Ksiega Pamięci

[Str. 31]

Dawny Żelechów

(Uwagi historyczne, wspomnienia, legendy)

Szol Aszlak (Melbourne, Australia)

Z jidysz na czeski przełożył Michael Dunayevsky
Z czeskiego na polski przełożył Andrzej Ciesla

Nie jestem pisarzem historycznym, a tak w ogóle, to nie jestem żadnym pisarzem. To co tutaj napiszę jest jedynie zapisem wydarzeń, pozostałych w mej pamięci o mieście, w którym się urodziłem i w którym wzrastałem. Z osadnictwa żydowskiego, które istniało tutaj setki lat, nie pozostało dzisiaj nic, jedynie garstka popiołu. Zapisuję te zdarzenia tak, jak je zapamiętałem, aby zachowały się na wieczną, świętą pamiątkę, aby zachowały się ślady czystej i świętej gminy, która była domem moim i moich przodków, a która zginęła śmiercia męczeńską. Te słowa pisane są ze szczerą miłością, z mocnym biciem serca, z bólem i tęsknotą za tym, co było, a czego już nie ma.

 

1

Żelechów należał do jednej z najstarszych gmin żydowskich, istniejących w tysiącletniej historii osadnictwa żydowskiego w Polsce. Według starego pinkasu z 16-tego stulecia, już wtedy poseł żydowskiej gminy żelechowskiej odwiedził Kraków. W protokołach Sejmu Rady Czterech Ziemi, wspomina się żelechowskich rabinów i znane osobistości, które uczestniczyły w zjazdach Rady.

Jeszcze za moich czasów żyli starcy, którzy opowiadali o tym jak miasteczko kiedyś wyglądało. Według nich, cały plac gdzie stała synagoga z bejt-midraszem aż do domu rabina, był jednym żydowskim cmentarzem. Na to istnieją inne dowody. Wielki plac przy synagodze był otoczony parkiem, który nazywano „starym cmentarzem”(„stary dom życia”). Blisko ściany synagogi stała macewa, na której litery były tak zatarte, że nie nie można było przeczytać napisu. Starcy opowiadali, że słyszeli od swoich rodziców, że ta macewa stała tam od stuleci, i już od dawna była nieczytelna. O tym grobie opowiadano różne legendy. Jedna z legend mówiła, że pochowano tam parę narzeczonych, którzy zmarli w dzień swojego ślubu. Dlatego , grób ten nazywano „grobem narzeczonych”. Położenie cmentarza w samym centrum miasta wskazuje na to, że środek miasta musiał być oddalony od cmentarza około dwóch kilometrów, a więc znajdował się po drugiej stronie stawu. Dopiero od 17-tego stulecia Żydzi zaczęli osiedlać się na miejscu, gdzie później powstał Żelechów taki jakiego znaliśmy. Według opowiadań, największa fala osadników żydowskich przybyła do Żelechowa po śmierci Chmielnickiego - Niech jego imię będzie wymazane! Około roku 1648, w dobie wielkiej wędrówki ludów, Żydzi z Wołynia i Ukrainy przywędrowali aż do Żelechowa i tutaj już pozostali.

 

2

Ruch chasydzki w początkowym okresie swojego istnienia tzn. do lat 70-tych osiemnastego stulecia, ominął Żelechów. Dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych dotarł do miasteczka i od razu zaczął się burzliwy spór między chasydami i ich przeciwnikami.

Na umocnienie ruchu chasydzkiego w Żelechowie wpłynęło kilka przyczyn. Po pierwsze wielcy chasydzi, jak reb. Lewi Izaak Berdyczower. Po drugie, bliskość Żelechowa od Lublina i Kozienic. Oba te miasta już wtedy były znanymi ośrodkami chasydzkimi. W Kozienicach działał kozienicki magid, uczeń wielkiego Magida z Międzyrzecza, rebego Dow-Bera. W Lublinie natomiast mieszkał założyciel chasydyzmu, znany rebe reb. Jankew Izaak, bardziej jeszcze znanym jako „Widzący z Lublina”

Latem 1772 roku został wybrany rabinem w Żelechowie reb. Lewi Izaak, znany później jako reb. Lewi Izaak Berdyczower –Niech jego pamięć będzie błogosławiona! Nazywało się go również w świecie chasydzkim „Kadosz Lewi” od dzieła chasydzkiego które napisał.

Reb. Lewi Izaak urodził się w roku 1740 w miasteczku na zamojszczyźnie, gdzie jego ojciec reb. Meir był rabinem. Już w bardzo młodym wieku uważano go za bardzo pobożnego i za wielkiego znawcę Tory. Stał się bardzo znanym w świecie religijnym i otrzymał miejsce rabina i rektora jeszywy w białoruskim mieście Pińsk. Pozycję tę przed nim piastowali znani rabini. W Pińsku spotkał także wielkiego reb. Arona Karlinera, ucznia magida z Międzyrzecza (Karlin był przedmieściem Pińska). Dzięki niemu poznał naukę chasydzką. Potajemenie przed przewodniczącym gminy odwiedził reb. Rebera w Międzyrzeczu. Wrócił zafascynowany chasydyzmem. Wraz ze swoim przyjacielem reb. Aronem Karlinerem przyczynił się do popularyzacji chasydyzmu w Pińsku i okolicy.

Około roku 1772 zaczęły się protesty przeciwko ruchowi chasydzkiemu. Szczególnie na Litwie, w Wilnie i Brodach. Przewodniczący pińskiej gminy. który sam był wielkim przeciwnikiem chasydyzmu, dowiedział się, że ich młody rabin i głowa jeszywy również należy do „sekty”(tak wtedy nazywano zwolenników chasydyzmu). I tak reb. Lewi Izaak został zwolniony ze stanowiska rabina i musiał wyjechać z Pińska.

Przyjechał do misnagedzkiego[1] miasta Żelechowa, gdzie został rabinem miasta oraz powiatu tzn. posiadał władzę nad gminami żydowskimi w takich miasteczkach jak:Garwolin, Parysów, Łaskarzew itd.

Podobnie jak i w innych miastach, tak i w Żelechowie bogaci misnagdzi, mieli wielki wpływ na życie Żydów. Zwykły Żyd był uważany za „chama”(anamorec). Po tym jak nastał reb. Lewi Izaak nastąpiły wielkie zmiany. Młody rabin, obdarzony ogromną znajomością Tory i pełen miłości do zwykłego ludu Izrael, z wielkim zapałem zabrał się do pracy, aby ożywić starą, znaną gminę żelechowską. Wierny zasadom swojego mistrza rebego reb. Bera, ucznia Baal Szem Towa, darzył wielką miłością zwykły żydowski lud. Wierzący głęboko w zasady Baal-Szem-Towa, że Bóg kocha wszystkie czyste serca i nie tylko uczeni w Torze, ale także prości Żydzi mogą służyć Panu chociaż oprócz modlitwy będą umieli odmawić tylko jedynie jeden urywek psalmu. Już na początku swojego pobytu założył Bractwo Krawców i Bractwo Psalmów. Sam opracował reguły dla tych bractw, sam odmawiał co rano Psalmy z prostym ludem. Członkostwo w bractwie, noszącym potem nazwę „Bractwa Psalmów Berdyczowskiego”, było specjalnym wyróżnieniem i zaszczytem. Bractwa te istniały aż do zagłady gminy żelechowskiej.

Pierwszą synagogą o której opowiadało się wiele legend, była wybudowana staraniem i z pomocą reb. Lewiego Izaaka. Opracował on również cały szereg zasad i reguł dla gminy w Żelechowie oraz dla całego powiatu. Jedną z przyjętych zasad była ta, że jeżeli święto wypadało na szabas, to błogosławieństwa w synagodze nie mógł udzielać kohen. Miało to być „panaceum” na pożary w miasteczku. A kiedy-nie daj Boże –i tak by wybuchł pożar to nie spaliłby się więcej niż jeden dom. Ta zasada była praktykowana przez bardzo długi czas. Została zmieniona dopiero w pierwszej połowie 19-tego stulecia, przez innego żelechowskiego rabina, który sam był kohenem i lubelskim chasydem. Powrócił on do starego zwyczaju, który nakazywał, że kiedy święto przypadnie na szabas, błogosławić mają koheni. Zdecydował tak reb. Kduszas Lewi, twierdząc, że tak mu nakazuje jego własny rozum.

Tradycja mówi, że kiedyś święto przypadło na szabas i błogosławili koheni to w tym samym roku wybuchł pożar w domu lubelskiego chasyda i pół miasta wraz z synagogą poszło z dymem. O pożarze pokolenia opowiadają różne legendy. Jedna z nich mówi, że synagoga była bardzo wysoka i solidnie postawiona z dębowych bali. Była bardzo ładna i w środku wyglądała naprawdę jak świątynia. Tę piękną i solidną budowę, w ciągu kilku minut pochłonęły płomienie i wkrótce pozostał tylko popiół. Wtedy przyleciało bardzo dużo białych ptaków, które wydziobywały każde ziarnko popiołu z synagogi tak długo aż to święte miejsce zostało zupełnie oczyszczone. Dopiero ptaki odleciały.

Po tym pożarze Żelechów znów powrócił do zasady reb. Lewi Izaaka i w święto wypadające na szabas, koheni nie mogli błogosławić. W tym roku kiedy spłonęła synagoga rabin, który był kohenem zmarł.

Była jeszcze jedna zasada berdyczowskiego: wieczorem na Rosz ha-Szana[2] , musiał Żelechów i jego okolice odmówić modlitwę mincha maariw[3] w tałesach. W przeddzień Rosz ha-Szana, kiedy większość Żydów szła do synagogi na minchę w tałesach na głowie, wyglądało to tak , jak przeddzień Jom Kipur, kiedy idzie się na Kol nidrej. Wywoływało to u dorosłych i dzieci strach i grozę.

Reb. Lewi Izaak był rabinem w Żelechowie przez około 12 lat. Nie były to dla niego lata spokojne. Przeciwko niemu występowali misnagdzi. Do krytycznej sytuacji doszło około roku 1781 kiedy w Żelechowie wybuch wielki spór między misnagdami a rabinem, który musiał przyjąć otwartą walkę ze znanym przeciwnikiem chasydyzmu, brzeskim rabinem reb. Abrahamem Kacenelenbojgienem. Jak opowiadano, spór wygrał reb. Lewi Izaak ale na i tak misnagdzi doprowadzili do tego, że musiał on odejść z Żelechowa. Został rabinem w Berdyczowie.

Z jego odejściem z Żelechowa jest związana legenda o „miękkim kamieniu”.

Opowiada ona o tym, że kiedy reb. Lewi Izaak odchodził pieszo z Żelechowa, odprowadzały go tłumy wielbicieli. Kilkanaście kilometrów za miastem wszyscy zatrzymali się na krótki odpoczynek. Reb. usiadł na kamieniu i powiedział, że kamień jest miękki, jakby wysiedziany. Był bardzo rozgoryczony i siedząc na tym kamieniu przepowiedział, że w Żelechowie zawsze będą kłótnie z rabinami i żaden żelechowski rabin nie będzie pochowany na miejscowym cmentarzu.

Po nim w Żelechowie było jeszcze dwóch wielkich chasydzkich rabinów, którzy odeszli z powodu sporów z misnagdami. Również i oni odpoczywali na „miękkim kamieniu”.

Reb. Lewi -Niech jego pamięć będzie błogosławiona!- miał zwyczaj często modlić się sam przy pulpicie, prosząc dla narodu Izraela o wszystko co najlepsze. W roku kiedy odszedł z Żelechowa modlił się na Jom Kipur. Po modlitwach Kol nidrej i maariw już miano zacząć odmawiać „Szir Ha-Jehud”[4], kiedy nagle reb. Izaak powiedział:”Pod bimą modli się mały Niemiec[5]. Niech przyjdzie i przeczyta „Szir ha-Jehud”. Tym Niemcem był późniejszy znany rabin Szymon Deutsch. Podobno jego „Szir ha-Jehud” zrobił na obecnych ogromne wrażenie.

Reb. Szymon Deutsch został rabinem w Żelechowie, ale po jakimś czasie na skutek kłótni z misnagdami musiał również opuścić miasteczko. Podobnie jak reb. Lewi Izaak również odpoczywał za miastem na „miękkim kamieniu”.

Po latach Żelechów przyjął na rabina rebego reb. Aszerl, syna Świętego Żyda z Przysuchy. Tradycyjne spory w Żelechowie między chasydami i misnagdami jeszcze bardziej się tym zaostrzyły. Opowiadało się, że walka przeciwko reb. Aszerowi przybierała bardzo nieprzyzwoite formy. Doszło nawet do tego, że misnagdzi składali na chasydów skargi do organów państwowych. Typowym przykładem w jaki sposób starano się zaszkodzić rabinowi było podłożenie rabinowi drożdży. Nasi rodzice opowiadali różne historie o tym jak później Bóg ukarał misnagdów, którzy w taki sposób ubliżyli rabinowi. Rebe reb. Aszer był rabiniem w Żelechowie przez długie lata. Od niego rownież wywodzi się dynastia rebów, która w Żelechowie istniała tak długo jak żelechowska gmina żydowska. Ostatni żelechowski rebe, reb. Szolem, Niech jego pamięć będzie błogosławiona!, zginął śmiercią męczeńską wraz ze swoją gminą

Pod koniec 19 stulecia przyjechał do Żelechowa wielki gaon, reb. Eliezer Lejb Trajtsman-Niech jego pamięć będzie błogosławiona!-który później został rabinem w Łodzi. Był to młodzieniec posiadający ogromne wiadomości religijne a także częściowo świeckie. Wysoki, przystojny, o miłym usposobieniu, niezwykłą miłością dażył prostych Żydów. Wkrótce zdobył właśnie wśród prostego ludu wielkie zaufanie i sympatię. Ci Żydzi widzieli w nim swojego prawdziwego przywódcę. .

A jednak chociaż doskonały we wszystkim, nie usiedział długo na rabinackim krześle. Wielki spór zmusił go do opuszczenia Żelechowa.

Był to spór innego rodzaju niż tamte w 18-tym i 19-tym stuleciu. Tym razem rozpoczęła go strona chasydzka wspólnie z całym żelechowskim dworem chasydzkim. Zaczęło jak donosem.

Zainteresowały się tym sporem także organy państwowe i doszło do procesu. Chasydzi przekazali tę sprawę znanym adwokatom, wymyślając na rabina różne zarzuty jak nielegalny handel winem oraz inne zarzuty, za które mógłby dostać większy wyrok. Rabin mając znajomości w organach państwowych zawsze wychodził zwycięsko.

Rabin i jego zwolennicy nie pozostawali bierni. Zrobili donos na chasydów i ich sztyble pozamykała policja. Otrzymali także zakaz zbierania się a bejt- midrasz mogł być otwarty na modlitwy tylko dwie godziny rano i godzinę wieczorem.

Rabin Trejstman opuścił Żelechów i przeniósł sie do Radomia, gdzie w roku 1906 został rabinem. W roku 1911 został rabinem w Łodzi i był nim aż do śmierci w 1917 roku.

Ostatnim żelechowskim rabinem był wielki znawca Tory reb. Izaak Dawid Ha-Kohen –Niech jego pamięć będzie błogosławiona! Funkcje rabina objął w 1908 roku i pełnił ją aż do ostatniego dnia istnienia żydowskiego Żelechowa. Zginął śmiercią męczeńską w czasie okupacji hitlerowskiej wraz ze swoją świętą gminą.

Izaak Dawid ha-Kohen był jedynym rabinem, który pozostał w Żelechowie do końca swojego życia.

 

3

Po wielkim pożarze w 19-tym stuleciu gmina żydowska strasznie zubożała. Przez długie lata Żelechów nie miał synagogi. Z wielkim wysiłkiem wybudowano drewniany bejt-midrasz a obok malutką synagogę. Większość Żydów zbierała się w bractwach i modliła się w szabas i święta w prywatnych domach. Wiele z tych bractw przetrwało do końca istnienia gminy żelechowskiej.

W drugiej połowie 19-tego stulecia pewien żydowski krawiec, niejaki reb. Mojsze Notes wystąpił z inicjatywę powołania komitetu dla uzyskania środków na budowę synagogi. Komitet zdecydował, że każdy żelechowski Żyd zapłaci składkę na ten święty cel. Co tydzień reb. Mojsze osobiście chodził po domach i zbierał składki, które wszyscy chętnie płacili.

Mając niewielkie fundusze już zaczęto budowę synagogi. Reb. Mojsze zamówił projekt u architekta i sam dozorował robotników budowlanych. Wybudowanie zewnętrznych ścian, dachu , podłogi, okien i ponieszczenia dla kobiet po obu stronach synagogi trwało kilka lat. W środku ustawiona została prowizoryczna bima na czytanie Tory i aron ha-kodesz[6]. Wtedy już chodzono modlić się do synagogi. Znów upłynęło kilka lat, zanim reb. Mojsze zebrał trochę pieniędzy i kontynuował budowę. Zrobiono ładną bimę, ozdobiono aron ha-kodesz, wykonano także dwie piękne szafy z ławkami dookoła. Szafy te służyły do przechowywania świec na Jom Kipur. Następnie wstawiono kilka długich stołów z ławami. Ściany i sklepienie były z czerwonej cegły – nieotynkowane. Po jakimś czasie otynkowano ściany i sklepienie, na którym namalowano z wielkim smakiem dwanaście znaków zodiaku. Na frontonie umieszczono tablice mojżeszowe z przykazaniami a po obu ich stronach lwy. Te tablice były widoczne już z daleka . Synagoga należała do najładniejszych w Polsce.

Ze względu na trwający spór z rabinem, wykończenie synagogi przeciągało się Przedwcześnie także zmarł i reb. Notes i prace przy synagodze zostały całkowicie wstrzymane.

W roku 1909 po tym jak miejsce rabina objął reb. Ichcok Dawid Ha-Kohen, zwołano specjalny komitet ukończenia synagogi. Została wykonana galeria babińca, przemalowano ściany na biało, zrobiono też ładny aron ha-kodesz. Miejsca w nowych ławkach sprzedawano obywatelom. Synagoga zasłynęła w okolicy ze swojej piękności.

Obok synagogi, po prawej stronie był budynek Bractwa Psalmowego Kduszas Lewiego z bardzo kunsztownie rzeźbionym aron ha-kodesz. Po lewej stronie był budynek Bractwa Krawieckiego, gdzie również mieli aron ha-kodesz.

 

4

Długoletnia i nieprzyjemna walka żelechowskich misnagdów przeciwko „sekcie” chasydów zakończyła się zwycięstwem ruchu chasydzkiego, który całkowicie opanował miasteczko.

Poza dworem żelechowskiego rebego powstało wiele chasydzkich sztybłów, różnych kierunków chasydyzmu. Każda grupa sprzymierzeńców dworu rebego tworzyła swój sztybł, gdzie się razem modlono, razem obchodzono różne chasydzkie święta i kultywowano obyczaje chasydzkiej dynastii. Takich sztybłów było w Żelechowie około 11-tu:

górsko kalwaryjski, aleksandrowski, garwoliński, lubelski, radzyński, parysowski, kocki, błędowski, kozienicki i otwocki.
Te chasydzkie sztybły, koncentrowały wokół siebie pobożnych i uczonych Żydów, wielkich znawców Kabały. Razem się modlili i razem zagłębiali się w kabalistyczne księgi, w Sefer ha-Zohar[7] i inne mistyczne dzieła.

Kandydaci na mężów od rana do późnych godzin nocnych byli wtajemniczani w trudne zagadnienia SZAS[8], dzieł autorytetów rabinicznych i innych uczonych ksiąg. Głos Tory, głos modlitwy i melodie rozlegały się ze wszystkich stron aż po sąsiednie ulice i wypełniały Żelechów dźwiękiem judaistycznego uczenia Tory. Tak żyło się aż do roku 1905, kiedy to wybuchła rewolucja. Wtedy nastąpiła wielka zmiana. Wiele młodzieży odeszło do różnych politycznych ugrupowań, do nowoczesnego stylu życia. Tylko starsze pokolenie nadal pozostało wierne swoim chasydzkim sztybłom i rebom

 

5

Postacie pobożnych i pracowitych Żydów

Przypomnijmy sobie ludzi o szlachetnych duszach, których już nie ma między żywymi. Przypomnijmy tych co dzięki swojej pobożności pozostali w naszej pamięci.

Izrael Meir Glezer –zgarbiony Żyd o bujnej brodzie i pejsach. W szerokiej aksamitnej czapce, opasany starym, zniszczonym paskiem, na głowie kapelusz. . Codziennie po północy wstawał z łóżka, kładł woreczek z popiołem na głowę , siadał na podłodze i rozpaczał nad zburzeniem Jerozolimy i wygnaniem Szechiny[9]. W taki sposób czcił północ. Wstawał wcześnie o świcie, biegł do mykwy a stamtąd prosto do bejt-midraszu do bractwa psalmowego aby odmówić Psalmy, pomodlić się i przestudiować rozdział Miszny. Potem szedł do domu coś zjeść i zaczynał pracę. Brał na plecy ramę ze szkłem i szedł do miasta i do okolicznych wiosek, aby wstawiać wybite szyby lub szklić w nowych domach.

O reb. Izraelu Mejerowi opowiadano, że kiedy przyszedł w zimie do jakiegoś biednego domu i zobaczył wybite okno zatkane szmatami czy zaklejone papierem, to czy było to mieszkanie Żyda czy Polaka, to okno oszklił i szybko odchodził nie mowiąc o zapłacie. W piątek kończył pracę w południe i drugą część dnia poświęcał na przygotowanie się do szabasu. Kąpał się w mykwie i wracał do domu już w szabasowym nastroju. Od szabasowego wieczoru – do hawdali[10] nie rozmawiał o wydarzeniach dnia codziennego. W ogóle był małomówny a szczególnie był oszczędny w słowa w dzień szabasu. Modlił się i odmawial Psalmy.

Przez całe swoje długie życie utrzymywał się ze swojej pracą. Z żoną żyli w wielkiej biedzie i oboje zmarli tego samego dnia.

Reb. Izrael Szmul Gontarz-chudy Żydek z małą bródką, skulony od ciężkiej pracy. Miły, zawsze przyjemnie się uśmiechający, zadowolony z bożego świata. W lecie i w zimie przychodził często do bejt-midraszu do Bractwa Psalmowego aby mógł przy pulpicie odmówić Psalmy. Zawsze modlił się z pierwszym minjanem. Przeczytał urywek Chumaszu i szedł do domu na śniadanie a potem do pracy , robić gonty na dachy.

Chłopcy z chederu lubili Izraela Szmula Gontarza za jego dobroć. On ich także lubił. W przeddzień Lag ba-Omer[11] przychodzili do Izraela Szmula po małe drewniane miecze, które dla nich przygotowywał. Izrael Szmuel Gontarz był jednym z najgorliwszych oddanych żelechowskiego dworowi chasydzkiemu. Prze całe lata, w piątki, chodził od domu do domu i pobierał opłatę dla dworu rebego. Można powiedzieć, że swoim oddaniem utrzymywał dwór rebego. Pracował do późnego wieku i nie chciał żadnej pomocy od swoich bogatych dzieci. Był wyjątkowym Żydem. Nie można go było zdenerwować, był cierpliwy, nienawidził plotek i nigdy nie chciał słuchać złych rzeczy o innych Żydach. Twierdził, że każdy Żyd jest dobrym człowiekiem.

Reb. Mojsze Notes –krawiec. Wysoki Żyd z ładną, patriarchalną biała brodą, w okularach zawsze na czubku nosa i ciągle uśmiechnięty. Był człowiekiem bardzo bogobojnym, zawsze gotowym pomóc innemu Żydowi czy zrobić inny dobry uczynek.

Latem i zimą już od wczesnego ranka był w Bractwie Psalmowym. Po modlitwie z pierwszym minjanem, przeczytał rozdział Miszny i szedł do swojej pracowni krawieckiej. Normalnie pracował tylko do południa, przygotowywując pracę dla swoich pomocników, a popołudniu zajmował się sprawami gminy. Mojsze Notes był gabajem[12] cechu krawców(Chewra Schnajders). Wybudował nową synagogę, opiekował się Talmud Tora, a także płacił melamedom.

Całe życie ciężko pracował i dożył się sędziwego wieku.

 

Postacie żelechowskich uczonych (harifim), którzy mieli wielki wpływ na cały żelechowski świat, a których już nie ma między żywymi:

Reb. Szmul Lejb –Niech jego pamięć będzie błogosławiona! Dobry Żyd z białą patriarchalną brodą i pejsami. Znawca Tory i Kabały całe dnie i noce pogrążony w studiowaniu. Uczył się sam i uczył innych. Kocki chasyd był ucieleśnieniem obyczajów, tradycji i chlubą swojego starego miasta. W roku 1906 już jako starzec po siedemdziesiatce odjechał do Ziemi Izraela, aby tam być pochowanym. Zmarł w roku 1909.

Święty rabin reb. Abraham Mojsze-Markuszewski. Pochodził z domu chasydzkiego i był synem znanego reb. Dawida. Już w młodości był uznawany za znakomitego znawcę Gimary w Polsce. Był cudownym dzieckiem. Dniem i nocą studiował Kabałę.

Ożenił się w Markuszowie koło Lublina. Był jednym z bardziej znanych uczniów lubelskiego rebego, u którego przebywa wiele lat. Potem osiedlił ale w Żelechowie, gdzie prowadził chasydzki „tisch“[13] i gromadził wokół siebie setki Żydów. Dopiero po paru latach przeprowadził się do Markuszowa, gdzie aż do swojej śmierci prowadził dwór rebego.

Reb. Herszele Koło – rabin w Kole. Brat reb. Abrahama Mojszelego, również był uznawany za cudowne dziecko. Został zięciem rabina z Koła. Przez wiele lat studiował będąc na utrzymaniu rodziny żony. Po śmierci rabina Koła, Herszele został rabinem tamtejszej gminy żydowskiej. Reb. Herszele należał do największych autorytetów znajomości Tory.

Reb. Mojsze-Eli. Trzeci brat wymienionych wyżej rabinów nie pozostawał gorszy od swoich braci. Ożenił się z córką żelechowskiego bogacza reb. Szmula Mniche. Dniami i nocami studiował Torę. Służył Bogu i zdobył uznanie w kręgu znawców Tory. Jego dom, pełen Tory i jego silnej osobowości był otwarty dla każdego kto pragnął wiedzy.

W czwartki chodził do Talmud Tora egzaminować uczniów, którzy studiowali Gimarę a chłopców o bystrych umysłach zapraszał na naukę do swojego domu.

Reb. Gedalia Josef. Syn chasydzkiego rebego, handlarz skórami i zięć żelechowskiego pana. Wiele lat studiował będąc na utrzymaniu teścia. Był zawsze pogrążony w SZAS i w księgach rabinicznych autorytetów. Bardzo pobożnego, wiecznie zamyślonego widywano go we wczesnych godzinach rannych jak z głową okrytą tałesem, spacerował tam i spowrotem. Modlił się po kilka godzin dziennie . Po kilkuletnim pobycie u teścia zajął się handlem. Został kupcem skór i otworzył sklep. Chodził w pilśniowym kapeluszu z szerokim rondem, w kapocie i krótkim tałesie z cycesami, który wyglądał spod za wielkiego ubrania. Za interesami jeździł do Warszawy. W sklepie pracował tylko do południa. Sam obsługiwał klientów, aby nie daj Boże nie zostać oszukanym. Po południu studiował albo zajmował się problemami gminy.

Rabin reb. Szmuel był przed przyjazdem do Żelechowa rabinem w Dęblinie a potem w Kałuszynie. Reb Szmuel pochodził ze znanej żelechowskiej rodziny i był synem znawcy Tory i wielkiego chasyda reb. Berla Margalita. Już we wczesnej młodości zasłynął w całej okolicy doskonałą znajomością Tory. Wcześnie się ożenił. Po wieloletnim pobycie u teścia został przyjęty na rabina w Dęblinie. Był nim tam przez wiele lat a następnie został rabinem w Kałuszynie gdzie zmarł.

Rabin reb. Szymon Engel znany jako reb. Szymon Meirs. Mały chudy Żydek z jasną wąska bródką i długimi pejsami, miał wysokie czoło i dobroduszne oczy. Pochodził z rodziny chasydzkiej. Był cudownym dzieckiem o wybitnej pamięci. Już we wczesnej młodości zasłynął jako pilny student Tory. Wcześnie został zięciem garwolińskiego bogacza. Studiując wiele lat pozostawał na jego utrzymaniu. Od wczesnych lat uznawano go za wielki autorytet w znajomości Tory. Nawet wielcy rabini zwracali się do niego z religijnymi pytaniami. Proponowano mu różne dobre miejsca na rabina, ale odmawiał. Osiedlił się w Żelechowie i założył wytwórnię octu. Spędzał codziennie długie godziny na studiowaniu Tory przez co zaniedbywał sklep i ubożał.

W latach trzydziestych dwudziestego stulecia, kiedy w Lublinie dobiegała końca budowa Jeszywy Mędrców Lublina, założona przez rabina Szapiro- Niech jego pamięć będzie błogosławiona!-reb. Szymon Engel został zaproszony przez samego rabina na wysokie stanowisko. Jego praca polegała na tym, że siedział w swoim pomieszczeniu i studiował, a jeżeli któryś ze studentów jeszywy potrzebował wyjaśnienia jakiegoś prawa |Gemary lub z literatury rabinicznej zwracał się do niego. On zawsze znał odpowiedź lub wskazywał gdzie można ją znaleźć. Nazwano go „żywą encyklopedią talmudyczną” i na pewno na takie miano sobie zasłużył.

Nie było niczego z talmudycznego świata, czy to w babilońskim, czy jerozolimskim SZASu ani w dziełach rabinowskich autorytetów, czy w innej literaturze rabinicznej czegoś takiego, czego on by nie wiedział. Wiedział także w jakiej z tych ksiąg i na której stronie można było znaleźć szukaną odpowiedź. Był wielkim chasydem i znawcą Kabały.

W latach trzydziestych, po śmierci rabina Szapiro doszło do sporu między Kolegium jeszywy a reb. Szymonem Engelem. Wśród studentów jeszywy było bardzo dużo naśladowców reb. Szymona. Nazywano ich w Lublinie „engelistami”.

Reb. Szymon opuścił Lublin i wraz z wieloma swoimi studentami przeniósł się do Krakowa, gdzie zostaje zaproszony na rektora jeszywy. Krakowscy pobożni Żydzi uwierzyli w niego i uznali go jako swojego duchowego przywódcę.

W czasie Hitlera-Niech jego imię będzie wymazane! – rebe przebywał w krakowskim gettcie i stamtąd był wywieziony na stracenie. Jego śmierć była śmiercią męczeńską. W połowie roku 1943 Reb. Szymona Engela-Niech pamięć jego będzie błogosławiona!-wraz z wielka liczbą Żydów krakowskich posłano w ostatnią drogę. Reb. Szymon ubrany w kitel, owinięty w tałes, biegł, odmawiając różne modlitwy. wspierając moralnie pozostałych Żydów, aby nie popadali w beznadziejność, ale szli odważnie, spełnić bohatersko micwę i ponieść męczeńską śmierć. Kiedy przyszedł komendant policji żydowskiej w Krakowie, który słynął ze swojego okrucieństwa, i zobaczył pędzonego reb. Szymona Engela, podszedł do niego i powiedział:”Rebe, niech rebe idzie ze mną. Mogę was uratować”. Reb Szymon – Niech pamięć jego będzie błogosławiona!-odwrócił się i powiedział:

„Zostawcie mnie. Nie chcę abyś mnie ratował. Moja droga jest taka sama jak i tych pozostałych Żydów- męczeńska śmierć w imię Boga”

Reb. Abraham Mechl –Szojchet, Mojel. Dobry Żyd o ładnej twarzy. Nosił zawsze rypsową kapotę z szerokim pasem i pluszową czapkę. Gorliwy chasyd z Góry Kalwarii, znany z błyskotliwego rozumu. Znany w całym powiecie jako zdolny szojchet[14], mohel[15] i wielki kantor. W starym bejt-midraszu modlił się tak gorąco, że często odchodził od pulpitu bardzo wyczerpany. Kiedy reb. Abraham Mechel Szojchet się modlił, bejt-midrasz był zawsze wypełniony ludźmi.

Zmarł w wieku 74 lat. Na swój ostatni Jom Kipur stał przed amudem i modlił się z takim samym zapałem jak za młodych czasów, ale czuł, że to jest już jego ostatni Jom Kipur. Po dwóch tygodniach, na święto Szmini-Aceret[16], zmarł.

Tak wyglądało pobożne, bogobojne i bogate w tradycje nasze miasteczko Żelechów.

Żydowski Żelechów po którym dzisiaj nie została żadna pamiątka.


Przypisy:

  1. misnagdzi – przeciwnicy chasydyzmu Return
  2. Rosz ha-Szana – święto Nowego Roku zwane w Polsce Świętem Trąbek Return
  3. mincha maariw – modły wieczorne Return
  4. Szir Ha-Jehud – Pieśń Połączenia Return
  5. “Pod bimą modli się mały Niemiec” – Gra słów: Niemiec i Deutsch Return
  6. aron ha-kodesz – szafa ołtarzowa Return
  7. Sefer ha-Zohar – Księga Blasku. Najbardziej rozpowszechnione dzieło mistyki żydowskiej, należące także do najważniejszych dzieł mistyki powszechnej Return
  8. SZAS – synonim Talmudu, używany po tym kiedy władze kościoła katolickiego skazały Talmud na spalenie i zakazały jego druku Return
  9. Szechina – Obecność Boża(hebr. )W literaturze rabinicznej terminem tym określano obecność Boga w świecie mając na myśli miejsca szczególnie wybrane Return
  10. hawdala – ceremonia i modlitwa odprawiana i odmawiana na zakończenie szabatu Return
  11. Lag ba-Omer – Trzydziesty Trzeci(hebr. ) Półświęto przypadające miedzy Pesach a Szawuot. Według jednej z tradycji, tego dnia Pan Bóg po raz pierwszy zesłał mannę Żydom wędrującym przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Return
  12. gabaj – poborca podatków(hebr). Termin zmieniał swoje znaczenie. Tutaj „opiekun“ Return
  13. tisz “ – publiczny posiłek spożywany przez cadyka w obecności jego chasydów, połaczony z wygłaszaniem mowy oraz prowadzeniem uczonych dysput Return
  14. Szojchet – specjalista dokonujący uboju rytualnego Return
  15. mohel – dorosły mężczyzna dokonujący rytualnego obrzezania noworodka Return
  16. Szmini-Aceret – Ósmy dzień (hebr. ) Ósmy dzień święta Sukot(Święto Kuczek), oznaczający zakończenie wszystkich rytuałów związanych z tym świętem Return


[Str. 41]

Dwór Rebego

Meir Wajncyjer (Bogota, Kolumbia)

Z jidysz na czeski przełożył Michael Dunayevsky
Z czeskiego na polski przełożył Andrzej Ciesla

Rebe reb Mojszele był znanym cadykiem.Miał za sobą chasydów w całej Polsce i poświęcał się dobroczynności.

Wszyscy biedni ludzie wiedzieli,że w Żelechowie u Rebego dobrze się najedzą i jeszcze dostaną coś na drogę.Pieniędzy on nigdy nie gromadził – ile miał, tyle rozdał.

Kiedy Rebe reb Mojszele zmarł,na jego pogrzeb stawiło się całe miasteczko.Byli również reprezentanci władzy carskiej ,dwaj pułkownicy z Garwolina.Przyjechali oddać Rebemu ostatnią cześć.Przy grobie był jego najstarszy syn reb Jojszele wybrany na rebego.Pogrzeb został poetycko upamiętniony przez J.M.Wajsenberga w jego dziele Mazel Tov.

 

Meir Wajncyjer

 

Reb.Jojszele żył tak jak jego ojciec – pomagał biednym.Pewnego razu Rebe był bardzo smutny, bo minęło 6 dni i żaden biedny nie przyszedł.“Nie mogę robić żadnego tiszu [1], nie mam apetytu i nie smakuje mi nic co jem,“ mówił Rebe do swoich chasydów.

W święta przed Rosz ha–Szana do Rebego do Żelechowa przyjeżdżali chasydzi z różnych stron Polski.

Na wszystkich ulicach spotykało się „nowych“ ludzi.Aksamitne czapki,sztrajmle.Bardzo uroczyście wyglądał pochód rebego z chasydami ,kiedy szli na taszlich [2] ku wodzie, na drogę zadybską.Wszyscy pobożni Żydzi szli za nim:dziewczęta,chłopcy,kobiety z małymi dziećmi przy piersiach,ojcowie z dziećmi na rękach.Wszyscy szli na taszlich.

W powrotnej drodze zaczynała się prawdziwa radość.Wszyscy chasydzi z Rebem zaczynali śpiewać i tańczyć.Małe dziatki na rękach ojców i matek klaskały.Tak to trwało aż do dworu Rebego.A dopiero we dworze zaczynała się prawdziwa uroczystość.Chasydzi tańczyli aż do zmęczenia.Kiedy reb Mojszele wydał za mąż pierwszą córkę,już dwa tygodnie przed ślubem zjechali się biedni ludzie z całej Polski.Codziennie gotowało się obiady dla tych co przywędrowali z całego kraju.

Przyjezdni chasydzi razem z żelechowskimi zorganizowali „kompanię wojska“–kawalerzystów.Zrobili drewniane karabiny i szable.U krawców uszyli spodnie z czerwonymi lampasami i wojskowe bluzy.Żołnierze ćwiczyli codziennie na dworze rebego.Ludzie z miasta zatrzymywali się temu i przyglądali.To „wojsko“ miało wyjechać naprzeciw Panu Młodemu do Gończyc,które leżały w połowie drogi od stacji kolejowej.

Dzień wesela przemienił się w publiczne święto .Każdy Żyd w Żelechowie tak bardzo się cieszył, jakby to on wydawał za mąż własne dziecko.Wcześnie rano wszyscy „żołnierze“ byli na rynku z końmi.“Oficer“ wydał rozkaz po hebrajsku.Wszyscy żołnierze z długimi brodami wsiedli na konie.Przyglądając się temu mogłoby się wydawać,że to nie Żelechów a Ziemia Izraela.Całe żydowskie obywatelstwo młodzi i starzy przyszli obejrzeć tę defiladę.Wszystkie domy opustoszały.Kobiety nie gotowały obiadów.Wszyscy stali i czekali na przyjazd Pana Młodego.

Naraz słychać:“Uwaga!!,Już jadą!!“.Zaczęli się tłoczyć przy moście na szosie warszawskiej.Grała tam marsza kapela Efraima Menaszego.Na przodzie jechała „kawaleria“,potem zakryta kareta z Panem Młodym, a za nią dorożki i furmanki z gośćmi.Wjechali na rynek. Objechali dookoła sklepiki siedem razy.

W nocy odbył się ślub.Cały dwór rebego był ozdobiony lampionami.Stoły były rozstawione przez całe podwórze.Gościna trwała dwa tygodnie.A kapela grała u Rebego codziennie.

Kiedy reb.Jojszele umarł ,przy jego grobie była taka sama ceremonia jak na pogrzebie jego ojca.Syn reb.Jojszele został wybrany na następcę.

Wnuk reb.Mojszele był trochę „nowocześniejszy“, ale jednak nie bardzo odstąpił od tradycji dziadka i ojca i również miał tych samych chasydów.

W taki to sposób w Żelechowie kontynuowana była cadykowa dynastia,aż przyszły groźne hitlerowskie hordy.Ostatni z dynastii zginął razem ze swoją gminą.

 

Żelechowski Rebe z zięciem

 

Przypisy:
  1. tisz – (stół) gościna u rebego Return
  2. Taszlich – „strząsania grzechów”,symboliczne strząsania grzechów do wody, Return


[Str. 49]

Żelechowska niezawodna kobieta

Szolem Aszlak

Z jidysz na czeski przełożył Michael Dunayevsky
Z czeskiego na polski przełożył Andrzej Ciesla

W Żelechowie,tak i w innych żydowskich miasteczkach,było dużo pobożnych, chasydzkich kobiet ,które były jedynymi żywicielkami rodziny.Ciężko pracowały prowadząc biedne sklepiki.Załatwiały wszystkie sprawy związane z handlem , a przy tym jeszcze prowadziły dom.Były matkami i żonami.

Te kobiety zawsze mówiły,że były stworzone tylko po to,aby pracować i utrzymywać pobożnego,uczonego męża,syna i zięciów,aby oni mogli zajmować się Torą i chasydyzmem.

Ta pobożna,żydowska kobieta cieszyła się ze swojej życiowej misji.Kiedy po ciężkim pracowitym dniu wracała do domu,aby dalej pracować,bardzo się cieszyła słysząc z drugiego pomieszczenia mruczenie przy studiowaniu Tory.Wierzyła,że po 120 latach od śmierci,przyjdzie do świetlistego rajskiego ogrodu i tam będzie podnóżkiem dla swojego męża.Na większą nagrodę nie liczyła.Chciałbym tutaj wspomnieć kilka takich sprawiedliwych kobiet znanych w Żelechowie.

Jedna to Chamele, żona wielkiego uczonego i lubelskiego chasyda reb.Dowidla i matka wielkich synów,którzy byli sławni w Polsce jak:rebe reb Awrum Mojsze, markuszowski rebe,reb Herszele Koler, rebe reb Symcha Eli- wielki znawca Tory, który całe swoje życie zajmował się jej studiowaniem.

Chamele miała wielki sklep z materiałami,który prowadziła ze swoją synową.Była znana jako bardzo mądra kobieta.Tak Żydzi jak i nie-Żydzi darzyli ją zaufaniem i z nią handlowali.Jej dom należał do najładniejszych żydowskich domów.Do niej pasowało powiedzenie ”Tora i wielkość w jednym miejscu”.U niej w domu tak to właśnie było naprawdę ”Tora stamtąd rozchodziła się po całej Polsce” a i „wielkości” w jej domu także nie brakowało.

 

2

Następna to Chana Izraela Lewego – tak się na nią mówiło. Jej mąż reb.Izrael Lewi był wielkim uczonym i kozienickim chasydem.Czas spędzał na studiowaniu Tory i wiele tygodni w roku przebywał w Kozienicach u Rebego.Był wielkim chasydem.

Chana razem ze córką Bejlą prowadziły wielki sklep z materiałami i utrzymywały wszystkich członków swojej rodziny,wielkich uczonych i chasydów. Z tego sklepu z materiałami utrzymywały: reb.Izrael Lewiego,najstarszego syna reb.Elijachu,który również tak samo jak i ojciec zawsze przesiadywał nad Torą. Interesował się sprawami gminy i przez wiele lat był gminnym działaczem, zięcia, męża Bejli który czas spędzał na studiowanie Tory, albo na całe miesiące wyjeżdżał do Rebego, Jechiela zięcia córki,syna kozienickiego rebego ,który później został rabinem w Żelechowie (mojre ojre).Matka i córka prowadziły bogate i pobożne domy.

 

3

Cwi Mojrehojerte, jak się mówiło o niej w miasteczku, była charakterystyczną postacią.Trochę ślepa na jedno oko,chodziła w szerokim i głębokim czepku, zabłoconym ubraniu i szerokim fartuchu.Zawsze można było ją spotkać w kobiecej części synagogi lub na żelechowskim cmentarzu.Cwija znała i wiedziała wszystko o każdym grobie na tym cmentarzu.Bez względu ile setek lat miał grób,wiedziała, kto tam leży i kiedy jest jorcajt.[1] Musiało się jej wierzyć,bo nie było innego wyboru.

Kiedy ktoś przyszedł odwiedzić groby ojców, musiał najpierw pójść po Cwijele.Ona szła pierwsza i pokazywała na każdy grób i mówiła,że tutaj leży ten i ten,miał tyle i tyle lat.Kiedy się przyszło z nią do grobu,którego się szukało często wykrzykiwała:”Mojsze!Synie Abrahama!Syn przyszedł na twoj grób!”.A przy tym odmawiała liturgiczny wiersz i tak szła dalej i dalej i wywoływała zmarłych po imionach:” Tutaj leży ten ,a tam leży tamten”.Nagle zatrzymała się i mówiła:

Poczekaj.Przecież on był twoim prapra wujkiem.Mógłby być dobrym wstawiennikiem na tamtym świecie”.

Kiedy przychodziło się do ohelów[2] ,gdzie odpoczywali cadykowie Cwije je otwierała, bo miała klucze i odmawiała modlitwę Bóg jest pełen litości i prosiła za dotycznego ? o jałmużnę.

Cwija wiedziała także ,gdzie i kto właśnie zachorował w biednej rodzinie i spieszyła odwiedzić chorego, aby mu życzyć zupełnego wyzdrowienia.Jeżeli ktoś był poważnie chory od razu biegła do synagogi,do bejt-midraszu i przed otwartym aron kodesz prosiła Boga o ratunek dla chorego.Płakała i modliła się za niego.Stamtąd biegła na cmentarz za wszystkimi cadykami i prosiła ich o całkowite uzdrowienie.

Po wszystkich tych czynnościach wracała i zapewniała chorego,że z Bożą pomocą na pewno wyzdrowieje dzięki świętej Torze i świętym cadykom,bo właśnie teraz była u ohelu i prosiła o przywrócenie zdrowia choremu.

Cwija była jedną z wielkich pobożnych żydowskich kobiet,która zawsze się opiekowała każdym biednym,chorym Żydem w Żelechowie i niosła im pocieszenie i nadzieję.

 

Żelechowska mama

 


Przypisy:

  1. rocznica śmierci według kalendarza żydowskiego Return
  2. hebr. namiot. Murowany lub drewniany budynek nad grobem rabina lub cadyka Return


[Str. 59]

Żelechów – w zwierciadle mojego mojego dzieciństwa

Mojsze Goldfarb (Nowy Jork)

Z jidysz na czeski przełożył Michael Dunayevsky
Z czeskiego na polski przełożył Andrzej Ciesla

Pamiętam Żelechów. Hałaśliwa Ameryka nie wymazuje tego miasteczka z mojej pamięci. Chociaż krwawy potop Hitlera zmiótł stamtąd całkowicie żydowskie życie i jego koloryt, który poznaczył moje dziecięce lata, to dzisiaj i tak patrzę na to miasteczko przez zwierciadło mojego dzieciństwa.

Mam przed oczyma strumień, który tajemniczo płynie koło wzniesienia. Nazywało się to miejsce „źródełkiem”, czy „cudowną wodą”. Matki tak to nazywały i prowadzały tam dzieci, aby im umyć oczy i zęby. Ja pamiętam „mleczną rzekę”, której powierzchnia błyszczała wśród szerokich łąk. Jak przyjemnie było tam przesiadywać po nocach z wyśnioną dziewczyną i słuchać nocnej ciszy i spokoju. Szeptać i śnić.

Niedaleko stamtąd był cmentarz. To tam pierwszy raz brałem udział w nielegalnym zebraniu, i to tam usłyszałem po raz pierwszy przemawiającego Hercla Tokera. Ogniki jego oczu świeciły w mroku. Zebrania kończyły się pieśniami, które nas nauczyła siostra Herszla.

A gdzieś spada z kamiennej ściany domu,
Kamień lub cegła, trafi kogoś w głowę,
Ale reszta się nie boi,
Pracuje się dalej i nikt nie ucieka.

Po latach dowiedziałem się, że autorem tej to pieśni był Abracham Rajzen[1].

 

Reb.Lewi Icchok Berdyczewer

Bejt-midrasz i kobiecą część synagogi znam bardzo dobrze. Bieganie jak wicher naokoło bimy, między poranną modlitwą i maariw[2], to dla nas psotników, było prawdziwą uciechą. Aż do momentu, kiedy szames, którego przezywali „szkopik”, zaczynał nas gonić z paskiem.

Kobieca część synagogi była moim miejscem odpoczynku. Tutaj siadywałem obok mamy Miriam Blumy i słuchałem, jak żałośnie narzeka i prosi Pana o dobre życie i łatwy zarobek dla całej rodziny. Do kobiecej części synagogi prowadziło dwoje drzwi: jedne były otwarte i wchodziło się do nich po paru schodkach. Do drugich drzwi nie było żadnych schodów i te drzwi były zawsze zamknięte. Właśnie te zamknięte drzwi pobudzały mocno moją dziecinną wyobraźnię: co się tam za nimi kryje?

Ze strachem szukałem wejścia do tajemniczego pomieszczenia. Pewnego razu to tajemnicze miejsce otworzyło się przede mną. Były jeszcze jedne drzwi z sieni synagogi, które były otwarte.

Wszedłem do zakurzonego pomieszczenia. Po kątach pełno pajęczyny. Na ziemi leżały stare, podarte mahzory[3], stare mezuzy[4], kawałki świętych ksiąg. Dorwałem się do tego skarbu i zacząłem w tym grzebać. Jak długo tam siedziałem – nie wiem. Nagle niespodziewanie pojawił się mój tata i ukarał mnie sążnistym policzkiem. Takim, że aż zobaczyłem w oczach gwiazdy. Wystraszonym głosem ojciec wykrzyknął: „Dlaczego tutaj wszedłeś? Tutaj przecież mieszkał Lew Icchok Berdyczewer ”.[5]

W bejt-midraszu nie tylko się modliło, ale także się i rozrabiało. Żydzi skakali sobie nawzajem do bród, przewracali stojany, popychali jeden drugiego na stoły, wrzeszczeli i rozbijali szyby w oknach. A przed bejt-midraszem kobiety załamywały ręce, płakały i wzdychały:

To są chłopy! Zawsze się tylko biją”. To trwało tak długo, aż pojawiał się mały „starszy strażnik”, o którym się mówiło, że jest Niemcem. Szybkim ruchem wyciągał szable i wykrzykiwał: „Do domu Żydki! Starczy bicia! Do domu, do domu!”.

Dlaczego żelechowscy Żydzi się ciągle bili? Przez rabina reb. Lejba Trejsmana. Był wysoki. Miał szlachetną, podłużną, śniadą twarz, wielkie, czarne oczy, czarną brodę i długie czarne pejsy. Zwykli, miejscowi gospodarze go bardzo szanowali, ponieważ znał języki i umiał się porozumieć z władzą, pomagając tym w unieważnianiu złych zarządzeń. Niezadowoleni natomiast byli chasydzi, którzy stali po stronie żelechowskiego rebego.

Rebego nie interesowały problemy miasta. Przesiadywał tylko dni i noce, studiując. Nie chciał słuchać żadnych z donoszonych mu plotek o rabinie. Dlatego chasydzi wzięli sobie na pomoc szamesa[6] reb Becalela, który prowadził dwór rebego.

Reb Becalel albo jak go nazywali w mieście Becalelke, nadawał się do tego interesu. To on napuścił chasydzkich gospodarzy przeciwko zwolennikom rabina. Rabin był uważany za absolutnego goja i ten spór dostał się aż do niebios! Prawie wszyscy gospodarze brali w tym udział. Poza sporem pozostawali jedynie rebe i rabin, jako że się często spotykali u micwy, czy przy brisu[7] i wtedy jeden drugiemu oddawał należyty szacunek.

Żelechów od jak dawna nosił miano miasteczka sporów. Jak się opowiadało, również reb Icchok Berdyczewer miał kłopoty. A nawet jednego rabina musieli wygonić z miasta w piątek wieczór – słyszałem o tym od kogoś w dzieciństwie. Reb Lewi Berdyczewer dlatego przeklął miasto: „Aby droga do sądów tam nigdy nie zarosła”. Stało się to właśnie w czasach rabina reb.Trejsmana. Po tych to wydarzeniach zaczęły się procesy sądowe.

Rzemieślnicy przestali pracować. Warsztaty szewców stały puste. Porzucano maszyny do szycia, nożyczki i żelazka. Wszystko kręciło się wokół sądów. Wszyscy byli świadkami, dla jednej lub drugiej strony. Doszło do tego, że rabin chodził się modlić do bejt-midraszu tylko pod ochroną żołnierzy.

Kto wie, jak długo by te bijatyki trwały, gdyby nie miało miejsce następujące zdarzenie:

Pewnego dnia przyjechało do miasteczka trzech przystojnych panów. Zatrzymali się na środku rynku i pytali gdzie mieszka reb Eliezer Lejb Trejsman.

Zaraz w miasteczku zaczęło się mówić, że u rabina codziennie mają miejsce wielkie gościny. Że podobno Lazer, rzeźnik, codziennie dodaje wołowe mięso do domu rabina. Że panowie popierający rabina, nie zdejmują wcale szabasowych kapot i mają święto w środku tygodnia. Nie musiało się długo czekać. Tajemnica szybko wyszła na jaw: to zwolennicy rabina żegnali się za swoim przywódcą, który opuszczał Żelechów i został rabinem w Radomiu.

W miasteczku zapanował spokój. Rzemieślnicy wzięli się do wykonywania swoich prac i znów z ich warsztatów popłynął pełen tęsknoty śpiew o „O miłowanej pięknej dziewczynie, która pochodziła z Wiednia”, lub wzdychania modlitwy na Rosz Ha-Szana8. Spokój w Żelechowie nie mógł trwać zbyt długo. Znów się zaczęło!

 

Rewolucyjny rok 1905

Z Warszawy przyjechał pewien gość. Miał bystre oczy i małą czarną brodę, a nazywali go Mojsze Szejndli rebecyn[9]. Otworzył herbaciarnię na samym środku „koziej” ulicy i zaczęli się tam się schodzić czeladnicy od krawców i szewców…

Szybko pojawiła się na ścianach bejt-midrasza „podpisane” ogłoszenie:

Abyście byli informowani, że do miasta dostało się bezbożnictwo. Niech nas Pan ratuje! Rodzice miejcie się na baczności! Brońcie wasze synów i córki przed rozpustą! Niech nas Pan Bóg broni! Nie pozwalajcie im chodzić do herbaciarni!

Ta informacja nie wiele pomogła. Młodzież licznie zapełniała herbaciarnię i rozchodziły się stamtąd nowe śpiewy, pieśni o pracy i ubóstwie.

Tak to się działo przez całą zimę. Toczyły się kłótnie między rodzicami i dziećmi. Ojcowie „strzelali” paskami, matki rozpaczały. Proszono dzieci, aby nie chodziły do herbaciarni, do Mojszego, syna Szejndli, bo stamtąd droga prowadzi prosto na Sybir. Mojsze Szejndli rebecyn[8] był jednak mocniejszy od łez matek i gniewu ojców.

Nadeszła wiosna. Słońce osuszało błoto miasteczka. Wszystkich ogarnęła radość. W bejt-midraszu na drzwiach pojawiło się nowe ogłoszenie podpisane czerwonym atramentem.

Szanowni Panowie, szanowne Panie. Dzisiaj jest pierwszy maja. Nie idźcie do pracy. Niech żyje pierwszy maja! Niech żyje partia socjalistyczna!”.

Ben Azaj mówi: „Spełnij ochoczo dobre czyny, choćby najłatwiejsze, a uciekaj od grzechu, bo dobry czyn pociąga za sobą dobry czyn, a grzech pociąga za sobą grzech; nagrodą dobrego czynu jest dobry czyn, a karą za grzech jest [sam] grzech”.[10] Tak mnie, pouczał mój tata pewnego letniego szabasowego dnia i aby jeszcze wywrzeć na mnie większe wrażenie, wytłumaczył mi, że każdy człowiek ma obowiązek postawić przed sobą granice, aby nie zejść z prawej drogi, bo to by wiodło do bezbożności i nierespektowania jidyszkajt.[11]

Mój ojciec był Żydem średniego wzrostu. Nosił aksamitną czapkę, spod której zwisały dwa długie szpiczaste pejsy. Spod aksamitnego daszku świeciły siwe oczy, które uśmiechały się serdecznie, kiedy ktoś opowiadał jakiś piękny żydowski dowcip. Mogły się one także bardzo zachmurzyć, kiedy ktoś próbował powiedzieć coś złego o jidyszkajt. Tego to fragmentu tata naprawdę się ze mną uczył, abym sprzeciwiał się nieczystej sile szatana w podobieństwie Mojszego Szejndli rebecyn.

To był szabas w lecie 1904. Po wielkiej szabasowej kolacji. Po rybie, czulencie i innych dobrociach, tata poczuł się zmęczony i chciał, jak w każdy szabas, trochę się przespać. Jednak chodził z kąta w kąt, tak jakby czuł, że jego najstarszy syn się wkrótce wykorzeni i pójdzie do „towarzyszy”, łobuzów, komunardów, którzy chcą zademonstrować swoje poglądy carowi i strajkować. Tata popatrzył mi prosto w oczy, jakby chciał poznać, jak dalece jestem w to wszystko zaangażowany.

Ja udawałem, że to mnie nie dotyczy. Ojciec zwrócił się do mnie miękkim, ojcowskim tonem „Może byś się trochę przespał?”. „Nie” – odpowiedziałem. „Jest taki piękny dzień”.

Dobre oczy mojego ojca popatrzyły chmurnie. Zaczął krzyczeć na swojego trzynastoletniego syna:

To co! Ciągnie cię do tych chuliganów? Chcesz iść za nimi? Narobić mi wstydu? Nie! Nie, dopóki ja żyję”. I zaczęła się kłótnia. Pociemniało mi w oczach. Moje młodsze siostry i bracia pochowali się po kątach. Wielkie brązowe oczy mojej mamy zaiskrzyły się na jej okrągłej twarzy. Jej usta poruszały się jak przy modlitwie. Nie mogła na tatę nic powiedzieć. Ja pobiegłem po schodach na dół za moimi kolegami, którzy już na mnie czekali na ulicy.

Jeszcze słyszałem przeklinania taty i jego mocne słowa: „Abyś więcej nie wracał do domu”.


Przypisy:

  1. Awrom Rajzen [Abraham Reyzen (1876-1953)] – poeta,nowelista,publicysta,dramaturg i redaktor tworzący w języku jidysz. Jego twórczość była często zaangażowana politycznie i przedstawiała ideę socjalizmu, unikał on jednak propagandy. Wiele uwagi poświęcał cierpieniom społeczności żydowskiej, a także nierówności społecznej. Return
  2. Modlitwa wieczorna. Return
  3. Modlitewnik zawierający zbiór modlitw do odmawiania w czasie świąt. Return
  4. Zwitek pergaminu z wypisanymi ręcznie wersetami z Tory umieszczany w specjalnym futerale na prawej framudze drzwi. Według tradycyjnych wierzeń żydowskich ma to zapewnić mieszkańcom ochronę przed nieszczęściami, demonami i upiorami. Return
  5. Berdyczewer Lewi Icchak ben Meir, żelechowski cadyk, uważany za założyciela chasydyzmu Return
  6. Sługa,woźny. Return
  7. Obrzezanie. Return
  8. Święto Nowego Roku. Return
  9. Żona rabina. Return
  10. Talmud, Awot 4.2 Return
  11. Żydowskość Return

Ksiega Pamięci


This material is made available by JewishGen, Inc. and the Yizkor Book Project for the purpose of
fulfilling our mission of disseminating information about the Holocaust and destroyed Jewish communities.
This material may not be copied, sold or bartered without JewishGen, Inc.'s permission. Rights may be reserved by the copyright holder.


JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of the translation. The reader may wish to refer to the original material for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.

  Zelechow, Poland     Yizkor Book Project     JewishGen Home Page


Yizkor Book Director, Lance Ackerfeld
This web page created by Max Heffler

Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 03 Jun 2024 by JH