|
{392}
Mój ojciec Izucher Mosze Szwarc (Schwartz) [101]
Spalono jego bibliotekę, która uchodziła za jedną z najbardziej znanych prywatnych kolekcji książek żydowskich (znanych jako rodzime Hebraica). Także jego dom całkowicie zniszczono.
Jak widać, mordercom nie wystarczyło zabicie starego Żyda, kropli w morzu sześciu milionów okrutnie zamordowanych bo zamierzali nie tylko eksterminację żydowskiego narodu, ale i żydowskiego dorobku nauki przez zniszczenie wszystkich żydowskich książek, a nawet domów, w których takie książki się znajdowały.
W tym wypadku mogli być z siebie zadowoleni. Dom Izuchera Szwarca w Zgierzu był domem dla żydowskiej Haskali i inteligencji, pisarzy, uczonych, przywódców społecznych i artystów począwszy od Dawida Friszmana i Nachuma Sokołówa, a skończywszy na Jakubie Kahanie, Kacenelsonie, Nombergu, Glicenstejnie i innych.
Ty, mój ukochany przyjacielu, mój bracie wśród żydowskiego ludu Zgierza, przekonałeś mnie, jego najstarszego syna, do napisania o wielkiej indywidualności, jaką był mój ojciec. Bo czy syn może pisać o ojcu bez ogromnego szacunku, kiedy trudno nie zawiesić na chwilę wymogu obiektywizmu potrzebnego do pisania o tak oświeconej osobie, jaką był Izucher Szwarc?!
{fot. str. 393: rodzina Izuchera Szwarca na ślubie Szmula Szwarca w Odessie w roku 1914. Stoją od lewej: Szmul, Mania, Dow, Simcha i Marek. Siedzą: Agata (panna młoda), Sara i Izucher Szwarc, Róża i Jechiel Frenkel. Leży Aleksander Szwarc (obecnie w Kanadzie) [102]}
W dodatku źle piszę w jidysz, bo mieszkam poza ojczyzną od ponad 50 lat. Nawet jeśli nigdy nie zapomina się całkiem języka ojczystego, rzadko mam okazję pisania w jidysz. Dopóki ojciec mój żył, korespondowałem z nim po hebrajsku, a z matką po polsku. Wprawdzie mówiliśmy w jidysz w domu wówczas określało się to żargonem jednak nigdy nie pisałem w tym języku.
2) Napisane jest w Pirke Awot [103]: Jeśli ktoś powtarza coś w imię osoby, która to pierwsza powiedziała, przynosi światu zbawienie. Chciałbym zacząć od opisania charakteru mojego czcigodnego ojca cytując jedno z jego stwierdzeń, które bardzo mi w mojej pracy literackiej pomogło: chodzi o źródłosłów słowa marrano, używanego na określenie ukrywających się Żydów z Hiszpanii i Portugalii. Skąd się wzięło słowo marrano?
W językach hiszpańskim i portugalskim słowo marrano oznacza świnię, w naszym więc przypadku termin marranos należy odczytywać jako świnie. Jednak nie do końca takie rozumowanie jest prawidłowe, bo w całej dokumentacji inkwizycji obejmującej 300 lat i ponad 40 000 procesów, jaką można dziś znaleźć w lizbońskich archiwach, ani razu nie pojawia się słowo marrano, słowo, które było i dziś jeszcze jest używane przez masy. Nazywa się ich neochrześcijanami lub po prostu Żydami, a także meszumadami [104] lub terminem podobnym do hunt [105]. Ale termin marranos był nieznany. Dowodzi to, że nie wywodzi się on z Portugalii i nie ma nic wspólnego z hiszpańskim i portugalskim słowem marrano (świnia).
Według mojego ojca słowo marrano pochodzi od hebrajskiego Lemare Ajin [106], i oznacza człowieka, który jest chrześcijaninem jedynie na pierwszy rzut oka i stąd urosło słowo marrano.
Nie chciałbym przytaczać tutaj wszystkich twierdzeń ojca, które pomagały mi w pracy, bo mam przecież napisać książkę Ale jeszcze jeden fakt jest godzien opowiedzenia: Napis na jednym ze starych nagrobków z roku 1345 znajdujący się w muzeum żydowskim w Tomar kończy się słowami Nun Bet Taw, i on jest tu pochowany. Do czego odnosi się to Nun Bet Taw? Mój ojciec odcyfrował ten skrót: to inicjały frazy Nasfo Betow Talin ('niech dusza jego spoczywa w pokoju'), z psalmu 25,13.
3) Jak powiedziałem, jestem jego najstarszym synem. Był ode mnie tylko o 20 lat starszy; wyglądaliśmy raczej jak dwaj bracia. Ja urodziłem się w roku 1880 w Zgierzu, a mój ojciec, jak wynika z moich obliczeń, musiał się urodzić w 1860 lub 1859 (nie wiem dokładnie), także w Zgierzu. Jego ojciec nazywał się Hersz Ber Szwarc, a jego matka Miriam (z domu Gliksman).
Mój błogosławionej pamięci dziadek Hersz Ber był zamożnym kupcem żelaznym. Moja babka Miriam była jego drugą żoną.
Dziadek miał z pierwszą żoną czterech synów, wszyscy byli kupcami żelaznymi. Z drugą żoną miał tylko jednego syna, mojego ojca Izuchera Mosze.
Dom mojego ojca, który zniszczyli potem Niemcy, zbudowany został za życia mojego dziadka Hersza Bera. Moja matka Sara, także z domu Gliksman, była bardzo piękna. Wysoka, niebieskooka, z jasną, czystą cera, krew z mlekiem
Ojciec też był wysoki i szczupły. Był przystojnym, delikatnym młodym człowiekiem. Spośród wszystkich swoich braci tylko on nie został biznesmenem. Poświęcił życie studiom. Nie wyobrażajcie sobie, że chodził do gimnazjum, broń Boże! Po pewnym okresie, jaki spędził w chederze sprowadzono mu nauczyciela do domu. Na początku oczywiście był to nauczyciel Talmudu i Biblii. Później uczył się także niemieckiego, rosyjskiego i polskiego. Właściwie można powiedzieć, ze był samoukiem. Fakt, że nosił długi chałat, nie przeszkadzał mu zagłębiać się w pisma Mendelsohna, Heinego, Zunza, Luzzato lub w dzieła modnych hebrajskich pisarzy tego czasu, jak Jehuda Lejb Gordon, Mapu czy Smolenskin [80*]. Wiem też, że czytał po rosyjsku poezję Fruga i Meira Ezofowicza Orzeszkowej po polsku. Potrafił przeczytać co tylko chciał i wydaje się, że łączył jakoś Biblię, Talmud, miłość Syjonu Mapu i Szulchan Aruh (kodeks żydowskiego prawa).
Już w tym czasie zaczął kompletować swoją bibliotekę, która była mu tak droga, jak własne życie.
4) w młodym wieku ojciec poślubił swoją piękną i ukochaną kuzynkę Sarę Gliksman. Był dziewiętnastoletnim młodzieńcem, a ona szesnastoletnim dzieckiem. Zgodnie ze zwyczajem, teść zapewnił mu utrzymanie na rok lub dwa, aż będzie mógł sam zarobić na życie. Mniej niż rok po ślubie córki mój dziadek Wolf Gliksman zmarł. Ponieważ była ona najmłodszym dzieckiem, ukochaną Mezinką [107], moja owdowiała babcia nie chciała się z nią rozłączać. Oto, dlaczego mój ojciec był utrzymywany przez teściową 18 lat, tak długo, jak długo ona żyła.
W międzyczasie umarli dziadkowie Szwarc. Dom ich dostał w spadku mój ojciec.
Dochód z tego domu umożliwił ojcu posłanie dzieci do gimnazjum a mnie, najstarszego syna, na studia do Paryża. Mój ojciec był wolny od trosk finansowych. Mógł poświęcić się Tora Wa'Awoda [108] i swoim aspiracjom intelektualnym.
Jeśli chodzi o mnie, to mój wyjazd do Paryża na studia był cudem, bo ojciec zawsze chciał, abym uczył się na rabina w Hildesheimer Rabinerschule w Berlinie [109].
Mimo swojego liberalizmu ojciec ciągle nosił chałat. Porzucenie go i zastąpienie krótszym płaszczem wymagało niemałej odwagi. Ojciec uczynił to w roku 1892. Podczas wizyty w St. Petersburgu, gdzie spotkaliśmy żydowskich przywódców, odwiedził bibliotekę cesarską i zaprzyjaźnił się ze znanym poetą Jehudą Lejb Gordonem. Po powrocie z St. Petersburga ojciec nigdy już nie założył chałatu.
Po śmierci babci Zise kondycja finansowa ojca bardzo się pogorszyła. Dom babci, gdzie moi rodzice mieszkali, odziedziczył jeden z moich wujów [110]. Skończył się okres legalnego wspierania rodziców i musieli oni przenieść się do własnego domu, odziedziczonego po babci Szwarc. Kiedy rodzice zajęli najlepszą część tego domu, dochód z wynajmu znacznie spadł i nie wystarczał na pokrycie ich codziennych potrzeb.
Wtedy ojciec otworzył fabrykę produkującą taśmę jedwabną. Przedsięwzięcie nie trwało długo. Fabryka się spaliła, a ojciec stracił resztkę pieniędzy pozostałych z niedawnego spadku.
W tym czasie otwarto w Zgierzu rządową szkołę handlową ze wszystkimi prawami gimnazjum przyjmującą bez ograniczeń dzieci żydowskie. Do Zgierza przybyło wielu młodych Żydów z Polski i Litwy. Przed właścicielami domów w mieście otworzyły się nowe możliwości: wynajmowanie pokoi studentom żydowskim. Także mój ojciec otworzył taką bursę, ponieważ miał wielki wielopokojowy dom. Oczywiście, cały związany z tym ciężar spadł na ramiona mojej matki, która podjęła go z miłością. Ojciec, znów wolny od trosk finansowych, mógł poświęcić się swoim książkom.
5) w tym czasie studiowałem w Paryżu. Bursa moich rodziców funkcjonowała jeszcze przez jakiś czas, dopóki władze nie przeniosły szkoły kupieckiej do Rosji. Wówczas miałem już dyplom inżyniera i pracowałem w Hiszpanii i Afryce. Byłem już w stanie pomagać moim drogim rodzicom finansowo i stopniowo mogłem zwrócić im część ogromnych kosztów, jakie włożyli w moją naukę.
Dzięki temu ojciec mógł zapewnić wyższe wykształcenie prawie wszystkim moim braciom i wydać za mąż moje trzy drogie siostry, a sam mógł znów podjąć wysiłki zmierzające ku odrodzeniu żydostwa polskiego poprzez pisma i odczyty.
Wówczas mieszkało w Zgierzu kilku żydowskich intelektualistów, którzy współpracowali z moim ojcem w jego społecznej działalności. Dwóch z nich było o wiele starszych niż ojciec: reb Towia Lipszyc, dobry hebraista, a zarazem malowniczy Żyd litewski oraz stary A.I. Weisenfeld z Galicji, ekspert w literaturze żydowskiej i niemieckiej. Trzeci, Mosze Eiger, wnuk rabbiego Akiwy Eigera [111], wciąż jeszcze młody człowiek, pochodził ze Zgierza.
Wszyscy oni spotykali się zazwyczaj w każde sobotnie popołudnie w małym parterowym domku pana Weisenfelda przy Starym Rynku. Ja też wielokrotnie tam przychodziłem.
Działalność ich w przeważającej części polegała na odczytach i wykładach, tylko ojciec od czasu do czasu publikował artykuły w czasopiśmie Ha-Cefira, a później w Ha-Jom, a także w warszawskich i łódzkich pismach wydawanych w języku jidysz. Pisał pod pseudonimem Jam Szachor (Czarne Morze). Jod i Mem były pierwszymi literami imion Izucher Mosze, a Szachor (Czarne) pochodziło od nazwiska Szwarc.
Rodzice prowadzili ortodoksyjny dom. Ojciec tolerował jednak niewielkie odstępstwa i mniejszą czasami religijną gorliwość swoich dzieci. W szabat i święta wszyscy szliśmy do Bejt Ha-Midrasz, odkąd ojciec zaczął tam chodzić na nabożeństwa, bardziej demokratyczne niż te w Wielkiej Synagodze. Matka była w związku ze swoją pobożnością bardziej wymagająca i zdarzało jej się pytać mnie, czy odmówiłem już modlitwy.
Nigdy nie zapomnę swojego zmieszania, kiedy po raz pierwszy przyjechałem z Paryża na lato. Matka rozpakowała mój bagaż i spytała, czy codziennie się modliłem. Oczywiście odpowiedziałem. Zajrzała do mojej saszetki na tefilin [112] i wyjęła z niej złotą monetę, którą włożyła tam, zanim wyjechałem do Paryża. Możecie sobie wyobrazić mój szok, wstyd, ale i rozczarowanie
Ojciec był bliskim przyjacielem Nachuma Sokołowa i urodzonego w Zgierzu, lecz mieszkającego w Łodzi Dawida Friszmana. Ojciec często jeździł do Warszawy, do Łodzi zaś prawie codziennie, nawet zanim zbudowano linię tramwajową Zgierz Łódź.
Jeżdżono wtedy wozem zaprzężonym w konie. Większość woźniców stanowili Żydzi. Przystanek był na Schule Gasse, bardzo blisko domu ojca. W wozie były cztery miejsca. Jeśli chciało jechać pięć osób, jedna musiała siąść koło woźnicy.
Ruszano, kiedy woźnica zebrał opłaty od wszystkich pasażerów. Podróż do Starego Miasta w Łodzi trwała około półtorej godziny.
Zimą, kiedy na drodze był lód, biedny, chudy konik nie mógł wciągnąć ciężaru pod górę i pasażerowie musieli wysiąść i przez spory kawałek drogi popychać wóz.
6) Ojciec był bardzo niezorganizowany. Zdarzało się na przykład, że nic nikomu nie mówiąc jechał do Łodzi, podczas gdy cała rodzina oczekiwała go na obiad. Mógł po prostu spotkać przyjaciela jadącego do Łodzi i dla towarzystwa pojechać z nim nie zważając, że w domu będą się martwić, czemu nie pojawił się na obiad.
Znałem 10-wiorstową drogę ze Zgierza do Łodzi jak własne dziesięć palców. Kiedy wóz z łaski Bożej bezpiecznie dojeżdżał do ogrodu Sieblera (nie mam pojęcia, jak nazywa się on dzisiaj), mogliśmy uznać, że jesteśmy już prawie w Bałutach. To te same Bałuty, które Niemcy zamienili w getto, a później w cmentarz.
Ojciec odwiedził mnie w Paryżu dwa razy. Raz kompletnie nieoczekiwanie. Spotkał się tam ze sławnym profesorem Józefem Ha-Levim, z głównym rabinem Zadokiem Kahanem, z Maxem Nordauem [81*], doktorem Marmorkiem i innymi.
Zapomniałem napisać, że ojciec był zawsze syjonistą. Pamiętam, jak pięćdziesiąt lat temu, kiedy dr Herzl wydał swoje Judenstaat, ojciec napisał do mnie do Paryża: Jestem z nim i jego sny są moimi.
Ojciec nie jadł niekoszernego jedzenia. Kiedy był w Paryżu, musiałem chodzić z nim do koszernej restauracji w dzielnicy żydowskiej. Mojej matki natomiast, kiedy przyjechała do Paryża na Wystawę Światową w 1900 roku, nie zadowolił certyfikat koszerności tej restauracji i sama sprawdziła w kuchni, czy mięso przygotowywano zgodnie z prawem i tradycją. Ojciec uznał znak koszerności za wystarczający. Mawiał: Gdy ktoś nazywa się Gnendel, można jeść z jej Kendel [113]. Rozumiał, że nie mogę codziennie jadać w żydowskiej dzielnicy, o dwie lub trzy godziny drogi z Dzielnicy Łacińskiej, gdzie mieszkali wszyscy studenci.
Życie mojego ojca było w zasadzie szczęśliwe. Był dość delikatny fizycznie. Nigdy się nie skarżył i nie chodził do lekarza. Nie pamiętam, by kiedykolwiek był tak chory, by położyć się do łóżka. Moja ukochana matka dbała o niego i oboje żyli szczęśliwie i radośnie.
Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zmarł mój młodszy brat. Jednak pierwszą i największą tragedią w rodzinie była śmierć mojej siostry Miriam (Mani). Miała tylko 25 lat. Wyszła za mąż i wyjechała do Tel Awiwu. Kilka miesięcy później umarła na tyfus. Warunki sanitarne były wtedy jeszcze bardzo złe.
To wydarzenie nie powstrzymało przed osiedleniem się w Tel Awiwie mojej siostry Cypory, która poślubiła znanego syjonistycznego przywódcę z Radomia, Jechiela Frenkla, ani mojego brata Simchy, inżyniera. Mieszkają tam już 20 lat. Tylko oni odziedziczyli i spełnili marzenie ojca i jego miłość do Ziemi Izraela.
Ojciec był także delegatem na Kongres Syjonistyczny w Wiedniu w 1913 roku Przyjechałem z Hiszpanii, aby go tam odwiedzić.
7) Żadne z dzieci nie przyniosło moim rodzicom takiego rozczarowania jak mój brat Mordechaj, znany malarz i rzeźbiarz mieszkający w Paryżu. Nie jest tajemnicą, że razem z żoną i dzieckiem odwrócił się od judaizmu Można sobie wyobrazić, jak strasznie rozgniewało to moich biednych rodziców.
Marek (Mordechaj) był ich najukochańszym synem. Często przyjeżdżał do Polski na wystawy i malował i rzeźbił dla rodziców. Był do nich mocno przywiązany, a oni kochali go bardzo.
Jego odstępstwo było szokiem nie tylko dla rodziców, ale dla całego żydowskiego świata. Nastąpiło nagle i nieoczekiwanie jakieś dwanaście lat temu i do dziś nikt nie zna jego powodu.
Ojciec stawił czoła niespodziewanej, szokującej katastrofie. Próbował przekonać swojego ukochanego syna, którego zawsze, nawet po jego konwersji, nazywał Mordechajem Cadykiem, że żyje w błędzie. Pisał do niego w serdecznych słowach starając się dotrzeć do niego przez filozofię. My wszyscy, bracia, także ja, pisaliśmy do Marka przekonując go, że popełnia straszliwe przestępstwo i że jego szalony czyn będzie dla naszych drogich rodziców śmiertelnym ciosem. Nic to jednak nie dało.
Matka moja najciężej to zniosła. Wydarzenie to napełniło jej życie goryczą i przyspieszyło śmierć. Zmarła nagle na atak serca. Była trzy lata młodsza od ojca, a zmarła dwa lata przed nim, w wieku siedemdziesięciu pięciu lat. Nie chorowała wcześniej, jako prawą kobietę dotknął ją pocałunek śmierci [114]. Można uważać, że to szczęście, iż umarła przed wojną i nie musiała widzieć, jak Niemcy zabili mojego drogiego ojca. Całe jej życie było poświęcone mężowi; to dzięki niej nie musiał pracować i mógł zająć się przysparzaniem korzyści ludziom i judaizmowi. Zasłużyła na miano wzorowej matki w Izraelu. Niech jej święta dusza będzie związana w węzełku życia!
8) Mój ojciec zmarł jako cadyk na większą chwałę Boga. Ten sam los przypadł w udziale mojemu bratu Herszowi Berowi i mojej młodszej siostrze Zosi, zabitym wraz z rodzinami w getcie warszawskim [115]. Z całej rodziny mieszkającej wtedy w Polsce przeżył tylko najstarszy syn mojego brata Hersza Bera, Dawid Szwarc. Uratował się dzięki polskiemu znajomemu, szlachetnemu człowiekowi, Stanisławowi Pielce mieszającemu na Mokotowie przy ulicy Palenckiej 3 [82*]. Ocalił on życie Dawidowi ryzykując własne. Piszę o nim tutaj, wobec społeczności i kongregacji, aby wyrazić swoją gorącą wdzięczność i podziękowania. Mój bratanek Dawid żyje teraz w Kanadzie u mojego najmłodszego brata dra Aleksandra Szwarca.
Mój brat dr Aleksander Szwarc jest znanym chemikiem, naukowcem mieszkającym w Kanadzie. Być może uzyska tytuł profesora, jakim mógłby zostać mój ojciec, gdyby żył w wolnym kraju.
Błędnie napisałem, że mój bratanek był jedynym członkiem naszej rodziny w Polsce, który przeżył. Po wojnie przyjechał z Rosji mój szwagier inżynier Kazimierz Lewi. Nie mógł znaleźć swojej żony, mojej siostry Zosi i swojego jedynego syna, którzy zostali zagazowani i spaleni.
Mój drugi szwagier, Jechiel Frenkel z Tel Awiwu [116] jest jedyną osobą, którą można porównać z moim ojcem. Można powiedzieć, że był jego alter ego ze względu na swoje zalety, żydowskie wykształcenie i miłość do Izraela, gdzie pracuje już od 20 lat. Przetłumaczył on moje teksty o portugalskich marranach na hebrajski. Opublikowano je w Ha-Jom (Dzisiaj) w roku 1926. Dziś zwracam się do niego, jak zwracałem się ojca, z prośbami o konsultacje dotyczące trudnych hebrajskich manuskryptów, jakie znajduję w lokalnych archiwach.
Ja sam, najstarszy syn, odziedziczyłem ojcowską miłość do książek, miłość do judaizmu i do historii Ludu Izraela. Dlatego podjąłem pracę nad marranami. Napisałem pracę o ich modlitwach i zwyczajach. Dzięki moim badaniom uratowałem starą synagogę z XV wieku i zamieniłem z pomocą rządu na muzeum hebrajskie. Ustanowiłem tam także dużą kolekcję hebrajskich książek. Założyłem ją wraz z żoną i pewnego dnia zostanie ona przeniesiona do Izraela.
Chciałbym także wspomnieć o swoich studiach o Dawidzie Reuwenim, Szlomo Molcho [83*] i o antysemityzmie. Zostały opublikowane tutaj. Dziękuję mojemu czcigodnemu ojca za motywację, jaką mnie obdarzył.
Wszyscy moi bracia i mój szwagier Jechiel Frenkel odziedziczyli, jak zostało powiedziane, pewne cechy mojego ojca. Jednak żaden z nas nie odziedziczył jego złotego serca, jego wyjątkowej dobroci, wielkiego altruizmu, szerokiej wiedzy i jasnego umysłu. Niech jego dusza spoczywa w pokoju.
Inżynier Szmul Schwartz |
Lizbona, 15 lutego 1948 roku |
Urodził się w Zgierzu 7 dnia miesiąca adar 5619 (1859) roku z ojca reb Hersza Bera Szwarca. Reb Hersz Ber Szwarc był kupcem i znaną w mieście osobą; wykształcił swoje dzieci w duchu Tory i tradycji. W młodości Izucher Mosze Szwarc uczył się w chederze, a potem studiował Torę u znanych rabinów, w tym u pierwszego rabina Zgierza świętej i błogosławionej pamięci rabbiego Szaloma Cwi Ha-Kohena. W młodym wieku związał się z Haskalą, ale nigdy nie zerwał związku z religią i tradycją. W dzieciństwie przyjaźnił się z innym urodzonym w Zgierzu wybitnym pisarzem Dawidem Friszmanem. Razem zagłębiali się w Torę i wiedzę studiując Talmud, prawo żydowskie, języki i nauki. Był bliskim przyjacielem uczonych błogosławionej pamięci reb Towi Lipszyca i reb Mosze Eigera. Razem przędli oni potrójny sznur [118] rozsiewając w mieście Torę, światło i wiedzę.
Kiedy poślubił swoją kuzynkę Sarę, córkę błogosławionej pamięci reb Wolfa Gliksmana (w roku 5645/1885), otworzył fabrykę taśmy jedwabnej i dobrze zarabiał. Tora i wiedza nie stały się jego zawodem, lecz pozostały główną rozkoszą aż po wszystkie dni jego życia. Cały swój wolny czas poświęcał Torze i literaturze. Opublikował wiele artykułów na tematy historyczne i bibliograficzne w Ha-Szachar, Ha-Magid, Magid Miszne, Ha-Cefira i innych czasopismach. W tekstach tych ujawniał swoją głęboką wiedzę i szeroko objaśniał książki z uwzględnieniem osoby ich autora, czasu i miejsca, w jakim powstały oraz stylu. Podpisywał się własnym nazwiskiem lub pseudonimem Jam Szachor, Szachor Tuszia itd. Opublikował ważne studium historyczne o Tyberiadzie, historii osadnictwa w mieście i jego rabinach w tygodniku Ha-Menora wydawanym w Łodzi (red. reb Mosze Helman). Pisał też artykuły bibliograficzne dotyczące książek o Torze, a także 12 tekstów historycznych w języku jidysz pt. Barimte Kinder (Sławne dzieci) na temat marranów w Hiszpanii i Portugalii. Poza tym regularnie publikował artykuły i eseje w wydawanym w języku jidysz Lodzer Tagblat.
Utrzymywał kontakty z największymi przywódcami tego pokolenia. Poeta I. L. Gordon przedstawia go w swoich pamiętnikach w pozytywnym świetle. Nachum Sokołów wymienia go w swojej książce Iszim (Osobowości) jako stałego gościa literackich wieczorów odbywających się w Warszawie w każdy poniedziałek. Wśród przyjaciół jego był także pisarz reb Abraham Weizenfeld (autor Szed Chitim Pól pszenicy), który przez pewien czas mieszkał w Zgierzu. W domu jego bywali Dawid Friszman, Jakub Kahan, Beniamin Kacenelson (Binyamini) z synem poetą Izaakiem Kacenelsonem, H. D. Nomberg (w pewnym okresie nauczyciel jego starszych synów), jego krewny, rzeźbiarz Chanoch Glicensztajn, Nachum Sokołów i inni. Wielki mędrzec reb Eliezer Cwi Ha-Kohen Zwiefel utrzymywał z nim kontakt listowny, a nawet widział się z nim podczas swojej wizyty w Zgierzu. Niektóre z ich listów zostały opublikowane w Ha-Olam w roku 1939.
Podczas swojej wizyty w St. Petersburgu spotkał się z I.L. Gordonem,a także, lehavdil [119], z rosyjskim duchownym Johanem Kronsztadzkim, doradcą cara Aleksandra III (interesujące było słuchać jego wrażeń z rozmowy z nim). Odwiedził dom znanej polskiej pisarki Elizy Orzeszkowej, szlachcianki wielkiej prawości, która poruszała w swoich książkach tematy żydowskie i odnosiła się do Żydów z wielkim uznaniem.
Jego bogata biblioteka zawierała tysiące cennych książek i manuskryptów, można powiedzieć, że należała do najbogatszych i największych w Polsce. Szwarc pożyczał książki mędrcom i pisarzom, takim jak dr A.Sz. Poznański, Sz.P. Rubinowicz i inni. Podczas procesu Bejlisa (1913) [84*] dr Israelsohn, sekretarz Brodzkiego (Brodzki był jednym z najzamożniejszych ludzi w Rosji, który wnosił legalne opłaty za proces) wyraził swoje zaniepokojenie, ponieważ nie posiadał kilku książek, zwłaszcza na temat kabały, na których opierał swoje oskarżenie przeciw Żydom i judaizmowi antysemicki ekspert ksiądz Franeitis. Reb Izucher Szwarc natychmiast obiecał, że znajdzie mu brakujące książki i spełnił obietnicę. Dr Israelsohn publicznie mu za to podziękował (Ha-Cefira z roku 5673 1913).
Reb Izucher Szwarc nie tylko kolekcjonował książki, ale także studiował je dniami i nocami. Owoce jego pracy do dziś da się odczytać na marginesach: objaśnienia, notatki z rosyjskimi i greckimi przysłowiami i inne perełki wiedzy i nauki dające świadectwo różnorodności tematów, które go zajmowały. Nie bez powodu nazywano go żywą encyklopedią. W gabinecie jego wzniesiono wiele sekretnych gmachów wiedzy, rzucających światło na różne sprawy dotyczące ery Haskali, odrodzenia idei narodowej itd. Jest niepowetowaną stratą, że to cenne dzieło zostało zniszczone przez XX-wiecznych wandali.
Izucher Szwarc utrzymywał przyjazne stosunki z różnymi kręgami Żydów tak w Zgierzu, jak i poza nim. Miał bliski kontakt ze zgierskimi rabinami i chasydami. Reb Mosze Helman pisze w swoich pamiętnikach (wciąż jeszcze nie wydanych), że był raz świadkiem wizyty reb Izuchera w domu świętej i błogosławionej pamięci rabbiego Elijahu Chaima Meizela, rabina Łodzi i rabin pozdrowił go pocałunkiem w twarz.
Następnie wspomina, że raz w miesiącu reb Izucher Szwarc jeździł do Łodzi na spotkania maskilów. Środowisko to spotykało się także raz na miesiąc w jego własnym domu w Zgierzu i zajmowało się rozmyślaniem o Torze i studiami. Głównym mówcą na tych spotkaniach był oczywiście reb Izucher Szwarc, który swobodnie przechodził od starego do nowego, od życia rozpatrywanego pod względem Kodeksu Żydowskiego Prawa do ducha Haskali, by tak rzec, z klasyczną humanistyczną tolerancją.
Pan Helman podaje, że podczas jednego z takich zebrań w Zgierzu zadecydowano wysłać do Warszawy delegację na ślub Dawida Friszmana i podarować mu cenne srebrne naczynia wartości około 1 000 rubli. Oczywiście jednym z członków delegacji został reb Izucher Szwarc. Dawid Friszman w swoim podziękowaniu w roku 1903 pisze: i przekazać I. M. Szwarcowi, że otrzymałem towarzyszący upominkowi list, który sprawił mi ogromną przyjemność i rozpoznaję w nim jego rękę. Jest dla mnie jasne, że to ten człowiek spowodował, jak sam twierdzi, że Łódź jest ze mnie dumna i co do mnie, mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że ja jestem dumny z Łodzi. Dlatego, że ostatecznie nie widzimy w żadnym innym mieście takich czynów jak w Łodzi będącej pierwszym miastem dla nas, a znakiem dla innych. Pokój i błogosławieństwo przyjacielowi mojej młodości, Szwarcowi.
Już w latach młodości reb Izucher Szwarc był lojalnym członkiem Chowewej Syjon. Zasłużył, aby przyjęto go do Bnej Mosze [85*], założonego przez Echada Ha-Ama (pojawia się on na liście Jehudy Appela, zm.1942) i był z tego dumny całe życie. Kiedy syjoniści rośli w siłę, niezwłocznie wstąpił w ich szeregi. Wybrano go na delegata na Kongresy Syjonistyczne w Londynie i Wiedniu przed 1 wojną światową i uczestniczył w każdej akcji na rzecz ludzi w Kraju.
Osobowość jego stanowiła przyjemną kombinację halachicznego Żyda starego typu i nowoczesnego działacza społecznego. Był szlachetny w swych cnotach, dobrze usposobiony, uwielbiany przez publiczność ze względu na dystyngowany wygląd i wspaniałą prezencję, wyzwalającą respekt i miłość w każdym, kto miał z nim jakikolwiek kontakt.
Zawsze zajmował czołową pozycję w mieście jako społeczny przywódca, głowa instytucji publicznych, Organizacji Syjonistycznej i członek rady miejskiej (od roku 1928 do wybuchu wojny był ławnikiem) itd.
Z okazji jego osiemdziesiątych urodzin (w roku 5699/1939) żydowska prasa w całej Polsce, a także w Izraelu uczciła go licznymi artykułami łącznie z fotografią. Nadano mu tytuł Honorowego Prezydenta społeczności Zgierza. Przez całe życie marzył o podróży do Ziemi Izraela, ale nigdy nie było mu to dane.
Reb Izucher Szwarc miał pięciu synów i pięć córek [120]: najstarszy to inżynier Szmul Schwarc, znany ze swoich badań nad Marranami portugalskimi, ich życiem i historią; Simcha Szwarc, inżynier, wyemigrował do Izraela i tam zmarł; rzeźbiarz Marek Szwarc, który mieszkał w Paryżu; i dr Aleksander Szwarc, chemik, do dziś żyjący w Montrealu, w Kanadzie. Córkami jego były: Miriam (Mania), która wyemigrowała do Izraela w wieku dwudziestu pięciu lat, wyszła za mąż i osiadła w Tel Awiwie, gdzie zmarła na tyfus parę miesięcy później; Cypora, także wyjechała z mężem, znanym syjonistą reb Jechielem Frenklem z Radomia, stojącym na czele weteranów syjonistycznym w Kraju; i dziecko jego późnych lat, Zosia, żona inżyniera K. Lewiego, także z Radomia, którą razem z dzieckiem pochłonął holocaust.
Pod koniec jego życia, wraz z inwazją armii niemieckiej na Polskę, na Żydów zgierskich przyszła zagłada. Nazistowscy mordercy nie mieli litości nad jego domem. Zrabowali jego mienie wraz z jedynymi w swoim rodzaju cennymi książkami i manuskryptami, w które przelał był całą swoją energię. Kiedy okazało się, że żadne jego błagania nie zmiękczą serc oprawców, którzy księgozbiór rozgrabili i podpalili, załamał się i zmarł na atak serca. Według raportów, jakie otrzymaliśmy, pogrzebem zajął się Czerwony Krzyż, ponieważ członkowie Chewra Kadisza byli nieosiągalni. Nikt z całego miasta nie przyszedł oddać mu ostatniej posługi, a to dlatego, że tego samego dnia wszyscy zgierscy Żydzi zostali wypędzeni.
Reb Izucher Mosze Szwarc zmarł 14 tewet 5700 roku (26 grudnia 1939). Miał osiemdziesiąt jeden lat. Był jednym z pierwszych mieszkańców Zgierza i ostatnim, który stał na straży ludu aż do gorzkiego końca.
Niech dusza jego będzie związana w węzełku życia.
Reb Izucher Szwarc był dumą i klejnotem Zgierza [121]. Poważały go i ceniły wszystkie warstwy ludności żydowskiej. Nie tylko zresztą żydowskiej szanowała go także ludność chrześcijańska, zwłaszcza starsze pokolenia. Przez wiele lat był jedynym żydowskim ławnikiem a później także radnym zgierskiego magistratu, a ze względu na wysoką inteligencję i szeroką wiedzę był pożądanym uczestnikiem wszelkich rozrywkowych i kulturalnych wydarzeń w mieście. Szczególnie w młodszych latach przewodniczył reprezentacji społeczności żydowskiej na rozmaitych miejskich imprezach, zwłaszcza z okazji polskich świąt państwowych. Często wraz z rabinem reprezentował zgierskich Żydów. Obaj spełniali tę rolę z godnością, w jedwabnych cylindrach na głowie. Także w czasach zamętu i niebezpieczeństwa dzielnie wstawiał się za skrzywdzoną mniejszością żydowską.
W latach pięćdziesiątych XIX wieku, kiedy urząd rabina pełnił błogosławionej pamięci rabbi Szalom Hirsz Ha-Kohen, Zgierz stał się znanym w Polsce centrum Tory i chasydyzmu. W latach siedemdziesiątych, gdy w Zgierzu osiedli dwaj znani maskile i uczeni biegli w sprawach żydowskich, reb Abraham Jakub Weisenfeld z Krakowa i reb Towia Lipszyc z Kowna, w mieście zasiane zostały pierwsze ziarna Haskali i powstało żyzne pole dla ich pionierskiej pracy kulturalnej. Uformowała się rozpoznawalna grupa co bardziej postępowych i inteligentniejszych młodych ludzi, którzy pilnie i gorliwie studiowali drogi edukacji i Haskali. Jednym z pierwszych wraz ze swoim przyjacielem Dawidem Friszmanem, uczniem starego rabinackiego sędziego rabbiego Mosze Bendeta był Izucher Szwarc. Dzięki swej głębokiej wiedzy, szerokiemu pojmowaniu judaizmu i pokaźnemu zasobowi ogólnych wyobrażeń o świecie, jakich do tego czasu nabył, uznano w nim ważnego, kreatywnego członka społeczności. Został trzecim elementem potrójnego sznura [122], dla którego pracował i przygotowywał glebę pod odrodzenie żydowskiej idei narodowej w naszym mieście.
Uznając ważkość jego służby dla żydowskiej społeczności trzeba zwłaszcza zauważyć jego pełną poświęcenia i niezmordowaną pracę dla szerzenia i popularyzacji hebrajskiego języka i kultury wśród zgierskiej młodzieży i rozgłaszanie przy każdej okazji idei Chowewej Syjon. Wraz ze starszymi przyjaciółmi, wspomnianym wyżej reb Abrahamem Jakubem Weisenfeldem i reb Towią Lipszycem należał do najaktywniejszych i najważniejszych rzeczników budowy fundamentów nowoczesnego syjonizmu w Zgierzu Po pierwsze, sprowadzając znanego maskila i pisarza hebrajskiego reb Beniamina Kacenelsona z Warszawy na otwarcie pierwszego chederu Metukan w mieście rozpoczął nową erę w zgierskim narodowym żydowskim szkolnictwie. Zgierz był znany w Polsce nie tylko ze względu na Torę i biznes, ale także jako centrum narodowej syjonistycznej inteligencji oraz centrum Haskali.
Dostojny starzec (bo pamiętam go jako wysokiego, szczupłego, poważnego starszego pana), znany w świecie żydowskim jako uczony w Torze, maskil, pisarz i bibliograf stał się z biegiem czasu także działaczem społecznym i przez wiele lat wybierano go na przywódcę społeczności. Długo przewodniczył Agudat Ha-Cijonim (Organizacji Syjonistycznej) i przewodził wszelkim syjonistycznym akcjom. Działał we wszystkich uznanych humanitarnych i socjalnych instytucji w mieście.
Jego duży piętrowy murowany dom na rogu ulicy Krótkiej i Strykowskiej zbudowany przez jego ojca Hersza Bera Szwarca, zaciekłego przeciwnika zamykania Żydów w getcie w pierwszej połowie XIX wieku [123], był prawdziwym miejscem spotkań uczonych. Ze względu na jego sławną bibliotekę zawierającą wielki zbiór Judaiców, dom jego był poważnym centrum kulturalnym świata literackiego zarówno hebrajskiego jak i z kręgu języka jidysz oraz studentów żydowskich. Sam Izucher Szwarc był z natury bibliofilem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Było prawdziwą przyjemnością oglądać go w jego wielkiej bibliotece, jak delikatnie pieścił każdy tom zdjęty z półki.
Przyciągał uwagę jego charakterystyczny wygląd, doskonałe maniery, majestatyczny, spokojny chód. Ludzie rozpoznawali go reb Izucher Szwarc! Harmonizowało to doskonale z jego naturalną, szczerą skromnością i prostotą. Kiedy przechodzień pozdrawiał go na ulicy, kłaniał się i odpowiadał z wdzięcznym uśmiechem. Często zatrzymywał spotkane dziecko pytając, jak się nazywa, kim są jego rodzice, gdzie się uczy i, pogłaskawszy je po głowie, odchodził. Był prawdziwym ojcem miasta, a serce jego pełne było miłości do braci Żydów. Do dziś pamiętam bo któż miałby pamiętać, jak nie my (biada, jak niewielu z nas może to dziś pamiętać ), jak nawiązywał z nami, syjonistyczną młodzieżą, pouczającą dyskusję lub zwykłą rozmowę, jak ją zaczynał mówiąc: Dzieci! na ojcowski sposób
Reb Izucher Szwarc miał też niezwykły dar opowiadania; każda z nim rozmowa, obfitująca w słówka, przysłowia, cytaty, przypowieści mędrców i anegdoty, wywierała na słuchającym głębokie wrażenie i była dla młodych żywą, ustną tradycją Dlatego nic dziwnego, że jego raporty z kongresów syjonistycznych, w których uczestniczył jako delegat, zawsze wywoływały duże zainteresowanie w żydowskich kołach społecznych i napełniały grupy syjonistyczne nowym duchem. Użyłem tu słowa raporty, ale lepiej nazwać je wrażeniami i refleksjami z jego intelektualnych doświadczeń. Jego nieporównane dyskusje i spotkania z wiodącymi postaciami narodowego judaizmu i osobiste kontakty z ideologami i przywódcami światowej organizacji syjonistycznej przydawały jego czynom i słowom szczególnej ważności, tak że na długo pozostawały one w umysłach zebranych.
Siedemdziesiąte urodziny (w roku 1929) Izuchera Szwarca uczczono w żydowskim Zgierzu w sposób bardzo szczególny: podczas uroczystego przyjęcia urządzonego w wielkim teatrze Lutnia na cześć sławnego działacza syjonistycznego i przywódcy politycznego polskiego żydostwa, posła na Sejm Izaaka Grynbauma, który właśnie odwiedził miasto, specjalny komitet wybrany spośród uczestniczących w uroczystości miejskich notabli i działaczy narodowo społecznych uchwalił, aby wpisać Starszego Syjonistów Zgierza, reb Izuchera Szwarca, do Złotej Księgi [124]. Z tej okazji do Złotej Księgi wpisany został także bliski przyjaciel Isuchera Szwarca, późniejszy aktywista syjonistyczny reb Towia Lipszyc (jak podaje Lodzer Tagblat z 18 grudnia 1929 roku).
Niestety, ostatnie lata życia nie dostarczyły reb Izucherowi wiele zadowolenia. Zwłaszcza śmierć jego ukochanej i najdroższej towarzyszki życia Sarasze, wzorowej żony i matki, której dawnej piękności i wykwintnej gracji nie mogły zatrzeć nawet upływające lata, była dla niego takim ciosem, że zupełnie wycofał się z pracy społecznej szukając samotności i pocieszenia w swoich książkach. Od czasu do czasu można było zobaczyć go na spacerze, jak wsparty na lasce odpoczywa w połowie drogi do domu rabina. Tam w rozmowie o religii i filozofii z najbliższym przyjacielem rabbim Szlomo Lejb Ha-Kohenem starał się odzyskać duchową równowagę.
Tego tragicznego zimowego dnia, kiedy ponad 5000 Żydów zostało wyrzuconych ze swoich domów wśród śmierci i zniszczenia (15 tewet 5600 21 grudnia 1939), wielki Żyd i czcigodny obywatel Zgierza, reb Izucher Szwarc syn błogosławionej pamięci Hersza Bera Szwarca został zabity lub umarł z przerażenia. Nie do nas należy ostateczne wyrównanie rachunków za te straszne dni zamętu. Jedno jest jasne: był on ostatnim Żydem pogrzebanym w świętej ziemi starego cmentarza, w której legło tyle wcześniejszych pokoleń jego społeczności, z którą był związany tysiącami więzów. Zasłużył jednak na żydowski pogrzeb. Nawet to jest pocieszeniem
W te ciemne dni, wraz z zamknięciem się ziemi nad grobem reb Izuchera Mosze Szwarca, przyszedł tragiczny koniec chwalebnej i żywotnej historii zgierskiego żydostwa. Jak proroczo i symbolicznie. Niech dusza jego będzie związana w węzełku życia.
Wowe Fiszer z Tel Awiwu
{412}
Pieśń o moim dziadku Izucherze Szwarcu ze Zgierza
Czajka (Izabela Gelbard)[125]
{Portret str. 412: Izucher Szwarc, rys. Henry Glicenstein[126]}
{Od tłumacza (J.L.): w tekście w tym miejscu przypis z notą biograficzną w dwóch wersjach: jidysz i hebrajską. Obie wersje różnią się w określeniu pokrewieństwa Izabeli Gelbard z Izucherem Szwarcem. Według Mary Seeman poprawna jest wersja hebrajska Izabela Gelbard była cioteczną wnuczką Izuchera, nie jego wnuczką. Była córką przyrodniego brata Izuchera}
{Jidysz}
Izabela Gelbard (ps. Czajka) jest córką znanego działacza kulturalnego Zgierza Izuchera Szwarca. W czasie drugiej wojny światowej była żołnierzem polskiego podziemia. Pod pseudonimem Czajka wydała wiele książek w języku polskim, które traktują między innymi o Zagładzie. (Arie Ben-Menachem).
{Hebrajski}
Izabela (Bella) Gelbard późniejsza Stachowicz (po drugim mężu) była córką bratanka Izuchera Szwarca, tzn. ojcem jej był brat Izuchera. Jej pierwszym mężem był Jerzy Gelbard, z zawodu architekt. Izabela Gelbard ukończyła akademię sztuk pięknych w Paryżu. W epoce Zagłady mieszkała w getcie w Otwocku koło Warszawy. Podczas likwidacji getta udało jej się uciec i przyłączyć do grupy partyzantów. Później wstąpiła do polskiej armii. Pseudonimu Czajka używała w ruchu podziemnym. Opublikowała jedenaście książek, w tym antologię p.t.: Pieśni z Getta. Zmarła w Warszawie w roku 1969. (Arie Ben-Menachem).
To On stał przy boku Mojżesza, gdy ten rzekł do skały:
"Niech woda tryśnie - pierwsze krople, stopy Jego obryzgały.
To On wraz z Jakóbem wstępował na stopnie drabiny
ku niebiosom wiodącym. On, był z tych bez winy,
których Pan uprzedził o Gemary losie.
On w Starym Testamencie żył lat przeszło tysiąc ...
Gdy w pustyni zabłądził, prowadził Go miesiąc ...
gdy był głodny, manna sama spadała mu z nieba ...
"Chleba naszego, powszedniego chleba".
On, te słowa uświęcił na wieki w pacierze.
On: Mój Dziad - Isucher Schwartz, wieczny żyd ze Zgierza. -
- król Salomon psalmy do Boga układał,
śpiewał je przed mym dziadkiem, bacząc, co on powie.
a Dziadek? ... w niebo patrzał i ręce rozkładał:
"Królu, Boga w sercu czcij raczej, aniżeli w słowie".
{Od tłumacza (J.L.): poniższy fragment nie figuruje w tłumaczeniu jidysz zawartym w oryginale Księgi Izkor, podaję go według wersji polskiej w wydaniu J. Wyderki z roku 1946}
To On, mój Dziadek, podpatrzył Józefa, syna swego nocą,
Gdy ów w srebrnej poświacie chylił twarz nad wodą.
Noc ciemniała z zazdrości. Zwycięską i młodą
Postać syna okiem przenikliwym zmierzył:
"Oczarowany narcyz w urodę swą wierzy,
Marność nad marnościami - w przemijaniu fali
Gubią co śmiertelne - nic ich nie ocali.
{Od tłumacza (J.L.): tu wracamy do tłumaczenia zawartego w Księdze Izkor[127]}
Ja - wnuczka jego, dziś pieśń tę śpiewam, Dziada sławiąc dzieje.
On to, we mnie pozostał - z krwi jego - kości, ciała,
Z myśli Jego poczęta: trwam i będę trwała,
Niż mnie nie zgubić nie zdoła: arkany, zawieje,
Ogień mnie nie wypali, woda nie zanurzy,
z rzezi wyjdę nietknięta. Stanę nawprost burzy.
Ani trzęsienia ziemi, wojna, pożoga ni mordy,
Ani pomór śmiertelny, ani hunnów hordy -
Włos mi z głowy nie spadnie. Przetrwam, trwam ... nietknięta.
Mój dziad przekazał mnie życiu. Władza niepojęta ...
I ja poniosę dalej serce Jego nieśmiertelne,
Jego cień mnie prowadzi, cień Proroka - Starca,
Dziada mego ze Zgierza Isuchera Schwartza ...
A teraz sławić chcę Zgierz, praojców kolebkę.
ubogi rynek. Rynsztoki wapnem pobielane.
Liście kasztanów na wiosnę skulone i lepkie.
Krzywe domy, drewniane, krzywe parkany...
{Od tłumacza (J.L.): kolejne dwa wersy nieobecne w Księdze Izkor, przytaczam je za wydaniem J. Wyderki z roku 1946}
Zmęczone
Brodate kozy łażą wąskimi ulicami.
Wiatr im brody rozwiewa, niebo wskazują rogami
{Od tłumacza (J.L.): tu wracamy do tłumaczenia zawartego w Księdze Izkor}
Piątek wieczór. szabas. Lichtarze srebrne i świece płonące.
Misterie obrusa: ryby, strucli i kielicha wina.
Słowa modlitwy śpiewanej, przeciągłe i drżące ...
- Czemu wspominam płacząc? - jaka jest przyczyna,
Że dawno odrzuciwszy dziadów swoich wiarę,
uparcie kocham tylko porzucone, stare ...
Pokój Dziadka. Księgi i książki do samej powały.
Liliowe hiocenty kwitnące w salonie.
rankiem wróble, gołębie do okien stukały ...
Dziadek im ziarno rzucał ... - widzę jego dłonie
Wzniesione tak, jak w Biblii, Opatrzności ręce
Porówno darzące ptactwo, nie mniej, ani więcej.
Widzę Go znów nad księgą, czyta i studiuje:
Memoir'y, traktaty, o duchu esseye ...
Myślą po gwiezdnych szlakach samotnie wędruje.
Ślepe mgły chce rozjaśnić, ujarzmić zawieje ...
Docieka i rozważa, ma sto cztery lata ...
I dawno odrzucił złudny wymiar czasu, - nędzną miarę świata.
{Od tłumacza (Z.O'R.): następujący fragment (8 wersów) nie figuruje w wersji polskiej w wydaniu Wyderki z 1946 r., ale znalazł się w tekście jidysz i angielskim w księdze Izkor. Ponieważ nie dysponuję tym fragmentem w oryginale, podaję moje własne przybliżone tłumaczenie z angielskiego}
Dzień w dzień spaceruje ulicami Zgierza
Jak gdyby spełniał przykazanie, i odwiedza krewnych
Bliskich i dalekich, tu, na zgierskim Rynku.
Gdy z nami przesiaduje, czas szepcze: 'Zobacz na psa urok
Jaki on jeszcze młody,
O, drogi Ojcze[128], daj mu w swojej łasce długie, zdrowe życie'.
Krewni i sąsiedzi pochylają głowy w modlitwie pobożnie:
'Popatrz, oto idzie, Izucher Szwarc!' usta szepczą.
Aż szatan się zerwał do boju, gwałt, rozbój i mord urasta ...[130]
{Od tłumacza (Z.O'R.): od tego punktu wersja w Księdze Izkor znacznie różni się od wersji polskiej podanej w wydaniu Wyderki 1946. Kolejne trzy wersy podaję we własnym tłumaczeniu z wersji angielskiej/ jidysz}
Na każdą żydowską osadę skupioną wokół kloiz [domu modlitewnego Z.O'R.]
Spadł ogień nienawiści. Ojcowie odcięci od dzieci
I tylko iskry w powietrzu małe, czarne litery mojego dziadka.
Z polskiego przetłumaczył Jeszajahu Spiegel.
{Od tłumacza (J.L.): poniżej podaję pozostały tekst wiersza zamieszczonego w wydaniu Wyderki 1946 a nieobecnego w oryginalnej Księdze Izkor}
Zagłada porwała stolice, wsie i osiedla i miasta ...
I ogień z nieba sam praży, depce i dusi śmierć sroga
Wydani zostali przemocy, wydani na hańbę wroga ...
Nigdy Was nie obejmą kasztany najbardziej zielone ...
Nie ucałują Was nigdy hiacenty najmocniej pachnące ...
O dzieje serca ludzkiego szalone, żałośnie szalone!
O roztańczone w smugi na krzywych parkanach słońce ...
Ryki zwycięskich żołdaków ... Brzęk szyb, mordowanych jęki ...
Sąd ostateczny. Zwycięstwo Szatana na ziemi ...
Samej śmierci zamało. Oczom trzeba mąki.
Niech się czarna ziemia jasną krwią zrumieni ...
Bestia się rozjuszyła, chłepce rży i rzęzi ...
"Śmierć zamało, śmierci więcej. Niechaj śmierć zwycięży".
Wśród różowych gołębi, przy oknie spokojnie
Stanął stary mój Dziadek ... nie myśli o wojnie.
i o śmierci nie myśli, - bo już w nim dojrzała ...
Pożółkłymi liściami kasztanów szumiała.
książki, pergaminy, księgi i zeszyty,
Oprawione w płótno, w skórę, w aksamity,
Księgi najbliższe sercu, wierni towarzysze
Żegnały i szeptały ... (teraz szept ich słyszę ...)
Płyną obłoki w górze ... czas mija, czas leci.
"Gdzie wnuki, gdzie prawnuki? - gdzie są moje dzieci?
- Kochają, my kochamy ... gdy spada zasłona.
Sam jest człowiek ze śmiercią i samotnie kona -
Słyszysz tupot na schodach? echo kroków głuche?
I d ą ... już i d ą ............. księgę najbliższą pochwycił odruchem,
Księgę w skórę oprawną .. brzegi miała złote ...
"Pieśń nad pieśniami" - odwiecznej miłości tęsknotę ...
Trzymał przed sobą drżącą dłonią starczą,
Księgą miłości Dziad mój bronił się jak tarczą -
- Drzwi wywalone. Wpadli jak sfora z wyciem, rykiem,
Cichy dom wypełnili przekleństwem i krzykiem ...
"Jude Verfluchte Alte" - krwawy szczeniak pięść podniósł i zmierzył ...
Patrz! Cofnął się nagle, pięść spuścił ... Czemu nie uderzył?
Księga z pieśnią upadła. Słyszysz? z łoskotem upadła,
Biała głowa starca na pierś zwolna spadła,
Widzące oczy utkwił w dalekim niebycie ...
Zanim niemiec uderzył ... odeszło Go życie.
Ja wnuczka z krwi Twojej, kości - twego ciała
Stanęłam do boju z wrogiem ... dotychczas przetrwałam.
Rok czterdziesty i trzeci ... wojna nie skończona ...
W ucieczkach ... lasach - ukryciu ... wokół sieć rozpięta ...
Dziadku - przysięgam zwyciężę ... Zemsta - zemsta święta
Będzie udziałem tych wszystkich w bezimiennych mogiłach.
tobie przysięgam Zwycięstwo. Twoją krew mam w żyłach ...
Soplicowo w grudniu 1943 r.
{415}
Błogosławionej pamięci Szmul Schwarc
Szmul Schwarc urodził się w Zgierzu jako syn Izuchera Mosze Szwarca i jego żony Sary córki Zewa Gliksmana. Otrzymał tradycyjne wykształcenie, najpierw w chederze, a potem w nowoczesnej szkole opartej na Torze i Haskali LeTora WelaTeudah mieszczącej się w Łodzi i prowadzonej przez uczonego i pisarza Chaima Jakuba Kremera. W dzieciństwie Szmul wykazywał nadzwyczajne zdolności i ojciec widząc to wysłał go do Paryża, aby tam dokończył edukację, choć rozstanie z synem było trudne.
Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do Instytutu Politechnicznego, który opuścił z tytułem inżyniera. Później zapisał się na specjalistyczny uniwersytet naukowy, kierunek: prace ziemne w górach. Wśród jego przyjaciół okresu studiów był syn sławnego filantropa James Rotschild; przyjaźń ta trwała także w późniejszych latach.
Po ukończeniu studiów pracował w Monta Rosa na granicy włoskiej, a potem w Hiszpanii i wschodniej Afryce w kopalni złota. Jego badania w tym zakresie opublikowano w kilku ważnych pracach. Dzięki nim został członkiem Akademii Naukowej w Madrycie. Parę lat mieszkał w Hiszpanii utrzymując jednocześnie kontakt z Paryżem, w którym spędził większą część młodości.
W roku 1914 poślubił najstarszą córkę znanego odeskiego bankiera, Szmula Barabasza, jednego z pierwszych działaczy Chowewej Syjon. Był on skarbnikiem Komietu Odeskiego i jednym z dyrektorów funduszu na żydowskie osiedlenie (Colonial Bank) w Londynie. Był także, wraz z poetą Chaimem Nachmanem Bialikiem i innymi, jednym z założycieli jesziwy w Odessie. W jesziwie tej wykładał Talmud m.in. rabbi Chaim Chernowitz (Młody Rabbi). Skojarzyli to małżeństwo Nachum Sokołów i M. Spektor z Warszawy, a pierwsze spotkanie teściów, swatów i młodych odbyło się podczas 11 Kongresu Syjonistycznego w Wiedniu.
Teść Szmul Barabasz obiecał córce 50 000 rubli posagu, ale kiedy zobaczył, że narzeczony mówi czystą hebrajszczyzną, co było rzeczą bardzo rzadką, dodał jeszcze 25 000 rubli.
Był to rok wybuchu 1 wojny światowej i młodzi, wyjechawszy w podróż poślubną po Europie, musieli zatrzymać się w Lizbonie, bowiem droga powrotu została odcięta. Oczywiście stracili też wszystkie pieniądze.
W tej trudnej sytuacji, złapani w pułapkę w obcym kraju, odcięci od swojego miasta i ojczyzny, sami, bez grosza w kieszeni, zdecydowali się sprzedać biżuterię młodej małżonki i zainwestować pieniądze w kopalnię cyny, metal, w który Portugalia obfitowała. Plan się udał i interes zaczął się kręcić tak, że z udziałem zamożnych ludzi w Portugalii i Anglii założyli spółkę akcyjną w celu ubezpieczania lokalnego przemysłu wydobywania cyny. Spółka ta pod przewodnictwem Szmula Schwarca dobrze funkcjonowała i zajęła poczesne miejsce wśród znanych przedsiębiorstw Portugalii. Jego bogaty teść Szmul Barabasz w międzyczasie umarł w Odessie z głodu, kiedy bolszewicy zabrali mu majątek.
Chociaż Szmul Schwarc był niezwykle zaangażowany w swoje sprawy zawodowe ubezpieczenia przemysłu cynowego i wydobycie cyny i innych metali serce jego zawsze było otwarte na wszystko, co działo się w diasporze żydowskiej i całą duszą poświęcił się pomaganiu biednym w każdy możliwy sposób.
W trakcie licznych podróży przez półwysep pirenejski, Hiszpanię i Portugalię oczom jego wyobraźni ukazywały się szlachetne obrazy żydowskiego Złotego Wieku. Badał korzenie tej diaspory i jej spadkobierców i udało mu się zdobyć bogaty materiał historyczny dotyczący marranów w Portugalii. Jego książka Neochrześcijanie w Portugalii w XII wieku (Lizbona 1925) przetłumaczona została na wiele języków europejskich. Na hebrajski przełożył ją jego szwagier Jechiel Frenkel w warszawskiej gazecie Ha-Jom.
Powszechnie przyjmowano pogląd, że marranów już nie ma, zasymilowali się bowiem ze szlachtą. Jednak podczas swych podróży zawodowych po całej Portugalii Szmul Schwarc spotkał wielu marranów. Poświęcił im wiele czasu i uwagi i odkrył w nich żydowską iskrę. Znajomość języków pozwoliła mu znaleźć klucz do ich zamkniętych serc i do sekretu ich podwójnego życia, choć nie można było ujawnić tego publicznie, bowiem duszami nieszczęśników przez pokolenia rządził strach i obawa przed inkwizycją. Krok po kroku ostrożnie zdobył ich serca, aż odkryli przed nim swoją tajemnicę, dla nich samych nie do końca jasną, żyli bowiem w duchowej mgle.
Opowieści o tym, jak odkrył marranów w okolicy kopalni Da-Astrala, a także w Belmonti, Covilhi, Faro, Pondision, Castelo, Branco [132] i wielu innych miejscach, jak zdobył sobie ich przyjaźń do tego stopnia, że pozwolili mu studiować swoje sekretne teksty, są fascynujące. Udało mu się zebrać całą antologię rękopisów ich modlitw po hiszpańsku i portugalsku. Spisał też modlitwy przekazywane wśród nich ustnie jako dziedzictwo po ojcach i dziadkach.
Szmul Schwarc ciężko pracował dla zebrania rozproszonych Żydów. Znalazł dwa wyjaśnienia dla terminu marranos. Albo, jak sądził, wymyślili go sami Żydzi, ponieważ wzdragali się przed wieprzowiną (hiszp. maran); albo, jak uważał filolog Izucher Mosze Szwarc, pochodzi on od hebrajskiego wyrażenia Mare Ajin, co oznacza, że wydawali się oni chrześcijanami tylko na pierwszy rzut oka [133].
W późniejszych latach wydał swoje tłumaczenie Pieśni nad Pieśniami, które ukoronowało jego dzieło. Wcześniej jeszcze publikował prace naukowe Archeologia minerałów, Judeo-portugalskie muzeum miasta Tomar, antologię na temat antysemityzmu i inne artykuły na tematy żydowskie. Pod koniec życia planował wydać serię książek o historii nowoczesnej sefardyjsko hebrajskiej społeczności Lizbony, choć nie wiedział, czy starczy mu na to czasu. W roku 1952 opublikował serię artykułów na temat żydostwa portugalskiego w gazetach Der Tag i Forward ukazujących się w języku jidysz w Nowym Jorku.
Szmul Schwarc uważał, że jest tym, który spłaca dług wobec swoich braci marranów. Dlatego znalazłszy w mieście Tomar niedaleko Lizbony starą synagogę, jedyną sprzed epoki wypędzenia, odkupił ją i podarował rządowi portugalskiemu pod warunkiem, że powstanie tam muzeum żydowskie.
Rabin Zgierza w uznaniu zasług Szmula Schwarca dla narodu podarował mu swój portret jako wyraz wdzięczności i aprobaty dla jego działań. Na portrecie tym napisano: Mojemu przyjacielowi reb Szmulowi Schwarcowi, synowi mego przyjaciela reb Isuchera Szwarca. Upominek miłości. Jestem dumny, że tak niepowtarzalna osobistość urodziła się w naszym mieście i przez Boską Opatrzność wysłana została do Portugalii, aby przywrócić rozproszonych hiszpańskich marranów narodowi. Szlomo Jehuda Lejb Ha-Kohen, rabin Zgierza.
Reb Szmul Schwarc chciał z całą rodziną wyjechać do Izraela, o czym nawet pisał publicznie. Niestety nagle zachorował i nigdy już nie wyzdrowiał. Zmarł 28 siwan 5613 (11 czerwca 1953) i został pogrzebany wśród swego narodu, zanim marzenie jego mogło się spełnić.
W nekrologu jego napisano: Człowiek ten zasłużył, aby na zawsze pozostać w sercu narodu.
Ze źródeł podawanych przez A. I. Brzezinskiego [134] i innych.
|
80* | Mojżesz Mendelsohn (1729-1786) filozof, inicjator Haskali; Leopold Zunz (1794-1866) niemiecki uczony, przedstawiciel ruchu Wissenschaft des Judentums; Mosze Chaim Luzzato zw. RAMCHAL-em (1707-1747?) kabalista i poeta, ojciec nowożytnego języka hebrajskiego; Abraham Mapu (1808-1867) pisarz określany jako twórca żydowskiej powieści, związany z Haskalą; Perec Smolenskin (1842-1885) pisarz i publicysta, protagonista żydowskiego odrodzenia narodowego, miłości do języka i powrotu żydów do Palestyny (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
81* | Max Nordau (1849-1923) filozof, pisarz, wybitny polityk syjonistyczny (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
82* | może chodzi tu o ulicę Padewską lub Pilicką? Nie znalazłam w Warszawie żadnej ulicy Palenckiej (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
83* | Dawid Reuweni (ok. 1400-1538) samozwańczy przywódca, podawał się za wysłannika i brata władcy Dziesięciu Zaginionych Plemion; porwał za sobą portugalskich marranów, w tym Salomona Molcho, który ogłosił się Mesjaszem (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
84* | proces o mord rytualny, który stał się pretekstem do rozpętania w Rosji nagonki antysemickiej; Menachem Mendel Bejlis został oskarżony o zamordowanie 12-letniego chłopca, po procesie uniewinniony wyemigrował do Palestyny (przyp. tłumacza Z.G.) Return | ||
85* | Bnej Mosze (hebr. Synowie Mojżesza) grupa intelektualistów i inteligencji związana z ruchem Chowewej Syjon działająca w latach 1889-1897 na rzecz odrodzenia narodowego żydów, które ostatecznie dokonać się miało w Ziemi Izraela. Działalność organizacji obejmowała zakładanie szkół w diasporze, wydawanie popularnych serii wydawniczych i czasopism (przyp. tłumacza Z.G.) Return |
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Zgierz, Poland Yizkor Book Project JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 24 Mar 2007 by MGH