|
[Strona 573]
Z czeskiego przełożył Andrzej Ciesla
|
|
I było… I było miasto Ryki, które szczyciło się swoją głęboko żydowską rzeczywistością, swoimi znawcami Tory i marzycielami o Syjonu, którzy dzień i noc siedzieli przy skąpym oświetleniu, przy świetle lamp i łojowych świec, studiując i cicho przemyślając przez długie godziny teksty mędrców. Kuni Lemel[1], nosiciele wody i wozacy, którzy po prostu kochali harmider i przepychanki wszyscy, wszyscy, którzy odeszli od nas, jako legenda zniknęli.
Jednak wszystko, co jest napisane w naszej księdze pamięci o ich bohaterskim życiu i śmierci w imię Boga, jest dalekie od legendy.
Tak samo nie jest snem piękno, za którym tęsknili i które osiągnęli, tak jak i nie jest żadnym snem ta ziemia, na której stała ich kołyska, niebo, które blaskiem zalewało ich oczy, powietrze, widoki, cienie ciemnego lasu i szmer wzburzonej rzeki, złoto otwartych pól, burze jaśniejącej wiosny i smutek płaczącej jesieni, cisza zimowych śniegów, smutek niekończących się odległości, błogosławiona ciężka codzienna praca całego tygodnia, i szeroki przebłysk piątkowych wieczornych stołów.
Ciepłe światło świec i pełne miłosierdzia błogosławieństwo mamy, nieograniczonej miłości, która ukształtowała nasz świat, nasze życie, od kołyski aż po opuszczenie domu i odjazdy w dal.
„Szolem alejchem, malachej haszalom”[2] zabrzmiała pieśń taty i aniołowie z góry zaczęli spływać i napełniać dom śpiewem.
„Savri maranan”[3] takie proste słowa, a tak przesiąknięte świętościami.
„Malcha melech malchaya[4]” niguny taty były pełne zachwytu i tęsknoty.
Wszyscy zwykli Żydzi o rozżarzonych twarzach, którzy nieśli w sobie udrękę wszystkich zmierzchów i płomieni, wszystkich sklepów i towarów, wozów jadących na jarmarki, ze wszystkimi przyziemnymi i świątecznymi żydowskimi zapachami.
Ci, którzy otwierali niebiosa Torą, modlitwą, melodią, tańcem i cudownymi opowieściami, wznieśli się ponad szarą rzeczywistość.
Ci, którzy poprzez śpiew, wykłady i wspólne czytanie w bibliotece, w domu kultury organizacji młodzieżowej tworzyli i zbudowali współczesną żydowskość.
Wszyscy, wszyscy wierzyli, że na świecie panuje porządek, aż nadeszła czarna noc i wszystko to zniszczyła.
Tylko nieliczni, którzy pozostali, płaczą nad rzekami tego świata z powodu wielkiej katastrofy.
Każdy opis, który tu umieściliśmy, każdy wizerunek ryckiego Żyda, poszczególnych osób, niektóre postacie i całe rodziny, jest kamieniem na nagrobek dawnego życia w naszym starym domu. Jest wspomnieniem okropności i wywołuje żal w nas żal i przyszłych pokoleniach po Holokauście.
Ooo, żydowskie Ryki, niech nasze dzieci, do najdalszych pokoleń, dowiedzą się, jak pięknie żarzyły w naszych sercach i pamięci. Jakże kochaliśmy Twoje niebo, które było jak szal modlitewny, utkany z modlitw naszych ojców i dziadów.
Kochaliśmy twoją biedną ziemię, Ryki, rynek, na którym było pełno kupców, chłopów na wiejskich wozach, którzy u Żydów kupowali mniej, niż sprzedawali, i po wypiciu kieliszka gorzałki czekali na popieprzoną rybę po żydowsku…
Na ryckim rynku w żydowskich sklepach często było smutno, ale nad nimi świeciło Dziesięć Przykazań i rozbrzmiewały niekończące się chasydzkie melodie.
Dlatego też Szechina[5] spoczywała tam wszędzie, a teraz każda ściana jest zburzoną ścianą świętego miejsca.
Ooo, męczennicy gminy żydowskiej Ryk, tylko niektórzy z waszych dzieci zostały przy życiu w różnych częściach świata i gdziekolwiek się znajdują, w Izraelu i Ameryce, w Kanadzie, Brazylii i Francji, niosą ze sobą nie tylko czarny smutek i ból, ale i silne pragnienie, aby ich dzieci i potomkowie zrozumieli szlachetną duszę swoich dziadków. Aby przeczytali te proste słowa w tej wypowiedziany w tej książce o tamtym życiu i o strasznej śmierci i aby poznali, poczuli i zrozumieli, ile łez i płaczu jest w tych literach.
|
|
(drzeworyt Borensztajna) |
Nasze spotkanie w Komnacie Holokaustu na Jom haZikaron[6]
Podobnie jak wszyscy, którzy ocaleli, my również gromadzimy się w Komnacie Holokaustu, aby zjednoczyć się na pamiątkę naszych męczenników. Tak widzimy przed sobą wszystkich naszych bliskich i kochanych i ogarniają nas uczucia, dla których ludzki język nie ma jeszcze nazwy. Wibrują myśli, których do dziś nie jesteśmy w stanie pojąć.
Czujemy jednak wielkość tego miejsca.
Stare kamienne budynki z żółtymi ścianami z zewnątrz. Wewnątrz łukowe sklepienia pomalowane na czarno. Dziesiątki i setki świec, umieszczone na ścianach i suficie, nie są w stanie złagodzić smutnego mroku panującego we wszystkich pomieszczeniach.
Wydaje się, że wokół małych płomieni unoszą się dusze milionów zamordowanych ludzi, i czujemy, jak kapie krew, zastyga, ukryta między kamiennymi ścianami.
To jest Komnata Holokaustu, upamiętniająca sześć milionów braci, wśród nich Męczenników z Ryk, którzy zginęli z najstraszniejszej ręki wszechczasów.
Wchodzimy do pomieszczenia z prochami, gdzie w ogromnych glinianych naczyniach leżą podarte pergaminy, kawałki świętych zwojów, które pozostały po zniszczonych gminach. Duże czarne litery wołają: „Ojcze nasz, Królu nasz, uczyń męczenników z ognia i wody dla świętości twojego imienia”.
W dużej szklanej skrzyni znajduje się trzydzieści glinianych pucharów w białe, niebieskie i czarne paski, niczym ubrania noszone przez ludzi w obozach śmierci. W tych to glinianych naczyniach znajdują się prochy pomordowanych Żydów.
|
|
Widzimy tu także inne rzeczy, które tchną grozą. W prostym szklanym słoju znajduje się cyklon, którym mordowali nasze matki, ojców, siostry i braci. Leżą kawałki żółtego mydła, wyrobionego z tłuszczu, mleka i krwi zamordowanych. Na nim widnieje etykieta „Mydło do mycia produkcji monachijskiej”, „Najlepsze mydło do golenia”.
Znów przed oczami migoce puszka trującego gazu ze zmyślną naklejką z ludzkim szkieletem czaszką z dwiema skrzyżowanymi piszczelami. Śmierć, oddech przerażającego masowego morderstwa, unosi się, wypełniając powietrze pomiędzy czarnym sufitem a kamiennymi ścianami.
Niezliczone gliniane naczynie, pergaminowe zwoje, przykryte zasłonami aron-ha- kodesz, które stały w tych wioskach; szale modlitewne, splamione krwią pomordowanych. Wielkie pomieszczenie od podłogi do sufitu, wszystkie jego ściany pokryte są tablicami przedstawiającymi gminy żydowskie, po których jedyną pamiątką są te tablice. Czytamy gorączkowo: „Pamięci męczenników Świdnicy… Tarnogrodu… Włodawy…Czyżewa… Izbicy… Zamościa… Teraz przyszła kolej na nazwę naszego miasta Ryki.
Chodźcie dalej przez pomieszczenia, sale i korytarze, i wczujemy się w grozę minionych lat i poczujemy świętość męczenników. Do tych tysięcy, dziesiątek i setek tysięcy wpisanych gości z Izraela i całego świata, dodajemy także nasze podpisy ocalałych Żydów z Ryk, którzy stale mają przed oczami starożytne przykazanie, które zostało dla nas napisane literami ognia i krwi:
Nigdy nie zapomnieć!
Nasze usta szepczą:
Jitgadal wejitkadasz[7] … żydowskie Ryki, a w twojej krwi jest moje życie!
Ukończyliśmy kompletowanie księgi, ale wiemy, że wszystko, co zostało napisane, nie wyczerpuje z daleka całego opisu życia i zagłady naszej gminy w Rykach. Nie da się przekazać wszystkiego, a także nie jesteśmy w stanie umieścić w książce wszystkiego, co zapisali inni rodacy. Przyczyny są przede wszystkim natury materialnej. Dlatego, pozostały fotografie, które nie trafiły do książki, chociaż bardzo chcieliśmy, aby w książce znalazło się jak najwięcej wspomnień, od jak największej ilości ocalałych rodaków z naszego miasta. W pewnym sensie czujemy się winni, że nie udało nam się zapewnić szerszego ujęcia tego projektu dla materialnego sukcesu naszej księgi pamięci, ale mamy nadzieję, że wydanie tej księgi stanie się bodźcem do dalszego zjednoczenia naszych rodaków i dalszych zmagań w celu docenienie wartości tej to wielkiej pracy, która została wykonana. Nie zadowalamy się tym, co zostało zrobione, ale dążymy do dalszego utrwalania żydowskiego życia w Rykach, aby kontynuować uwiecznianie naszych męczenników. Dlatego nie tracimy nadziei, na opublikowanie kolejnej edycji, w której znajdą się zarówno nowe wspomnienia, jak i zdjęcia które tutaj nie zostały opublikowane.
|
|
|||
Przepraszamy i prosimy o usprawiedliwienie za błędy techniczne, których nie udało się uniknąć. I tak wypadło zdjęcie pana Jcchaka Ajgera, autora ważnego artykułu „Flaga Syjonu”, na którym uwiecznili się pierwsi wyznawcy Syjonu w naszym mieście, podkreślając przy tym, że jest jednym ze zdolnych przedstawicieli ryckich Żydów w Hajfie i to jego oddanie zachęciło nas do akcji zbierania materiałów i przygotowania tej książki do druku.
Z powodu błędu technicznego, wypadła również fotografia Gitli Lew-Lustigman, która mieszka w Bostonie i zachowuje serdeczność i ciepło ryckiej Żydówki, noszącej w sercu tęsknotę za utraconym, zniszczonym światem, wraz z jego dawnym żydowskim sposobem życia. W jej wspomnieniu, a także w jej stosunku do książki, wyczuwamy jej wewnętrzny związek z minionym życiem miasta i z mieszkańcami Ryk, gdziekolwiek się znajdują.
Niniejszym dziękujemy wszystkim osobom, które uczynili wszystko, co było w ich mocy, aby książka była jak najbardziej udana i mogła służyć jako cenny pomnik naszej wymordowanej społeczności żydowskiej.
Wielką zasługę ma komitet redakcyjny: Weinberg, Mandelbaum, Nachlieli, Stanisławski i pani Karole Dowidman. Są to osoby mające za sobą doświadczenie w działalności społecznej. Nie mówiąc o artykułach, które sami napisali, pomagali redagować i korygować materiał. Szczególne podziękowania należą się pani Dovidman, która jest jakby stworzona do ważnych misji, i do odpowiedzialnych obowiązków. W pracy nad Księgą Pamięci ukazała swoją pełną odpowiedzialność społeczną, i cały zapał, który włożyła w uzyskiwaniu środków materialnych na wydanie książki. Z powodu błędu technicznego jej nazwisko zostało pominięte w podpisie pod zdjęciem prezydium Ryckiego Landsmannschaftu w Izraelu. Prosimy o wybaczenie i podkreślamy jej wielkie zasługi w tworzeniu oraz wielki wysiłek w uczczenie pamięci nazwisk. Niech aktualna treść tej Księgi Ryk będzie nagrodą za ich wysiłek.
|
|
Z hebrajskiego na czeski przełożyła Judith Dunayevski
Z czeskiego przełożył Andrzej Ciesla
|
|
Materiał zebrany w Księdze Pamięci Ryk odzwierciedla życie małego, z natury skromnego miasteczka. Mieszkający w nim Żydzi nie pragnęli wielkich czynów i cieszyli się życiem, swoją pracą zarabiając na chleb, a mimo to udział tych ludzi na stanowiskach rabinów, chasydów, talmidim chachamim[1], nie był mały. Mimo to duża liczba aktywnych ludzi, w każdym okresie czyniła dobroczynne czyny, pozostawiając swój ślad w miasteczku i tworząc wzór pobożnego i społecznego stylu życia. W chederach wychowywano uczniów w duchu wierności Torze, narodowi Izraela i ziemi Izrael. W bejt-ha midraszu codziennie uczyli się jednej strony Gemary[2], rozdziału Miszny[3] i Ejn Jakow[4]. Kiedy z wielkiego świata pojawiły się nowe prądy, zrewolucjonizowały idee i zmieniły style życia. Miłość do Tory była sprzeczna z miłością życia i agitacją młodzieży. Powstały ruchy społeczne. Powstały: He-Chaluc[5], Poalej Syjon[6] i Bejtar[7], które dotknęły wszystkich w miasteczku. Spokój został zakłócony, wybuchły dyskusje o człowieku, świecie, poglądach i wierzeniach, diasporze i zbawieniu.
Każde pokolenie ma swoje troski i misje. Każde pokolenie ma swoje zmagania społeczne.
Na kartach tej książki przywoływane są dawno zapomniane wspomnienia. Także i drogie i szlachetne postacie z minionych pokoleń oraz z masakry Holokaustu, wspominający odległą i niedawną przeszłość. Wartość tej książki tkwi w ukrytych w niej życiowych wartościach, żydowskiej duszy narodowej zamkniętej w jej stronach, które służą jako lustra odzwierciadlające charakter Ryk, ich historię, życiowy styl, ich wątpliwości i czyny, ich ludzi w codzienności i w pobożności. To pomnik na stronach smutku i bólu, więzienia i straty, silne przeżycia Kidusz ha-Szem[8] i żydowskiego duchowego, szlachetnego bohaterstwa w chwilach ostatniej próby. Bohaterskie rozdziały o Cukerkopfie, Fisztajnie, Girchta, Bronkaczu, Sajfentregerowi i innych, są żywym świadectwem o tych, którzy nie powiedzieli „Patrz, to moja ostatnia podróż”. Opowiadają o Żydach, którzy nie pogodzili się ze swoim okrutnym losem i w przerażającej ciemności i straszliwym zniszczeniu, odnaleźli siłę życiową tkwiącą w bohaterstwie. Mówią one o odwadze i duchowym przeklęciu, na wojnie i w obronie. Ich wspomnienia mają wielką wartość dokumentalną, a przypomnijmy, że ich napisane słowa to kropla w morzu szlachetności i pobożności.
Wielu mieszkańców Ryk, którzy jeszcze zanim doszło do zagłady, nie chciało się pogodzić się ze swoim losem i szukało możliwości ucieczki oraz walki z niemieckim najeźdźcą. Niektórzy wstąpili do Armii Czerwonej, inni szukali drogi do partyzantów. Wielu z nich poświęciło swoje życie.
|
|
|
|
Próba duchowa wcale nie objawiała się jakimś wielkim czynem czy odważną decyzją. Była to próba szlachetności w sensie wywyższenia świętości imienia B-ga („Kdushat Hashem”). W chwili groźby jakiegokolwiek zagrożenia, kiedy na szalę ludzkiej duszy rzucono czerń rozpaczy, z całą jej duszącą siłą, Żydzi z Ryk oddali się w ręce Boga, co jest w każdym człowieku, ryzykując swoje życie, aby pomóc bliźniemu.
Nie jest to łatwo wszystko odtworzyć i opisać. Ta niewielka dokumentacja, którą tu spisano, będzie mówiła sama za siebie i spełni swoją misję, przypominając nam i naszym potomkom, co z przeszłości musi zabrać ze sobą czas i przekazać przyszłości.
Na koniec redaktor ma przyjemny obowiązek podziękować wszystkim członkom komitetu redakcyjnego książki za to, że stanęli po naszej prawicy,i za zebranie materiału i przygotowanie książki dla drukarni, każdy na miarę swoich możliwości.
Na szczególne wyróżnienie zasługują: Natan Nachlieli, Simcha Wajnberg, Jakow Mendelbaum, Towja Stanislawski, którzy poświęcili swoją energię i talent przy redagowaniu materiału oraz jego rewizji,korekcie a także przekazaniu „owoców” swojej pracy pisarskiej.
Niniejszym z uznaniem i szacunkiem zwracamy uwagę na odpowiedzialną pracę pani Karoli Dowidman, która włożyła wiele wysiłku w powodzeniu tego projektu, i inspirując, wzięła na swoje barki odpowiedzialne funkcje. Odniosła wielki sukces oraz zdolność angażowania członków komisji w sprawę książki oraz wzbogacenie jej treści i formy. W codziennym działaniu związanych z przygotowaniem publikacji książki przetrwała wszelkie trudne próby i z miłością i upartą energią nadal znosiła trudy swoich obowiązków to zresztą świadczy o poziomie jej zaangażowania i odpowiedzialności.
Tak chciałbym w ten sposób podziękować wszystkim, którzy poświęcili tej książce „owoce” swojej pracy pisarskiej, pisali wspomnienia o ówczesnym życiu miasta, o bogactwie niuansów; o „Szoa” i getcie, które pisane były całym sercem pisarzy, których ciało i dusza przeszły przez morze cierpień i nieszczęść.
Niech z ich pomocą ich rodzinne miasto zostanie uwiecznione i zachowane dla przyszłych pokoleń.
A ta księga zawsze niech będzie świecą ku pamięci świętej ofiary i nieskalanych.
|
JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of
the translation. The reader may wish to refer to the original material
for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.
Ryki, Poland
Yizkor Book Project
JewishGen Home Page
Copyright © 1999-2025 by JewishGen, Inc.
Updated 16 Mar 2025 by JH