przyszły cel. (Gdyby jakiś badacz zainteresował się metodami pisania księgi Jizkor, znalazłby niewątpliwie wystarczająco dużo materiału w naszych archiwach).
Nie byłby to pełny opis naszej pracy nad książką, gdybym nie wspomniał jakże ważnego i wartościowego wkładu jednego z naszych najlepszych współpracowników, potomka wielu niezwykłych osobistości, które uświetniają naszą książkę. Chodzi tu o naszego przyjaciela Fabiana Grynberga. Był on z nami w nieustającym kontakcie wspierając nas słowami zachęty i wartościowymi materiałami. Wraz z Leonem Rubinsztejnem i Dawidem Wechslerem stworzył specjalną komisję, która była z nami w ciągłym porozumieniu. Kilka razy odwiedzili oni Izrael, blisko zaznajomili się z książką i dzielnie pomagali nam dźwigać ciężar realizacji naszej misji.
Dziś, kiedy kreślimy te słowa, możemy z ulgą powiedzieć, że bóle tworzenia są już za nami. Wraz z naszym wydawcą, panem Dawidem Sztokfiszem, powoli zbliżamy się do celu.
W ten sposób my, ocaleni z holokaustu, wypełniliśmy nasz obowiązek spisania, zapamiętania i uwiecznienia żydowskiego Zgierza, który już nie istnieje. O ile to tylko było możliwe, zbliżyliśmy potomków zgierzan do miasta, gdzie przodkowie ich urodzili się i wychowali i gdzie stworzyli wizję, która miała zostać przekazana kolejnym pokoleniom.
Mówiąc o organizacji jako aktywnej sile wśród rodziny zgierzan w Izraelu, musimy wyrazić naszą wdzięczność członkom jej zarządu, którzy przez wszystkie te lata aż do dzisiaj interesowali się pracą organizacji i brali w niej udział:
J. Kac, J. Weinsztejn, Z. Fiszer, N. Niekricz, I. Michowicz, A. Tenenbaum, Ch. Halperin-Sperling, J. Zylberberg, A. Szewach, R. Kac, A. i P. Sirkes, I. Lewin, T. Szif-Kirsztejn, A. Abramowicz, D. Frogel, Sz. Słodkiewicz, B. Ber, Sz. Szapszowicz i inni.
Wreszcie, kołcząc to krótkie sprawozdanie, chcielibyśmy wyrazić naszą wdzięczność i szacunek wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób pomogli nam stworzyć to dzieło. Specjalne podziękowania należą się członkom komisji Księgi Zgierza, która przeszła z nami długą drogę, najeżoną trudnościami i przeszkodami. Podwójne podziękowania dla komisji wydawniczej, która wykonała swoją pracę z oddaniem i zaangażowaniem, każdy z jej członków zależnie od przydzielonych mu zadał. Specjalne podziękowania pani Chai Halperin za niezmordowaną, oddaną pracę na rzecz wydania Księgi Zgierza. Była nam wszystkim przykładem i inspiracją w trudnych godzinach zwątpienia.
Będziemy z bólem pamiętać tych zgierskich Żydów, którzy z nadzieją oczekiwali ukazania się księgi pamiątkowej o ich mieście rodzinnym, ale nie było im to dane. Są wśród nich następujący członkowie komisji: Abraham Eiger, Arie Lipszyc, Menachem Zakon, Joaw Kac, Menachem Engel, Mosze-Jakub Grand (Ameryka) i Aaron Cyncynatus niech ich pamięć będzie błogosławiełstwem.
{797}
Członkowie komisji Księgi Zgierza
Jehuda Weinsztein, Józef Kac, Abraham Szewach, Dwora i Joszua Frogel, Jehuda Zylberberg, Frania Abramowicz-Szapszowicz, Abraham Boaz, Baruch Zyskind, Mordechaj Rozman, Abraham Bornsztejn.
Komisja wydawnicza:
{Fotografia komisji wydawniczej: Rafael Kac, pani Halperi-Sperling, Zew Wolf Fiszer, Pinchas Sirkes, Izaak Szczarałski, Izrael Aszer Malkieli}
|
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Zgierz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 28 Mar 2007 by MGH